Kiedy jakiś czas temu z nudów zajrzałem do magazynu składającego się głównie z kartek przedstawiających monochromatycznych mężczyzn noszących drogie zegarki i zawierających sponsorowane przez producentów samochodów testy modeli przesycone do granic bólu przymiotnikami takimi jak „przestronny” i „oszczędny”, zaskoczyła mnie pewna rzecz.

Bo widzicie, gdy jeszcze jakiś czas temu wspólnie z innymi dzieciakami z okolicy siedzieliśmy na tarasie i harataliśmy w grę karcianą polegającą na przechwalaniu się, który wóz ma więcej koni mechanicznych, zdecydowana większość samochodów należała po prostu do kategorii „hatchback” albo „sedan”.

Teraz jednak połowa gazety, którą przejrzałem poświęcona była crossoverom albo kategorii SUV. Nie do końca jestem w stanie stanie stwierdzić czym właściwie jest crossover, ale po tym jak ostatnio na skrzyżowaniu obok mnie przystanęła należąca do tej kategorii Dacia Duster, podejrzewam, że może tu chodzić o samochody dla ludzi pozbawionych oczu.

I życia seksualnego.

Bo możecie mi wierzyć – choć w życiu widziałem już wiele (mam lustro w łazience) to naprawdę dawno nie spotkałem niczego równie odrażającego.

Błotniki i tandetne plastikowe wykończenia sprawiały, że cały samochód wyglądał na wart w najlepszym wypadku jakieś czterdzieści złotych. I co ważne – choć w założeniu (oraz wedle tego, co dział marketingu Dacii pokazuje nam w reklamach) samochód ten może służyć do pokonywania bezdroży z gazem w podłodze i kajakiem na dachu, cała konstrukcja wyglądała równie solidnie co pawilon ogrodowy kupiony za te cztery dychy.

Szczerze mówiąc bałbym wjechać się Dusterem na myjnię ze szczotkami w obawie, że mogłyby one pognieść karoserię.

Nie jestem również w stanie zrozumieć czym u licha kierował się gość, który wszedł do salonu Dacii spojrzał na Dustera i pomyślał sobie „hmm, w sumie to nieźle wyglądałby w tym brązowym kolorze”.

Szczerze mówiąc trudno mi w ogóle wyobrazić sobie coś, czego nie chciałbym bardziej niż tego samochodu.

A brałem pod uwagę nawet wodę w kolanie i zaawansowaną chorobę weneryczną.

Poza tym nie wiem czy mieliście kiedyś okazję zwrócić uwagę na to jak wyglądają tylne wahacze Dustera, ale z mojej perspektywy przypomina to trochę połączenie górnej połowy Arnolda Schwarzeneggera z tanim krzesłem z katalogu IKEA.

Dość jednak tego użalania się nad efektami niepohamowanego konsumpcjonizmu – zastanawialiście się kiedyś co tak właściwie decyduje o tym jaki samochód chcielibyście kupić? Wedle tego co udało mi się znaleźć w tym teoretycznie poświęconym motoryzacji magazynie kluczowym czynnikiem jest podawane przez producenta wyimaginowane spalanie, oraz pojemność bagażnika, w którym w najlepszym wypadku i tak będzie jeździło kilka nikomu niepotrzebnych rzeczy i od czasu do czasu – pies.

Można oczywiście rozwodzić się nad tym, że kluczowa jest solidność, cena, wyposażenie czy dostępność części, ale prawda jest taka, że jeśli tylko nie należycie do kategorii ludzi kupujących spodnie w sklepie „wszystko za 4 złote”, wybierzecie samochód, który zwyczajnie się Wam podoba.

No nie powiecie mi, że na imprezie noworocznej wybralibyście tę brzydszą dziewczynę tylko dlatego, że woli tańszego szampana, albo ma płaszczyk z większymi kieszeniami.

Ostatnio zastanawiałem się więc dlaczego właściwie sprawiłem sobie coupe. Po kilku tygodniach spędzonych z moim zielonym, czterodrzwiowym 328 na serio zacząłem poważnie zastanawiać się nad kupieniem sobie jakiegoś sedana. W końcu nie musiałem wysiadać za każdym razem gdy komuś na tylnej kanapie zachce się siku. Nie miałem problemu z wrzuceniem do samochodu większych zakupów, a i same fotele były nieco niższe niż te, które muszą pomieścić pod tyłkiem mechanizm do otwierania. Nawet błotniki były średnio czterokrotnie tańsze od tych przeznaczonych do wersji coupe.

A potem przypomniałem sobie o drzwiach bez ramek.

Powaga – nie wiem czy Wy też tak macie, ale w moim wypadku kawałek nieobramowanej szyby stanowi pełnowartościowy substytut tańszych części, wyższej ergonomii i możliwości komfortowego korzystania z tylnej kanapy.

Można spierać się co do tego czym kierują się klienci ale prawda jest taka, że jeśli wyprodukujecie samochód, który jest zwyczajnie brzydki to możecie liczyć jedynie na grupę odbiorców, którzy kupią go wyłącznie wtedy gdy będzie również tani. To trochę smutne ale tym samym uświadamiamy sobie właśnie istnienie grupy osób, która uważa samochód wyłącznie za swego rodzaju substytut komunikacji miejskiej.

Nie odnajduje w nim niczego poza przestrzenią na zakupy, kilkoma siedzeniami i schowkami na rękawiczki.

Nie kupuje się tanich butów z przeświadczeniem, że pokona się w nich setki kilometrów albo wygra się jakiś maraton. Że będzie się w nich dobrze wyglądać, co może być pomocne w poznaniu ciekawych ludzi albo jakiejś fajnej kobiety. Tanie buty kupuje się wtedy, gdy ignoruje się cechy takie jak komfort, styl albo trwałość.

Kupuje się je gdy liczy się wyłącznie niska cena.

Innymi słowy gdy nie interesują nas jakiekolwiek pozytywne aspekty chodzenia.

Dlaczego więc podobają się nam niepraktyczne nadwozia coupe? Myślę, że chodzi o to, że oczekujemy od samochodu czegoś więcej niż tylko przewiezienia nas do oddalonego o kilka kilometrów biura albo restauracji. To banał ale prawdą jest, że z natury uwielbiamy rzeczy piękne. Nie mamy na ścianach obrazów przedstawiających kałużę błota. Nikt nie robi puzzli przedstawiających odbyt. Dlaczego więc istnieją ludzie kupujący samochody wyglądające jak pomalowany na brązowo szybkowar?

Dlaczego ktoś jest w stanie odrzucić całą zamkniętą w przedmiotach radość życia tylko dlatego, że banda idiotów w okularach z grubymi ramkami napisze w folderze promocyjnym „4,5l /100km za 49 999zł?”

Tu chyba chodzi o utraconą radość z życia.

85 Komentarzy

  1. mrmagic 31 grudnia 2013 o 16:48

    bo niektórzy traktują auto jak toster, który po prostu ma działać. A jeśli się zepsuje, to można go naprawić młotkiem. Nie każdy chce leżeć rok pod starą beemą i rajcować się wahaczami. To ma działać i jeździć.

    I biorąc pod uwagę zarobki, ma to robić jak najtaniej. Też mi filozofia

  2. Mazi 31 grudnia 2013 o 17:22

    Jaki jest szczyt przezornosci?

    U ubezpieczyć Dacie od kradzieży.

    1. degename 31 grudnia 2013 o 22:19

      Nie Dacie! To było o Fiacie Multipla.

      PS. Tak z ciekawostek, powastała nawet obelga wykorzystująca wizerunek Multipli – "Masz ryj jak Multipla".

  3. Regis 31 grudnia 2013 o 17:23

    W sumie to mam kumpla, fotografa, który ok 8 – 9 lat jeździ starym, zdezelowanym hyundaiem Pony. Zarabia nieźle, ale większość kasy idzie na jego fotograficzne hobby (de facto nie tanie hobby). Od dawna marzy mu się Lexus IS300, ale jeździ Hyundaiem, bo części są tanie, butla ma homologację jeszcze 3 lata i nawet tak często się nie psuje. Samochody to Hobby – jeśli ktoś nie złapał bakcyla w dzieciństwie na 4 kółka, a wolał się bawić w dom maklerski to nie ma się co dziwić, że kupi Dustera który jest tani i nieźle zareklamowany… :)

  4. Baju 31 grudnia 2013 o 18:09

    Kupiłbym Dustera pod pewnymi warunkami:

    -biały, wersja dwuosobowa z paką

    -czarne zderzaki, niepomalowane, surowy plastik

    -1.6 benzin z 4×4 (+LPG, bo znosi dobrze)

    -ori stalówki w kolorze srebrnym

    -jako piąte, lub dziesiąte auto

    I teraz wyobraź sobie auto, w którym nie straszne Ci krawężniki, błoto czy pogięte felgi. Jeszcze przerobić napęd, żeby większość momentu na tył + kubeł w podłodze i sportowa kierownica z nabą – auto ostateczne do walki z zimą, tani substytut Subaru (piąta woda po kisielu).

    Z drugiej strony stary Outback byłby napewno tańszy, bardziej niezawodny i ,eee, Duster to jednak nie taki dobry pomysł :D

  5. Wojtek 31 grudnia 2013 o 18:24

    Coś jest na rzeczy jeśli chodzi o te ramki szyb, a raczej ich brak :) U mnie to był jeden z kilku powodów zakupu Imprezy GT :D

    Dodam tylko, że żaden z powodów zakupu przeze mnie starego jakby nie było auta ('99) nie trafiał do mojej szeroko rozumianej rodziny :)

     

  6. Łysy 31 grudnia 2013 o 18:29

    A mi sie duster jako dupowóz podoba. To nowe auto za 40 k zł i w tej cenie dostajemy auto bez milonów kilometrów przewodów elektrycznych, ESP, CTS, VVTI, HWDP, CBŚ, ABW i FBI. prosty w konstrukcji do którego jakakolwiek czesc nie powinna kosztować wiecej niz 8zł. (pod warunkiem, że z benzyniakiem) Praktyka tez dowodzi, ze współczesne dacie robia przebiegi dwa razy wyzsze niz nowe mercedesy. Takie moje zdanie na ten temat. A uwiez, ze mam zamiłowanie do samochodów przekładajcych wyglad nad praktyczność (vw garbus). 

    1. Tommy 2 stycznia 2014 o 09:53

      Jak dla mnie ten wóz to istne ucieleśnienie wszystkich negatywnych cech jakie ma współczesna motoryzacja (no, może poza tą stosunkowo prostą budową, którą można akurat uznać za plus).

      To co jednak boli mnie w nim najbardziej to próba połączenia masywnej, terenowej aparycji i najtańszych materiałów/technologii. To po prostu zupełnie się wyklucza – dlatego też tak przerażają mnie te tylne wahacze o przekroju wykałaczki i błotniki, które może wgiąć nawet zbyt mocny wiatr.

      1. Garnier 2 stycznia 2014 o 20:55

        Dammit, a dla mnie to najlepsza z 'nowożytnych' Dacii. Serio. Jest to chyba jedyne auto, które teraz bym wybrał, gdybym miał kupić nowe, tanie auto na poranny wyjazd do lasu z psem.

  7. Marcin 31 grudnia 2013 o 19:05

    Zależy jak kto na to wszystko patrzy,też jestem chorym psychicznie człowiekiem który zakochał się w drzwiach bez ramek w e36 coupe i w zasadzie po 3 sedanach które posiadałem wcześniej to był główny argument do zakupu,ale ja powtarzam nie jestem normalnym człowiekiem,podoba mi się kształt lancii delta integrale,podoba mi się kształt golfa II,i podoba mi się akurat e36 za swój styl a e36 coupe to już w ogóle.Są jednak ludzie którzy właśnie nie czują tego klimatu,dla nich klimat to posiadać dotykowy ekranik na desce rozdzielczej po którym można miziać palcem,dla nich klimat to takie właśnie bycie na czasie jak wszyscy,wszyscy mają smartfony,wszyscy mają suvy,crossovery,to i ja mam.Takie czasy nastały że głupszy przodem idzie :) 

    1. Regis 31 grudnia 2013 o 20:15

      Lancia Delta Integrale to klasa sama w sobie :D Co do Golfa II – to auto ma magię, z której niektóre osoby sobie sprawy nie zdają :P Choć i tak dużo mu brakuje do Golfa I ;)

      1. Tony 20 czerwca 2016 o 19:35

        Wsiadaj w Lancie czy też Golfa i zapraszam na bezdroża gminy Gródek. Misę olejową zostawisz już w Świsłoczanach, a zawieszenie wyleci po roku. Duster może i nie jest najpiękniejszy, ale wytrzymały i radzi sobie na tym terenie już 7 rok. Amorki zmienione po 4 latach. A i jeszcze uważaj na zwierzynę, jest jej tu masa.

        Powodzenia.

    2. degename 31 grudnia 2013 o 22:32

      A mi podoba się e36 w compakcie – niestety nie stać mnie na jakotaką wersję która mnie zadowoli, więc mam plan kupić ładne i niedoceniane coupe – Forda Couguara i cieszyć się ładnym wnętrzem, nietypowymi rozwiązaniami, drzwiami bez ramek i pięknym brzmieniem 2,5L V6 z podtlenkiem LPG. 
      Dacię kupi ktoś kto chce mieć swój drugi albo pierwszy nowy samochód. Potem pojeździ nim, zobaczy jak po taniości został zrobiony, pomęczy się jakiś czas, a potem kupi sobie auto używane ale z grupy prestiżowych marek i będzie mu trochę szkoda tej rysy na pokrywie schowka, dziurki w siedzeniu pasażera… 

  8. Kris 1 stycznia 2014 o 15:05

    Autor ma chyba jakieś kompleksy. Czytając te wypociny widzę przed sobą gimnazjalistę z pryszczatą twarzą który komentuje coś co widział na fotografii, poczytał w gazetach trochę wiejskich opinii i staje się wielkim znawcą tematu.

    Dacia z założenia to auto TANIE dla MAS. Ma jeździć, być łatwe w naprawach i nie kosztować majątku. Jeśli autor lubi się podniecać co tam jest za wahacz no to zapraszamy pod auto. Większości ludzi to nie obchodzi co i jak – ma działać.

     

    PS-Nie, nie ma żadnej Dacii.

    1. Tommy 2 stycznia 2014 o 10:04

      Z gimnazjum niestety już wyrosłem (a szkoda bo bardzo miło wspominam ten okres) za to kompleksów mi nie brakuje (patrząc na moje stopy dochodzę do wniosku, że mogę być hobbitem. Poza tym mam krzywo położone płytki w kuchni).

      Niemniej jednak sporo samochodów już w życiu obejrzałem (i od góry i od dołu) i naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć jak można kupić samochód, który jest po prostu brzydki. Ja wiem, że tani, prosty i tak dalej.

      Za nic jednak nie rozumiem jak pseudoterenówka mająca z zasady budzić respekt i być twarda jak blok odlany z surówki hutniczej może mieć elementy przypominające wykończeniem tani opiekacz do kanapek. To trochę tak jakbyś kupił piłę spalinową z prowadnicą zrobioną z blachy o grubości kartki papieru, a potem uzasadniał to stwierdzeniem, że przecież była tania i działa.

      Wiem, że można oczekiwać od samochodu zwyczajnej funkcjonalności i niskiej ceny ale mimo wszystko szukałbym w tym wszystkim choćby odrobiny radości. Stylistyki cieszącej oko i jakości dającej poczucie, że wszedłem w posiadanie czegoś co jest po prostu dobre.

      Nie wiem, może to jakaś dewiacja ale nawet kupując czajnik elektryczny chcę aby był on na swój sposób ładny i dobrze wykończony.

  9. radosuaf 1 stycznia 2014 o 16:58

    A E36 jest ładne? Bez żartów :).

    1. Tommy 2 stycznia 2014 o 10:07

      radosuaf – tu nie ma słowa o ładnym E36 – zwracam tylko uwagę na wyższość szyby bez ramek nad obecnością tylnych drzwi :}

      Poza tym nie zapominaj, że moje poczucie estetyki zakrawa na patologię ;}

  10. Łysy 1 stycznia 2014 o 17:54

    No mi się np. Bardzo podoba

  11. radosuaf 1 stycznia 2014 o 19:28

    A wg mnie to najbrzydsza generacja "trójki" wszechczasów… Nie wiem, czy nie najbrzydsza generacja 3, 5, 7 zebranych do kupy w ogóle…

    1. Sukuremu 3 stycznia 2014 o 15:14

      I za to napiję się z Tobą piwka! :D

      wyliczająć coupe:

      E30 – bad ass motherfucker, dobrze zrobiony jest absolutnym zabójstwem

      E46 – ładny, taki obły a jednak zadziorny kształt, ma to coś.,

      E90 – sex na kołach i do tego zapierdalacz

       

      przy nich E36 (a sedan już całkiem….) wygląda jak projekt działu skrzyń biegów a nie studia designerskiego :P

  12. Janek 2 stycznia 2014 o 00:16

    Też tego nie rozumiem, ale cóż o gustach się nie dyskutuje. Może komuś te samochody się podobają 

  13. Silent_bb 2 stycznia 2014 o 10:39

    radosuaf a moim zdaniem najbrzydsze bmw to e46 w kompakcie.

    Wiec jak widać każdy ma swój gust.

    Dla mnie najpiękniejszym BMW od początku istnienia firmy jest e39 M5 i wydaje mi się, że prędko w tej materii zdania nie zmienię.

    Osobiście mam substytut tego samochodu, bo wożę się e39 w M paku a pod maska mam bociany, co nie zmienia faktu, że mimo iż czasem mam ochotę podpalić ten samochód, to kiedy patrze na niego stojącego na podjeździe pod domem to zachwycam się jego stylistyka, chociaż posiadam go już 2 lata.

    1. babel-89 2 stycznia 2014 o 22:11

      Panie chyba nigdy 2002 nie widziałeś :P Jak stylistycznie BMW mi się nie podobają, tak za 2002 jestem w stanie oddać jądro :E

       

      1. Tommy 3 stycznia 2014 o 07:29

        Panowie, zapominacie o E9:

         

        A także niemiecko-włoskim E12:

        1. Leniwiec Gniewomir 30 stycznia 2014 o 00:05

          E9 <3

          TO jest najpiękniejsze BMW. Ever. Ever-ever.

          Acz serię 02 też wielbię.

      2. Silent_bb 3 stycznia 2014 o 13:49

        babel-89 pozwolisz, że zacytuje sam siebie: "Dla mnie … " (koniec cytatu).

        Myślę, że  więcej wyjaśniać nie trzeba.

  14. Hopman 2 stycznia 2014 o 13:31

    A propos Dacii to ostatnio oglądałem program w TV stwierdzający jednoznacznie że Dacia jest samochodem dyskontowym ;-)

    1. Kacper 2 stycznia 2014 o 21:35

      Oglądaliśmy dokładnie ten sam program widocznie. Z drugiej strony ciężko się z tym bo chwili namysłu nie zgodzić, prawda? Mercedes to to nie jest.

  15. Leniwiec Gniewomir 3 stycznia 2014 o 14:20

    Kto kupuje tanie buty? Odpowiedź jest prosta i logiczna: ten, który ma do wyboru takie właśnie tanie buty albo zapierdalanie boso. Tacy sami ludzie kupują tanie samochody. No, może trochę bogatsi, bo ci, których nie stać na buty, samochodów tym bardziej nie mają.

    A kto kupuje brzydkie (wg Ciebie), tudzież mało pasjonujące samochody? Ludzie, którzy mają inne pasje, lub samochód nie jest dla nich priorytetem. Ja np. jeżdżę białą Mazdą 323 w 3-drzwiowym hatchbacku, na 13-calowych stalakach i bez wspomagania. A motoryzację uwielbiam. Ale za to mam 4 basy, z których głównym jest Alembic Essence 5. Wejdź sobie na http://www.alembic.com i rzuć okiem na cennik. Oczywiście kupiłem używkę, ponad 3 razy taniej niż musiałbym zapłacić za nowy instrument, ale nadal nie do końca była to równowartość płatków kukurydzianych. A choć uwielbiam samochody, priorytetem dla mnie jest, by mieściły ten cały mój muzyczny sprzęt. So there.

    1. Sukuremu 3 stycznia 2014 o 15:20

      Nowe "tanie" auto za 40tys ludzi którzy idą na łątwizne! Za taką cenę możesz mieć prawdziwą terenówkę i auto miejskie, oba sprawdzone, niezawodne i w dorbym stanie.

      "Co nowe to nowe", "Co sąsiedzi i rodzina powiedzą". I tak kupują nbajwolniejszą, najgorzej wyposażoną, najbrzydrzszą wersję za te grubie tysiące, i się lansują. I tak zamiast nowego Logana, można kupić milion razy zajebistrzego kombiaka E39 i wozić ludzi i własną dupę w prawdziwej wygodzie i przestrzeni.

       

      Ja mam a nosie opinie sąsiadów i rodziny. Dlatego zmieniłem stare auto na jeszcze starszą, już 20letnią E34 z v8 i ciesze michę strasznie! :D matka twierdzi że to stary szmelc ale to ja mam dwustrefową klimę i bagażnik a nie koszyk na jajka :)

      1. Tommy 3 stycznia 2014 o 15:22

        Nareszcie! Ktoś mnie rozumie!

        :}

        1. Sukuremu 3 stycznia 2014 o 15:33

          miło niezmiernie :)

          sry za literówki, zostawiam do moderacji, team viewer jakoś nie sprzyja pisaniu :D

      2. Leniwiec Gniewomir 3 stycznia 2014 o 15:30

        Nie no, jasne, ja sam bardzo uważam E39 i zdecydowanie wolałbym to niż nowego Logana, ale pamiętaj, że samochód klasy "premium-sremium" odpowiednio kosztuje w eksploatacji. BMW, nawet starsze, to nie są samochody dla ludzi, którzy muszą liczyć się z każdym groszem. Ja akurat niestety muszę (aktualnie) dlatego Beta raczej nie byłaby w moim kręgu zainteresowań. Ani kilka innych samochodów, np. moje ukochane Subaru Legacy – po prostu nie byłoby mnie stać na eksploatację (nawet zakładając niezawodność, to każda eksploatacyjna pierdoła kosztuje po prostu za dużo jak na moje możliwości). I tacy właśnie ludzie jak ja kupują "rozsądne", "nudne" samochody. Dlatego, że nie mają większego wyboru, a nie dlatego, że sami są nudni.

        1. Sukuremu 3 stycznia 2014 o 15:37

          Czy chcesz w ten sposób powiedzieć że np wymiana rozrządu będzie w takiej starej już buni, droższa od np pierwszego przeglądu gwarancyjnego czy reszty jaka zostanie z ubezpieczenia OC+AC? :)

          E39 jest bardzo poważana, robi grube tysiące, a części wbrew opiniom, nie są tak drogie bo silniki nie są jakieś wyczarowane, jeździ tego dużo i ma już swoje lata więc nie ma podatku od nowości za 1,2 tCe :P

          zawieszenie (i tak gwarancja nie uzna) to w sumie rzecz której można pewnym. Z drugiej stronie po 2 latach jak np padnie klima czy coś z elektryki, to i tak cena będzie podobna.

          1. Leniwiec Gniewomir 3 stycznia 2014 o 15:45

            Nie wiem, jak w E39, ale mój ojciec za zrobienie rozrządu w swoim Legacy (wspomnianym już przeze mnie) zapłacił jakieś chore pieniądze. Inna rzecz, że to + wymiana chłodnicy (700 zł) to były jedyne pieniądze, jakie zostawił w warsztacie przez ok. 7 używania tego samochodu.

            Poza tym ja też nie mówię o nowych samochodach. Moja Madzia w marcu skończy 17 lat a niecałe 2 lata temu kosztowała mnie 3100zł. Każdy, kogo stać na jakąkolwiek nówkę-salonówkę, jest dla mnie niewyobrażalnym krezusem i równie dobrze może sobie zamiast Logana kupić to E39 ;-)

            1. Silent_bb 3 stycznia 2014 o 15:53

              Weż pod uwage, że w e39 w dieslu rozrząd jest w zasadzie nieśmiertelny :)

              Wiec wymiana jako taki to małe prawdopodobieństwo. A ceny częsci nie odbiegają od cen inncyh marek. Do tego jeśli posiadasz zdolność czytania ze zrozumieniem możesz znaleść dużo opini w necie na temat nieoryginalnych częsci na których da sie zrobić rozsadny przebieg.

              1. Leniwiec Gniewomir 3 stycznia 2014 o 16:00

                Jeżeli Ty też posiadasz zdolność czytania, zauważysz to, co pisałem już kilka razy powyżej – że niektórzy jednak niejako z musu potrzebują jeszcze bardziej budżetowych rozwiązań niż E39 naprawiana z użyciem niedrogich zamienników. Samochód tej klasy nigdy nie będzie naprawdę tani w eksploatacji, bo nie był pomyślany z myślą o tym. No dobra, wyjątkiem może być W124, którego swoją drogą strasznie bym chciał. Ale dobry, niezajeżdżony W124 to też nie jest tania impreza.

                Gdyby naprawdę dało się niedrogo jeździć Betami i innymi samochodami z tego segmentu, Dacie i inne tanie jeździdła zwyczajnie nie miałyby racji bytu.

                A, no i jeszcze jedno: ludzie z działalnością. Pamiętajcie, że nówki korzystniej się amortyzują ;-)

                1. Silent_bb 3 stycznia 2014 o 16:04

                  Wybacz jeśli poczułeś sie  urażony tym co napisałem. Tu nie chodziło o Ciebie, ale ogólnie o sytuacje. Forów jest cała masa i przy odbrobinie chęci i zdolności rozpoznawania znaków pisanych można kupić cześci zbliżone jakościa do oryginału.

                   

                  Wiem co masz na mysli, bo e39 od dawn abylo moim marzeniem, ale z racji braku gotówki musiałem na jakiś czas zadowolić sie e34.

                  Jeśli chodzi o kupowanie plastikowch samochodzików a'la Logan, to naprawdę podliczając koszty zakupu utrzymania itd, to zdecydowanie wole używane auto wyzszej klasy bo kasa wyjdzie na to samo, ale frajda z jazdy jest nieporównywalna.

                  1. Leniwiec Gniewomir 3 stycznia 2014 o 16:10

                    Ale czemu zaraz urażony? ;-) Plażo proszę. Tu nie ma powodów do obrazy, to zwykła dyskusja jest!

                    1. Silent_bb 3 stycznia 2014 o 16:13

                      Chodziło o forme:), że mogłbyś sie poczuć posądzony o brak umiejętności czytania ze zrozumieniem :)

              2. Sukuremu 3 stycznia 2014 o 16:03

                Dlateg w całokształcie uważam że jeśli ktoś jest na tyle próźny że woli kupić nowy bubel niż coś rozsądnego, jest zwyczajnie bogaty i leniwy.

                :) generalnie rozumiemy się. Nawet najtańsze nowe auto to nienormalne pieniądze które można wydać tysiąc razy lepiej! :)

                1. Leniwiec Gniewomir 3 stycznia 2014 o 16:10

                  Tu się zgadzam ;-) Z jednym wyjątkiem: firma/dział.gosp. i "robienie kosztów" (patrz wyżej). Nówki po prostu korzystnie (długo) się amortyzują. No i więcej opcji leasingowych itd. Nie zmienia to faktu, że gdybym musiał kupić nówkę-salonówkę (zakładając, że byłoby mnie stać), miałbym kłopot. Po prostu nie ma aktualnie na rynku "normalnego" samochodu (czyli nie kosztującego tyle, co niezła chałupa), który by mnie kręcił. A już spośród 5-6 latków miałbym co wybierać.

                  1. Silent_bb 3 stycznia 2014 o 16:14

                    5-6 latka w leasing tez można wziąść, nawet na osobe prywatna ;)

                    1. Leniwiec Gniewomir 3 stycznia 2014 o 16:15

                      No to teraz się zacznie.

                      WZIĄĆ!!!!! Tam nie ma "ś"!!!

                    2. Pawlutrk 15 lutego 2016 o 23:26

                      Maksymalny wiek auta w momencie zakończenia leasingu nie może przekroczyć 8 lat.

                  2. Sukuremu 3 stycznia 2014 o 16:15

                    A w tej kwestii to mam podobnie :D 1 w coupe! :> kontrowersyjna, ale jak bym nie miał na 135M to zwykła z jakimś dobrym motorem też by mogła być! :D

                    A tak auta mają przód-napęd i są brzydkie! :(

    1. Leniwiec Gniewomir 3 stycznia 2014 o 16:30

      Wybacz, to jest ten jeden konkretny błąd językowy, którego nienawidzę równie mocno, co mlaskania przy jedzeniu. Ohyda.

  16. sosek 3 stycznia 2014 o 22:56

    Duster brzydki i kruchy, hurr durr. To kawał prawdziwego offroadu za śmiesznie pieniądze. http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=5XZOAs127Gg Wątpię by X1 potrafiło takie rzeczy (mogę się mylić).

    Strasznie się cieszę, że padł mój ulubiony argument: 
    'Za 40k PLN to nie kupię Dacii, bo mogę mieć używane "E czy dziewieńć" i wozić się w niesamowitym komforcie marki BMW.'

    a) Ktoś musiał kupić wcześniej takie auto za absurdalne pieniądze, byś mógł ślinić się do jego komfortu z odzysku. I bez armii "ktosiów", którzy kupują nowe auta całe to polowanie na 'komfort y prestyż używki' skończy się bardzo szybko – wzrostem cen do poziomu absurd*koszmar.
    b) Co robisz, kiedy "na amen" zepsuje się pralka? Przeglądasz Gumtree w poszukiwaniu używanego Miele za 1200 zł czy idziesz do dowolnego sklepu i kupujesz Gorenje za tę samą cenę z pięcioletnią gwarancją? Miele powinno prać lepiej i bardziej komfortowo, w końcu kosztuje pięć razy tyle co "zwykła" pralka. A można przecież kupić i używaną za 300. Kto kupuje nowe za 1200, ten "bogaty i leniwy". 
    c) Czy kojarzysz kogoś, kto szczyci się używką Patek Phillipe czy Panerai, bo Atlantiki czy Orienty są brzydkie i nie mają tego "komfortu"? Czy znasz kogoś, kto szczyci się kupnem używanych butów, bo ci co kupują nowe, ale tanie (takie z CCC) są 'bogaci i leniwi'? Traktowałbyś kogoś takiego poważnie?
     
    PS. 'Mam gdzieś opinie sąsiadów, więc kupiłem e34 i teraz mam dwustrefową klimatyzację i V8.'  Taki niepokorny, WOW, uszanowanko. Kup R25, Safrane, XMa, Xedosa 9 albo Camry XV10 skoro 'masz w nosie opinie rodziny/sąsiadów'.  

    1. Sukuremu 4 stycznia 2014 o 16:07

      No widzisz, więc zaczynamy rozmowę:

      Do dustaera jako autka nic nie mam, jest IMHO właśnie ostatnim bastionem (przynajmniej przed liftem) wtrysku pośredniego i silników wolnossących.

      a) – Znam zasadę działania rynku, bez nówek, nie ma używek. Kiedy ktoś kiedyś kupował mojego buczka, wydał na niego koszmarne pieniądze, ale wiedział co dostał. Było to przepłacone? Najwyraźniej ktoś kto miał na zbyciu ~200tyś zł (w przeliczeniu na dzisiejsze) nie bolało ich wydanie na auto, kawał żelaza do wożenia się z pkt. A do pkt. B. Firmy mają politykę kupowania nowych – proszę bardzo. Ludzie którzy mają faktycznie pieniądze, kupują E-class i GS – proszę bardzo. Jeśli ktoś woli przepłacić za kosiarkę 40 tyś zł, proszę bardzo. Piszę to co ja bym zrobił. Czyli albo kupił faktycznie nowe auto które jest coś warte albo rozejrzał się za używką. Nowe, tanie badziewia nie są warte swojej ceny bo jak widzę auto ojca, moje służbówki, to po prostu oczy wypadają jak to wszystko się sypie w oczach.

      b) – wydanie 1000zł a 40 000 to jest różnica ;) koszt naprawy takiej pralki prawie zawsze przewyższa koszt jej zakupu. W wiekowym aucie części lecą w dół wraz z ceną auta (do pewnego momentu oczywiście). Pralka pierze jak to pralka, już nie ma aż takich różnic jak kiedyś. Mogę poczekać, może być głośniejsza, może być brzydsza/ładniejsza. To są detale bo każda nawet najtańsza pierze i ma gwarancję. A jeździć za grube tysiące byle jak, płacić potem jeszcze więcej za gwarancje i inne bajery, to jednak całkiem co innego. Poza tym pralką się nie lansujesz, nawet taką nową, a ludzie myślą że jak kupią nowe to wzbudzą zazdrość swoim prestiżem. Dustera bym porównał do np. Candy za 800zł :P

      A tak mi się przypomniało że np jak kupowałem zmywarkę to wolałem dopłacić, pokombinować i zaciągnąć trochę pasa na jakiś czas i kupić Boscha z metalową podłogą made in Germany, a nie np w.w Candy czy tam i inne Gorenje. Dokonałem IMHO rozsądnego wyboru czyli dopłaciłem do czegoś 20% droższego jednak 50% bardziej funkcjonalnego i trwałego. More value for money.

      C) buty to znowu temat jak z pralką. W dodatku dużo bardziej niehigieniczny (IMHO). A przepłacenie za nawet jakieś drogie buty to burżujstwo i przesada w drugą stronę (płacę ile chcę bo sram hajsem… ale kto bogatemu zabroni).

      P.S.

      A dlaczego miał bym kupić którekolwiek z twoich przykładów? Mają kosiarki a nie silniki, przedni napęd, nie podobają mi się stylistycznie, brak im wyposażenia na którym mi zależy, nie ma wszystkich w kombi ( <3 ).

       

      Pewnie wiele rzeczy mi się pozapominało ale to tak na start (?) :)

      1. sosek 4 stycznia 2014 o 17:25

        Pierwsza rzecz: Brzydzę się ludzmi, którzy używają przymiotników leniwi i bogaci w jednym zdaniu, zwłaszcza, gdy mówimy o kupnie nowej Dacii. Ja wiem, Polska, tutaj 35 tysięcy to roczny zarobek netto, każdy orze jak może i kombinuje, ale trochę, bulwa, przyzwoitości. 

        a) To co nie jest nowym, tanim badziewiem? -__-
        b) No nie ma różnicy – jest ona subiektywna, z gatunku 'a bo to dużo pieniędzy dla mnie'. Kupno pralki za 10 000 zł ma takie samo uzasadnienie ekonomiczne jak kupno BMW za 200 000 czy, zegarka za 110 000 (Patek) czy komputera z jabłkiem za 14 000. To ma prać/jeździć/pokazywać czas/służyć do obsługi maila. Reszta to szorowanie ego szczotką drucianą z napisem 'prestiż'. 

        W moich przykładach chodzi o to, że każde z tych aut ma circa dwustukonne V6 lub R6, upmarketową ofertę i jednocześnie pochodzi z niekojarzonych z tym segmentem marek. Dodać do tego można np. Omegę A, bo przecież RWD.
         Mówienie, że 'mam gdzieś opinie innych, więc kupiłem wypasiony starszy model najpopularniejszej marki premium na świecie (stan na rok 2013)' to naiwna wiara we własny obraz, tak bardzo 'bezkompromisowego'. 

        Gwoli ścisłości: Odpowiednik BMW E34 touring z M60 to F11 z N63. To raczej 300 000 PLN.

        1. Leniwiec Gniewomir 4 stycznia 2014 o 17:45

          Oj, wierz mi, są ludzie leniwi i bogaci (zazwyczaj korpogeneralicja, która co prawda w robocie siedzi absurdalnie długo, ale nie robi NIC – źródło wiedzy: moja Wybranka, w przeszłości asystentka CFO i jednego z członków zarządu pewnego dużego banku), ale prawdą jest to, że absolutnie nie da się tego powiedzieć o przedsiębiorcach, którzy założyli własne firmy. Są wśród nich ludzie, którzy trzepią bardzo ciężką kasę, ale doszli do tego jeszcze cięższą harówą. Inna rzecz, ze ani jedni ani drudzy zazwyczaj nie jeżdżą Daciami ;-)

          Ale z tym 35k netto to pojechałeś. Może to i jest średnia, ale prędzej brutto. A podawanie dochodu brutto jest jak podawanie długości januszka razem z kręgosłupem.

          Wracając do meritum – dla mnie Logan MCV, Dokker czy Duster to naprawdę sensowny wybór dla małych przedsiębiorców, prowadzących jednoosobową działalność, zarabiających "coś tam" ale nie koszących kokosów, chcących kupić (lub leasingować) nowy, praktyczny samochód i wrzucać sobie np. raty leasingu w koszty. Tacy ludzie nie patrzą na "fun factor" – samochód ma być narzędziem i już. Sam prowadzę działalność i wiem, że nówka się po prostu dużo korzystniej amortyzuje, a to też jest jednak jakiś tam argument. Inna rzecz, że wątpię, czy kiedykolwiek będzie mnie stać na jakąkolwiek nówkę-salonówkę ;-) A jeśli będzie mnie stać – rozważyłbym osobowego Dokkera i dozbieranie kilku tysięcy na jakiegoś staruszka. Dokker – do pracy, wożenia gratów itd. a staruszek dla frajdy. Przecież tak też można, nieprawdaż?

          1. sosek 4 stycznia 2014 o 19:01

            DYGRESJA
            No przesadziłem trochę, o dwa tysiące – średnia to 3900 PLN brutto, mediana jakieś 3000 (brutto). Daje to 2800 netto miesięcznie — 33 tysiące rocznie. O ile mamy umowę o pracę (a 1/4 nie ma). 

            Co do bogatych a leniwych – no jest Paris Hilton czy Grycanki, są inne trust-fund kids – taka egzotyka. Dalej nie brnijmy, bo w gruncie rzeczy się zgadzamy.

            Inna sprawa, że w sprawie tzw. jednoosobowych przedsiębiorstw to ja się nie zgadzam z językiem polskim, bo dla mnie pan Mietek co naprawia telewizory czy ściąga simlocki to rzemieślnik, nie żaden "przedsiębiorca". Nawet jeżeli ma działalność gospodarczą. I traktowanie go na równi z właścicielem dziesięcioosobowego warsztatu to nadużycie – prawne i semantyczne.
            PO DYGRESJI

            Pewnie, że można. Dacia jest fajna w kategorii 'No nonsense' – jak dziesięć lat temu Skoda. W kategorii funcarów-drugich samochodów E34 jest fajne, choć pewnie wolałbym Audi C3/C4, stare Volvo czy jakąś włoszczyznę. Idealną sytaucją dla mnie – osoby, która lubi samochody, a jednocześnie strasznie się wpienia jak coś nie działa, jest kupno jakiegoś sensownego nowego jeździdła rodzinnego – Aurisa ST, 308 SW, Megane GT, i30 SW czy jeszcze niedostępnego Civica kombi. Z benzyną, gwarancją i bez problemów, że przez najbliższe 100-200 tysięcy km (jakieś 10 lat, licząc średnią 20 000/rok – patrz dane ACEA) będę musiał w nie inwestować a do tego zakup zabawki – takiej, do której mam cierpliwość, chęci i nie przeszkadza mi to, że trzeba dłubać – bo to plastik się odkształci, bo guma sparcieje czy zdarzy się milion innych rzeczy, które zdarzają się w minimum dwudziestoletnich autach. I na to każdy przedstawiciel klasy średniej powienien móc sobie pozwolić. A że w Polsce (jeszcze) nie może, to nie moja wina.

            Niefajne natomiast jest wycieranie sobie ust sloganami o bogatych i leniwych, komforcie, prestiżu, szpanowaniu nówkami (tak jakby E34 z V8 to nie był szpan) czy rzekomej papierowości wszystkich nówek. Bo to dorabianie ideologii, która z rzeczywistością mija się o mile. 

            1. Leniwiec Gniewomir 4 stycznia 2014 o 19:15

              Cholera, a już myslałem, że zaczynam powoli zbliżać się do średniej krajowej, a ta poszła w górę i wciąż dupa :P Inna rzecz, że już nawet nie pamiętam, jak wygląda umowa o pracę, a na czas n-okr. nie miałem nigdy.

            2. Sukuremu 5 stycznia 2014 o 20:15

              Ja się streszcze. To jest nierozsądne wydawać tyle kasy, najczęściej na kredyt. Mnóstwo ludzi kupuje nowe auta tylko po to żeby pokazać że mam, kisi je w garażu i robi 3k km rocznie. Płaci za nie kredyty, pożyczki, zastawia się. W skrócie o to mi chodzi. Naprawdę mało ludzi kupuje auto z drowym rozsądkiem i świadomością co i jak. Duster jest fajny, ale nie w bieda-edycji gdzie kupa pieniędzy nie przekłada się na ich użyteczność. Dane o zarobkach jakie przedstawiłeś to sama cena zakupu. Gdzie utrzymanie auta i rodziny ( :D )? Nowe auto to jest przejaw pewnego rodzaju "ale mi się kurwa powodzi" i tyle. I o ile ludzie którzy rocznie zarabiają tyle co ja w dekadę, mogą sobie na to pozwolić i kupują rzeczy rozsądne, jak np te auta które wymieniłeś (nówki), tak kupienie biednego dustera, czy Mondeo z EcoCiulstwem za ostatnie mozliwości kredytowe, nie jest rozsądne.

              Co do mojej bety to szpan jest tylko dla osób które wiedzą co i jak, i też nie dla każdej. Wszyscy z odziny i sąsiedzi patrzą na nią jak na starą, zburaczałą , napewno awaryjną maszynę która pewnie ma przejechane milion kilometrów i pod maską schowane 1,8.

              Tymczasem mogę popatrzeć z uśmiechem na ustach na pana w Golfie 7 który wydał jeszcze więcej i musiał dopłacać za 3/4 wyposażenia a pod maską dalej nie ma szału :D ale to już taki "efekt uboczny" dostrzeżony z czasem i bawi to tylko mnie kiedy on się napina a potem znika w tylnym lusterku.

              Gdybym chciał szpan bym kupił w tej cenie np E36 coupe (z w.w. 1,8 ^^)

              1. sosek 8 stycznia 2014 o 10:02

                Teoretycznie mogę się zgodzić – choć mówienie, że nowa Dacia jest bardziej poważana od starego BMW jest trochę naiwne. Przecież Dacia nie dość, że francuska, to jeszcze rumuńska jest (lub odwrotnie) ;)

                A, takie pytanie z ciekawości – czy Twoim rozsądne kupowanie samochodów odbywa się tylko za gotówkę? Czy jak mam potrzebę kupna auta, to mam zbierać przez 5 lat, a potem wywalić forsę na stół u dealera zamiast brać kredyt, w sumie na jakieś 110% wartości samochodu (takie oferty znam)? I czy tak też, Twoim zdaniem, robią ludzie kupujący C-Klasse/A4/BMW 3, albo i lepiej?

                Co do Mondeo – chodzi ci o tego dwulitrowego EcoBoosta, co jest też montowany w Volvo S60, Jaguarze XJ czy Freelanderze? To ma 240-250 koni i daleki byłbym od opowieści o tym, że to zła jednostka. A najtańszym silnikiem do Mondeo jest obecnie 1.6 Duratec – 120 KM na wtrysku pośrednim. By być sprawiedliwym: w następnej generacji go wycofają i pewnie zastąpią tym śmiesznym trzycylindrowcem z Focusa.

                1. Sukuremu 10 stycznia 2014 o 10:14

                  Myślę że dla większości ludzi nowa Dacia jest badziej poważana od starego grata za jakiego jest uważany jest mój buczek (nie jest odjebany na łał tylko wygląda jak seria). Kto się interesuje np czytelnicy tego bloga, ten pewnie by wolał jakiekolwiek inne stare auto, ale z moich rozmów z setkami ludzi (pracowałem ładnych kilka lat jako handlowiec) to zawsze ignorancja techniczna i stereotypy biorą górę. Czyli nowe > stare.

                  Rozumiem że rozsądne jest kupowanie auta na kredyt :) Jak są okazje, dobre oferty, ewentualnie nas zwyczajnie stać. Dużo osób tak robi, bo szkoda wykładać na raz taki gelt. Ale jeszcze inni zbierają gotówkę, dodatkowo mają resztę ze sprzeaży 3-4 latka i idą po nowe :) To są ludzie którzy sobie na to mogą pozwolić, robią to rozsądnie. Ale wiele osób woli pod blokiem w dziurze mieć nowe auto za kredyty na pokaz niż kupić coś rozsądnego. Widziałeś jakie RRSO widnieje w stopce reklamy mikro pożyczek? 1980% ^_^ Ale mają klientów na to! I tak samo jest z biednymi wersjami samochodów (IMHO).

                  O EcoBoost'a którego chciałem pojechać to litrowa kosiarka :) Z ciekawości poczytałem trochę i nie wierzę w żywotność tego silnika :P i podobno też łba nie urywa i zwykły 1,6 jednak sobie lepiej radzi (w Focusie). W Mondeo ten mały miał być wszędzie poza Polską, ale może i u nas będzie? W to się nie zagłębiałem. No i osobiście wolał bym "starego" 5 cyl. motora z Focusa ST lub RS :D (ten dzwięk!!!) zamiast 2.0.

                   

                  Ogólnie dzięki za rozsądną rozmowę/przekomażanie się :) w sieci to nie zawsze się zdarza :P

  17. Adam 3 stycznia 2014 o 23:31

    Oj oj oj… hmmmm, będę polemizował na temat Dustera:)

    Bo patrząc na nią nie można mówić, że jest to SUV z wysokiej półki, nie może stanąc obok innych "markowych" konstrukcji ale!!

    -masz 50tys, co kupisz nowego za tą kasę?? Tak żeby było przestronne jak kombi, nie wieszało się na krawężniku i miało chociaż klimatyzację?

    -materiały i wykończenie jest tanie bo… to tani samochód

    -blacha nie jest taka lipna

    -konserwacja ma mistrza (bedziesz miał chwilę rzuć okiem na ilość dichtu w nadkolach)

    -wydaje mi sie, że ma ocynk

    -diesel jest do dupy, i tak samo do dupy jest w Reno

    -benzyniak słaby, ale wytrzymałość ma dość dużą (kangoo ojca zrobiło 350tys i nie brało oleju)

    Tam gdzie się dało cieło się koszty, ale osobiście uważam, że to stosunkowo dobre auto i wole Dustera niż np. niski model Opla, VW czy innych popularnych dupskowozów.

    Skąd moja opinia? Bo sam poleciłem teściowi ten samochód, oglądałem, siedziałem, prowadziłem i ze wsząd to autko jest poprawne. Jeśli ten na ulicy spotkany, brązowy Duster nie odpowiada, to wiadome że nie będzie pasował naszym gustom, poprostu Stock is 4 Sucker. Ale widziałem na guglu Dustera przygotowanego do offroadu-takim już mi było przyjemnie się wozić:)

    Na uwagę z kolei zasługuje haniebny fakt produceta VAG i BMW, ich nowe samochody mają coraz więcej plastiku i zatracają duszę…

    pozdro:)

     

  18. Anonim 14 stycznia 2014 o 23:59

    dacia jest super i już. DIZAJN JEST DLA LESZCZY NO CHYBA ŻE MA SIĘ KASĘ

  19. Habis 28 stycznia 2014 o 23:24

    W całej dyskusji o wyższości starych bogato wyposażonych BMW  a ,,biednymi" nowymi autkami nawet klasy budżetowej brakuje mi argumentów o bezpieczeństwie. Jeżeli jesteś jescze młody to nie zawracasz sobie tym głowy ale wyobraz sobie że masz kochaną żonę i dzieciaczka w foteliku i do czego teraz ich wsadzisz? Do nowego crossovera (mam Ix35) gdzie masz systemy bezpieczeństwa 10 poduszek i kurtyny czy do starego E34, co do którego możesz być pewien że ma bogatą przeszłość powypadkową? Nie wiem ile poduszek ma ta Dacia ale ludzie którzy ją kupją jaką nową wiedza że nie była bita kombinowana czy spawana z dwóch. I sama ta świadomość jest warta dla nich te 40k. Pozdrawiam

    1. sukuremu 29 stycznia 2014 o 00:01

      No widzisz. A ma mysle ze nie ma z tym az tak zle. Ogolnie od poczatku nie przyjalem ze nie uperam sie przy e34 czy innym bmw, tylko ogolnie starszym ale klase wyzszym aucie. A akurat co do mojeh e34 sie nie boje. Bo moze nie mam kurtyn, ale 2x poducha z przodu i calkiem dobrze zrobiona krate kabiny. Testy sa naprawde dobre i nawet gwiazdki sa jak sie patry. Poza samymi gwiazdkami auto dobrze przeszlo testy amerykasnkie. Ktore pojazaly ile sa warte gwiazdki przy zmianie, nawrt mjnimalnej, warunkow testow ;) i wiem ze to jest auto starsze, ale za podniesionego i30 z fwd bym jej nie zamienil ;) pozdrawiam.

    2. Leniwiec Gniewomir 29 stycznia 2014 o 10:55

      Nie jeździsz po to, by się rozbijać. Moja Madzia na ten dany przykład nie ma nic – ABS-u, poduszek, napinaczy, wzmocnień chyba też nie, jedyną ochroną jest rdza pokryta lakierem. PATRZ JAK BARDZO SIĘ PRZEJMUJĘ

      Podejrzewam, że mimo wszystko lepiej jest wozić małe dzieci czymś takim, niż szarpiącym autobusem (po uprzednim odczekaniu paru dłuższych chwil na wietrze i mrozie).

  20. pauleta 29 stycznia 2014 o 02:52

    zgadzam się w 1oo % zwłaszcza jeśli chodzi o smutną grupe społeczną bezmyślnego użytku codziennego czyli w moim otoczeniu niestety wiekszość użytkowników którzy byle by było tanio mogliby jeździć kosiarką z większą zabudowaną budą z materiału plastikopodobnego:/ehh żal…( i oby to nie było moje mega drogie w utrzymaniu bmw:]) btw uwielbiam autora tego artykułu;)pozdr

    1. Tommy 29 stycznia 2014 o 08:31

      Nie wyciągaj pochopnych wniosków – ja słyszałem, że z autora to straszny buc jest

    2. Leniwiec Gniewomir 29 stycznia 2014 o 13:45

      Obywatelko. Każdy jeździ tym, na co go stać – podejście "byle taniej" jest zrozumiałe, gdy ktoś ma ważniejsze wydatki. Np. czynsz i rachunki za prąd. Albo jedzenie. A nie każdy zadowoli się zbiorkomem – wszak samochód to też narzędzie pracy.

  21. pauleta 29 stycznia 2014 o 21:08

    strasznie się tu wszyscy spinacie i posuwacie się o wiele za daleko z odbieganiem od tematu poruszając kwestie np tego że kogoś może nie stać bo ma rachunki itd, każdy ma i ja mam je również i nie zadłużyłabym się tylko po to by jeździć bardziej wypasioną furą od innych tutaj została poruszona kwestia zakupu nowego samochodu za 50 tyś. brzydkiego wykonamego z tandetnego materiału itd uważam że za te pieniądze można znaleźć samochód z wyższej klasy ale pare lat starszy również nie bity i niewyekspolatowany do granic możliwości tym samym jeżdzić autem ładniejszym, bezpieczniejszym i mniej awaryjnym itp itd ciesząc oko, i mając większą frajde z jazdy i użytkowania równoczesnie odczuwając wieksze bezpieczeństwo że nasz nie plastikowy samochód nie złoży się jak pudełko zapałek:/ niestety dla niektórych to nie ma znaczenia pisząc o grupie użytkowników dla których ważne jest by było tanio miałam na myśli że są to ludzie którzy nie przywiązują wagi do tego czym jeźdżą nie odczuwają spejalnej więzi ze swoim samochodem używają go do przewozu rzeczy i ludzi z punktu A do punktu B i tyle no jeszcze żeby mało palił i był NOWY wow!bo taki najlepszy:/ehh dla mnie samochód jest czymś ważniejszym niż tylko przedmiotem który zawiezie mnie tu i tam, oczywiście miło kiedy jest nie zawodny( jest tak kiedy się o niego dba) itd nie będę się tu rozwodzić nad tym bo teraz ja będę odbiegać od tematu, niechciałam tu urazić nikogo(wyraziłam swoją opinie odnośnie artykułu), kogoś kogo nie stać itd.różnie bywa w życiu niestety:/ ale nie o tym był artykuł, był o ludziach którzy mając 50 koła kupują np takiego cudaka i wydaje im się że są panami, i tutaj pytanie dlaczego?dlaczego ludzie kupują brzydkie samochody?skoro mając taką kase stać ich na coś lepszego?właśnie dlatego bo mogą się pochwalić ja mam nowe z salonu i mało pali itd nie przywiązują wagi do tego czy samochód jest ładny czy nie, z czego wykony?bo dla nich to przedmiot bez duszy, wiozidupsko i tyle…

    1. Leniwiec Gniewomir 30 stycznia 2014 o 00:15

      Tacy też są i rzeczywiście nie ma się co spinać. Ja mając 50k miałbym dużo innych pomysłów jak je wydać (i wierz mi, na samochód przeznaczyłbym max połowę tego, reszta poszłaby na rozbudowę instrumentarium), ale trafia do mnie np. argument robienia kosztów w firmie. Nówka inaczej się amortyzuje niż używka. Sam prowadzę działalność, więc odrobinę liznąłem temat (choć na zakup nówki-salonówki zdecydowanie się nie zanosi – i to nawet gdyby było mnie stać).

      Ludzie są różni i mają różne potrzeby. To, że my kochamy samochody, nie znaczy, że inni też muszą.

      1. pauleta 30 stycznia 2014 o 00:23

        tak;) nie muszą;) pozdrawiam

      2. Tommy 30 stycznia 2014 o 07:43

        Wszyscy kochają samochody. Pokaż mi człowieka, który nie rozmarzyłby się na widok klasycznej Alfy sunącej niespiesznie po malowniczej drodze wzdłuż wybrzeża, a ja udowododnię Ci, że on nie żyje.

        Chyba chodzi o to, że niektórzy mają w sobie zbyt mało szaleństwa żeby przeskoczyć nad tymi społecznymi utarciami i po prostu sprawić sobie samochód, który będzie rozlewał benzynę, zionął ogniem i rżnął właściciela jak tanią dziwkę. Olać te wszystkie punkciki z ulotki promocyjnej i kupić coś co ma dopalacze i otwierane bez ramek drzwi – i mieć głęboko, że sąsiad ma nowsze, a ten model z salonu miał uchwyty na kubki i darmowe ubezpieczenie w pakiecie.

        Jeśli w pewnym momencie życia zaczynasz zastanawiać się, czy ta frotowa pidżama nie byłaby jednak praktyczniejsza niż bokserki albo spanie nago to znaczy, że zbyt głęboko popadłeś w nieuleczalną chorobę, którą ja nazywam "praktycznym podejściem do życia".

        Kupujesz więc praktyczny samochód, praktyczne meble do salonu i praktycznego psa, przypominającego mysz, który nie zostawia wszędzie błota i nie wpierdala Twoich kapci za każdym razem kiedy tylko zostawisz go samego. Masz praktyczną matę prysznicową i praktyczną folię na pilocie od telewizora – co by się przypadkiem nie zalał praktyczną herbatą z torebki.

        Naprawdę nie dziwię się, że tacy ludzie przejawiają później frustrację i nienawiść do osobników, którzy w ciepły sobotni poranek myją swoje samochody z uśmiechem na twarzy mając na tyłku kolorowe bokserki i tańcząc po podjeździe do rytmu piosenki grupy a-Ha…

        1. Leniwiec Gniewomir 30 stycznia 2014 o 10:10

          Ok, z tą klasyczną Alfą trafiłeś. Choć też nie do końca – prawda istnieją ludzie, którzy nie rozmarzyliby się na jej widok. Nie są to jednak ludzie, których Ty czy ja chcielibyśmy zaprosić na grilla na domowej roboty burgery (co mi przypomina, że muszę po wypłacie kupić dobre mięsko, bo mam straszną ochotę na bułę z tłuszczami wielonasyconymi i cholesterolem), gdyż najprawdopodobniej zrobiliby nam wykład na temat naszego uczestnictwa w przemyśle mordu i przemocy, po czym poprawili rurki na chuderlawej dupinie, wsiedli na rowerek i pojechali wypłakać się komuś, że spędzili właśnie kilka chwil z odrażającym, szowinistycznym mięsożercą. Ewentualnie ocierając tłuszcz z wąsów wymądrzali się, że zamiast tego włoskiego złoma należałoby kupić Paska W Tedeiku. Nie wiem, który gatunek jest gorszy.

          O, drzwi bez ramek. Jak ja to lubię. Starsze Subaryny je mają (co się, do smętnego chuja, stało z tą zacną niegdyś marką w ostatnich latach?!). I mój wymarzony DS. Jechałem raz takim razem z moją Wybranką. Od razu zrozumiała, czemu je tak uwielbiam, co – choć nie ma prawka – dobrze o niej świadczy.

          O, właśnie – samochód nie musi mieć dopalaczy i zionąć ogniem, by był magiczny. Przykładem jest właśnie wspomniany przeze mnie DS, który służy do tego, by bujać się nim niespiesznie, wdychać zapach starego samochodu i wydawać nieartykułowane radosne kwiki, na widok każdego drobnego detalu, który jest zupełnie z dupy, z kosmosu i do niczego nie podobny. To też jest miłość do samochodów.

          Niestety, są sytuacje, gdy praktyczny samochód jest koniecznością. Np. często musisz wozić jakieś bambetle (a regularne wynajmowanie kombiaka czy vana zwyczajnie się nie kalkuluje). Albo masz dzieciory. Ja na ten dany przykład muszę mieć możliwość załadowania sprzętu, dlatego roadster bez bagażnika odpada. Odpada też jakikolwiek sedan, gdyż nawet jak da się w nim złożyć siedzenia, to SWR Henry 8×8 ni wała nie wejdzie. Dlatego ideałem byłoby dla mnie mieć dwa: coś praktycznego właśnie (ale praktyczne nie musi oznaczać beznadziejnego – taki Forester na ten dany przykład), do codziennego śmigania, wożenia rodziny i bambetli, i coś dla frajdy. Jednak nie każdego stać, dlatego kupuje się to, co potrzebne, po cichu licząc na to, że wysiłki kiedyś się opłacą i będzie można wyposażyć się dodatkowo w coś, co wywoła banana na twarzy i ciasnotę w spodniach. Póki jednak nie ma finansu – pozostaje zadowolić się tym, co jest nam niezbędne.

          A, i nie mam praktycznego psa. Mam trzy niepraktyczne koty, które strasznie chcą towarzyszyć mi w łazience i co noc próbują włamać się do sypialni, by położyć się Wybrance i mi na twarzy i mruczeć z radości, oraz średnio praktycznego króla, którego ulubionym pożywieniem są kocie chrupki, papier i kable. I moje klapki. Ależ to są zajebiste egzemplarze, cała czwórka. Nie zamieniłbym ich na nic niekłopotliwego.

          I nie owijam pilota praktyczną folią. A to dlatego, że nie mam tv. Według mnie koniec życia nadchodzi właśnie przed telewizorem.

          1. Bebok 30 stycznia 2014 o 11:22

            Leniwiec! Napił bym się z Tobą wódki :D Dobrze gadasz :D

            Co do wozideł, ja np zawsze chciałem mieć takiego Trafica Longa Passenger'a jako drugie auto :) imprezowóz, wożenie gratów, spanie na wyjazdach :) super opcja. A że takim pare setek tyś zrobiłem to wiem że przy odpowiednim traktowaniu jest fajnym, ekonomicznym i niezawodnym autem! :)

            A tak na co dzień na szczeście złożyło się to co lubię z tym co jest dostępne na rynku :D czylo dupne kombi z jeszcze dupniejszym motorem! :>

            1. Leniwiec Gniewomir 30 stycznia 2014 o 11:25

              Wódki nie, nienawidzę świństwa, nie tykam nawet kijem, ale jeśli byłbyś Waść chętny na jakąś miłą łychę na ten dany przykład, to ja, jeżely Pan pozwoly, z przyjemnościom!

  22. Bebok 30 stycznia 2014 o 11:26

    Łychę? :) Jakie są inne tego synonimy? :P

    A ja jestem z GOP'u więc mam niedaleko, więc nie strasz nie strasz, bo się…

    schlasz :D

    1. Tommy 30 stycznia 2014 o 11:29

      Teee, ale proszę mi tu z bloga meliny nie robić:}

    2. Leniwiec Gniewomir 30 stycznia 2014 o 11:35

      Ejże, ja akurat ze stolycy jestem, bliżej masz do Tommy'ego ;-)

      Łycha to whisky, zasadniczo – w przeciwieństwie do wódy (która jest dla mnie wcieleniem ohydy) bardzo ten trunek uważam. Lubię też dobre piwko. A schlać – też niekoniecznie. Unikam tego stanu gdyż albowiem nie lubię. Taki dziwaczny ze mnie egzemplarz, życie na trzeźwo mi lepiej wchodzi. Co innego wypić kulturalnie szklaneczkę czy dwie ;-)

      1. Bebok 30 stycznia 2014 o 11:39

        Tommy, ty nie narzekaj, tylko jak będziesz mieć wolny weekend, zapakuj się, zgarnij mnie po drodze, a teraz z Kato do Wawy jest 3 – 3,5 godzinki więc niedaleko :P

        Schlać się też nie za bardzo lubię, ale kaca miewam rzadko :) Piwko lubię bo smakuje, whiskacza tylko z Colą jako perfum i wódę dla ceremoniału, o! :> Tak wygląda to z mojej strony :)

        1. Bebok 30 stycznia 2014 o 11:43

          P.S.

          tak po cichu, to z tej strony Sukuremu :P zmieniłem nick żeby NSA sie nie skapneło! :>

  23. Tomek 12 kwietnia 2014 o 22:25

    Psy szczekają karawana jedzie dalej.

    Własciciel Dustera :)

  24. Piotrek 14 kwietnia 2014 o 14:41

    Mnie tam się Duster podoba ;) A wygląd samochodu to kwestia gustu, nie mniej jednak do wszystkiego trzeba podchodzić z dystansem :)

  25. Zigzag 18 stycznia 2015 o 11:10

    chłopie kup se Mercedesa dopiero zobaczysz jaki to szajs a w ogóle z takim podejściem to nie wiem jaki lekarz da radę

  26. dusterro 15 października 2015 o 22:15

    A mi się Duster podoba. Jest surowy, nieokrzesany, prosty w budowie, w środku nieprzekombinowany, łatwy w czyszczeniu. Czyli taki jaki powinien być samochód do codziennej jazdy dla kogoś kto mieszka pod miastem, lub mieszka w mieście i lubi wyskoczyć w teren.

    Przy tym zdumiewające zdolności terenowe – jest o tym mnóstwo filmików na youtube.

    To wszystko z silnikiem diesla, w niezłej wersji wyposażenia, za 70 000 zł. Czyli jakieś jakieś 40-60 000 zł taniej niż konkurencja, która zresztą niezbyt nadaje się teren (np. CRV kosztuje 130 000 zł – diesel, 4×4).

    Chyba, że ktoś woli za tę cenę „markowego” SUVa, 5letniego, z przebiegiem 200 000 km, i z ryzykiem przeszłości powypadkowej.

  27. Piotrek 3 czerwca 2016 o 10:47

    :) Odgrzewam kotleta widze :)

    MIalem duzo samochodow, jestem pasjonatem – szczegolnie terenowek.

    Mam pajero ’92 ktore uzywam do holowania lawety na rajdy, mam dwa suzuki samuraje poprzerabiene do rajdow terenowych.

    I przyszedl taki czas, ze chce miec jeden samochod, na ktory bede mial po prostu wyjebane. W ktory wsiade, zaladuje dzieci, pojade, bede mial assistance i AC. I przez dwa lata (czy ile tam jest gwarancji) – pojade na ten przeglad – zaplace i tez bede mial to w dupie. I bedzie malo palil (nie 14 w miescie jak pajero w dieslu).

    Doszedlem do momentu ze mam juz dosyc samochodow. Co innego grzebanie w rajdowce – w ktorej nie masz cisnienia ze jutro jedziesz do roboty. Mam juz dosyc tego ze sie zesralo pajero a ja rano nie mam czym zapierdzielac do roboty. I zygam ze musze costam znowu przy nim robic, a kazdy mechanik wali focha jak nim przyjezdzam – bo teraz to oni tylko umia klocki wymienic albo pod komputer podlaczyc.

    Świat sie zmienia, a wlasciwie ludzie ;)

Pozostaw odpowiedź Sukuremu Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *