Kiedy facet poznaje kobietę, zwraca uwagę na jej sylwetkę, oczy, włosy czy ciuchy i tak naprawdę nieświadomie ocenia jej atrakcyjność na podstawie sobie tylko znanego algorytmu.

Można powiedzieć, że robi to samo co Google, tyle że zamiast miliarda dolarów przychodu może dostać co najwyżej w ryj jeśli na głos poda wynik swojej zmyślnej analizy, a ten nie spodoba się obiektowi badania.

Facet podświadomie zwraca uwagę na jej mimikę, sposób poruszania się czy charakterystyczne gesty. Czasem zaintryguje go jakiś detal, na punkcie którego dostaje fioła – np. sposób w jaki ona się uśmiecha, czy odgarnia włosy.

Zaprasza ją na spacer oraz kolację, aby poznać ją bliżej. Kupuje kwiaty aby zobaczyć czy to sprawia jej radość. Zaprasza do kina, aby poznać jej ulubione filmy i przy okazji najeść się tacos.

Stwierdza, że jest elegancka. Że używa świetnych perfum, porusza się z gracją zdradzającą doskonałą koordynację ruchów. Często się uśmiecha i rzadko ma zły nastrój co utwierdza go w przekonaniu, że nie jest konfliktowa i potrafi cieszyć się z różnych drobnostek. Wie, że jest inteligentna i ambitna.

W ten sposób facet po jakimś czasie jest w stanie określić, czy dana przedstawicielka tej ładniej pachnącej płci jest dla niego odpowiednia i czy może powierzyć jej tę niezwykle odpowiedzialną funkcję zbierania jego brudnych skarpetek po całym domu.

I pewnego wieczoru po romantycznej kolacji wchodzi za nią do jej mieszkania, a tam syf i burdel jak w wietnamskiej oberży pod dzikim knurem.

Otwiera oczy z przerażeniem i stwierdza, że najwyraźniej algorytm dał dupy bo królewna z bajki ma brudne majtki wiszące na lampie i stos garnków, które zalegają w kuchni chyba od wigilii. Kwiaty nie widziały słońca od czasu jak zamontowali nowe okna, a w łazience karaluchy urządziły sobie lunapark i zjeżdżają po desce do kibla.

I doskonałe wrażenie, które budowała przez dwa miesiące ulotniło się równie szybko co cygański handlarz, który właśnie sprzedał komuś „rolexa” za cztery stówy.

Co to ma wspólnego z blogiem motoryzacyjnym? Może jeszcze tego nie widać, ale bardzo wiele.

Wiele osób traktuje samochód jak zwykły przyrząd służący do przemieszczania się z punktu A do punktu B i od czasu do czasu do wywiezienia worka śmieci do lasu. O tym już wiele razy mówiłem i bynajmniej nie jest to żadnym odkryciem. Jednak nawet tutaj działa pewna zasada, którą doskonale obrazuje właśnie nasza kobieta z majtkami na żyrandolu.

Pierwsze wrażenie przeważnie jest bardzo pozytywne. Gość jest dobrze ubrany, punktualny, a samochód wygląda z zewnątrz całkiem porządnie. Jednak kiedy wsiadamy do środka zwracamy uwagę na frytki wystające spod fotela, plamy z ketchupu na desce rodzielczej i masę błota na dywanikach.

„Po otwarciu popielniczki naszczekała na mnie bakteria wielkości chomika…Te w schowku pod fotelem były już na etapie wynalezienia koła. W bagażniku było jeszcze gorzej, bo zaczęły kręcić zdjęcia do M jak Malaria…”

To, jak wygląda wnętrze Twojego samochodu najlepiej o Tobie świadczy. Samochód generalnie może być brudny z zewnątrz. W końcu nie każdy mieszka na osiedlu o równych jak stół uliczkach i może sobie pozwolić na brukowany czyściutki podjazd.

Niektórzy żeby dostać się do domu muszą pokonywać łąki, pola, lasy, doły i przeszkody wodne zgotowane przez miejski zarząd dróg. Można zrozumieć, że jeżdżą brudnym samochodem, bo po prostu nie ma sensu jego mycie 3 razy dziennie.

Ale to jak jest on utrzymany świadczy tylko o Tobie. Nie o twoich zarobkach, żonie czy drodze dojazdowej.

Tylko o Tobie.

Samochód może mieć 20 lat i spłowiałą deskę rozdzielczą. Może mieć dywaniki z ryflowanej gumy i pokrowce z chińskiej bawełny z logotypem ‚turbo burbo’. Możesz wozić 40 wanderbaum’ów o zapachu szyszek.

To może co najwyżej świadczyć o Twoim braku gustu, ale jeśli to wszystko jest czyste, a pod fotelem nie leży jakiś zdechły kot to dla mnie jesteś osobą godną zaufania.

„Jesteś tym czym jeździsz”

1 Komentarz

  1. EM 9 listopada 2014 o 16:43

    Zgadzam się, "Jesteś tym czym jeździsz" :-) Kobiety lubią a co więcej chcą wyróżniać się. Ja lubię mieć czysto w samochodzie, bo to w końcu moja Pola. Do każdego samochodu podchodzę jak do osoby :-)

Pozostaw odpowiedź EM Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *