Niedawno, biorąc udział w niezwykle ważnym posiedzeniu zarządu Prentki-BLOG.pl (tradycyjnie już odbyło się ono w mojej toalecie), oprócz etykietki z szamponu do włosów, zmyślonego bilansu i składników płynu do płukania tkanin czytałem sobie również pewien artykuł z magazynu popularnonaukowego (składającego się głównie z reklam tabletów oraz śmiesznie dużych słuchawek), z którego wynikało, iż człowiek największą kreatywnością i pomysłowością wykazuje się z reguły w środku nocy.

Oczywiście pod warunkiem, że właśnie nie śpi.

Najsprytniejsi jesteśmy ponoć gdzieś pomiędzy 1:00, a 3:00 w nocy bo aktywność naszego mózgu jest wtedy największa, a panująca wokół cisza i spokój sprzyjają świeżym pomysłom (nie zakrzątamy sobie wówczas głowy molestującymi nas za dnia pierdołami).

I teraz tak – ponieważ w związku z odbudową malucha i pracami w ogródku mam do rozwiązania kilka wymagających kreatywności i nieszablonowego podejścia problemów, postanowiłem sprawdzić czy faktycznie późna pora sprawi, że będę w stanie spojrzeć na nie z tej świeżej, innowacyjnej perspektywy.

Póki co na podstawie moich badań mogę stwierdzić co najwyżej, że ta teoria to jeden wielki bubel.

No bo tak – po pierwsze okazało się, że abym po ciężkim dniu w garażu był w stanie zachować przytomność do pierwszej w nocy, musiałem wlać w siebie takie ilości kawy, że wystarczyłaby ona na zaopatrzenie hipsterów ze Starbucksa na najbliższe 10 lat (większość z nich łazi wszędzie z pustym, kupionym 2 miesiące wcześniej kubkiem więc wedle moich obliczeń jest to jak najbardziej realne).

Co więcej – po dwudziestym kubku kawy tak gęstej i mocnej, że trzeba spożywać ją widelcem i dodatkowo popijać herbatą człowiek nie potrzebuje już nawet lampki przy biurku bo jego oczy zaczynają przypominać szperacze montowane na okrętach wojskowych w czasie II wojny światowej.

Kiedy przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w ścianę, wypaliłem w tapecie dwie okrągłe dziury.

Mam więc teraz na ścianie nad łóżkiem coś przypominającego portret Scarlett Johansson.

Kolejny problem to wspomniana cisza. Może wydawać się Wam, że nocą w domu panuje spokój ale gdybyście słyszeli jak chrapie należący do Izy labrador…

O

mój

boże.

Chwilami wydaje mi się, że my wcale nie mamy psa.

Wychowujemy pieprzonego jumbo-jeta!

Kiedy robi wdech zmiana ciśnienia jest tak gwałtowna, że wyginają się drzwi od łazienki.

Zawsze myślałem, że pęknięcia na suficie siłowni to efekt osiadania murów ale po ostatniej nocy jestem zmuszony zweryfikować swoje poglądy.

Tak więc ten mój nocny, kreatywny rajd spędziłem siedząc na kanapie, trzęsąc się jak zimny Mercedes W123 200D i starając się nie umrzeć z powodu przedawkowania kofeiny… Albo uderzenia nisko przelatującymi drzwiami od łazienki.

Wkrótce na zegarze wybiła już druga, a jedynym innowacyjnym pomysłem jaki przyszedł mi do tej pory do głowy był ten dotyczący miejsca ukrycia zwłok psa.

Później było jeszcze gorzej bo gdy nie mając nic lepszego do roboty zabrałem się za pisanie nowego felietonu, ocknąłem się po 20 minutach nad notatnikiem zawierającym jakąś historię o lubiących brokat wampirach ssących nie krew tylko penisy. Muszę przyznać, że nie takiej kreatywności oczekiwałem. Do czego jednak zmierzam – noc od zawsze była czasem przeznaczonym dla marzycieli. Dla ludzi, którzy z jakiegoś powodu nie potrafią bądź nie chcą dostosować się do ogólnie przyjętego rytmu, w którym działa świat.

Pisarze, rzeźbiarze, poeci, malarze pasów drogowych, ochroniarze na placach budowy – większość z nich to quo-renegaci za swe naturalne środowisko uważający właśnie noc. To nocą tworzą swe najlepsze dzieła.

Franz Kafka uważał ponoć, że filtrowanie i automatyzacja pewnych codziennych rytuałów pozwala tak odciążyć umysł, że ten zachowuje więcej sił na zupełnie nowe, kreatywne działania.

Tak więc jak największą ilość codziennie powtarzalnych czynności starał się wykonywać z automatu w ściśle określonych godzinach i kolejności tak aby siadając późnym wieczorem do maszyny do pisania zachowywać pełnię sprawności umysłowej.

I dlatego właśnie liczę na to, że codzienne siedzenie w garażu doprowadzi mnie w końcu do wymyślenia leku na raka, jakiegoś nowego, idealnie czystego źródła energii albo chociażby ignorującego kanały nadające programy typu reality show telewizora.

To może wydawać się śmieszne ale Franz naprawdę wiedział co mówi. Każdego dnia poświęcamy niesamowitą ilość uwagi na pierdoły, które tak naprawdę nie wnoszą do naszego życia niczego wartościowego. Pół dnia potrafimy myśleć o palancie, który dziś rano zmieniając pas prawie zajechał nam drogę. Przeglądamy serwisy plotkarskie, czytamy artykuły o sytuacji politycznej we Brazylii i zastanawiamy się nad tym czy opłacałoby się nam przenieść swojego smartfona do innej sieci.

Pomyślcie ilu ważniejszym (czy też fajniejszym) rzeczom moglibyście poświęcić w tym czasie swoją uwagę.

Na przykład zabrać swojego boeinga na spacer. Jestem pewien, że będzie Wam za to wdzięczny bardziej niż właściciel serwisu o cyckach Natalii Siwiec za to, że przeczytaliście u niego kilka nic nie znaczących newsów.

A Brazylia? Jestem im wdzięczny za damskie fryzury intymne, ale skład brazylijskiego parlamentu ma raczej niewielki wpływ na moje życie więc nie widzę sensu żeby specjalnie się nim interesować. Wolę sprawdzić jak się mają rosnące w ogródku rośliny, które samodzielnie tam posadziłem.

Codzienność to cholernie skomplikowany twór. Z każdej strony atakuje nas obowiązkami, wymaganiami, informacjami czy szeroko rozumianą rozrywką. Jeśli jednak spojrzymy na nią z dystansu – na przykład siedząc nocą nad kubkiem aromatycznej kawy, możemy zauważyć, że w tym białym szumie są ukryte prawdziwe skarby.

Cała sztuka polega na tym by mieć świadomość ich istnienia i zwyczajnie je wydobyć.

Każdy dzień naszego życia może być wspaniały – czasami trzeba tylko spojrzeć na niego z innej perspektywy.

3 Komentarze

  1. banita 7 lipca 2014 o 19:01

    tommy, jumbo jet to boeing 747 xD

  2. Jurek Killer 12 lipca 2014 o 21:03

    Adaś Miałczyński bohater filmu "Nic śmiesznego" powiedział: "…i każdy mój dzień składa się z takich gówien…" mając na myśli jakieś drobne, nic nie znaczące sprawy i komplikacje wymuszające na nas abyśmy o nich bezustannie myśleli. I jak tu byc kreatywnym? Chyba też dziś poczekam do 1:00 w nocy i zobaczę co wymyślę…

    1. Tommy 14 lipca 2014 o 07:25

      Wbrew pozorom łatwo zagninąć pod stertą tych drobiazgów.

      Z doświadczenia wiem, że nic tak nie pomaga w myśleniu jak trochę czasu tylko dla siebie. Dlatego tak bardzo zachęcam wszystkich do wybrania się w jakieś zaciszne tereny żeby trochę pobiegać – niewiele jest rzeczy, które pozwalają odświeżyć światopogląd tak skutecznie jak parę kilometrów pokonanych szybkim tempem po lesie.

Pozostaw odpowiedź banita Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *