Z reguły nie czytam gazet i magazynów o tematyce motoryzacyjnej, ponieważ w większości wypadków zawierają one treści, które zupełnie mnie nie interesują – jak na przykład czterostronicowy test o tym które opony założone na Skodę model cośtamcośtambardzotanio szumią najmniej podczas jazdy z prędkością 54 km/h.

Żebym w moim BMW albo Fordzie był w stanie usłyszeć oponę musiałbym przestrzelić ją gwoździarką.

Dopiero wtedy syk gwałtownie uciekającego powietrza miałby szansę przebić się przez kakofonię dźwięków generowanych przez silnik, układ wydechowy i sportowe zawieszenie.

Kto na boga w ogóle to czyta?

I po co?

Czy kiedykolwiek kupując opony do swojego samochodu zdarzyło się Wam stanąć przed stojakiem i pomyśleć „Co prawda te Continentale wyglądają super, ale w teście magazynu „Moto-pierdu-pierdu” Bridgestone był cichszy o dwa decybele dlatego wybiorę jego” ?

Przecież to idiotyzm – naprawdę nie rozumiem po jaką cholerę magazyny publikują tego typu testy. Nie sądzę żeby chodziło tutaj o konieczność wypełnienia czymś ramówki bo doskonale radzą sobie z tym problemem wpychając do środka milion stron przedstawiających monochromatycznych nieogolonych ludzi noszących zegarki.

Kiedy ostatnio otwarłem jedną z popularnych gazet motoryzacyjnych, czytając ją więcej niż o samochodach dowiedziałem się z niej o pielęgnacji moich włosów.

Dowiedziałem się też, że jakiś drugoligowy polski celebryta jeżdżący na co dzień dwunastoletnim volvo kombi ceni sobie bezpieczeństwo i ergonomię, uważa się za bardzo dobrego kierowcę oraz marzy o tym żeby zagrać kiedyś główną rolę w filmie akcji z pościgami rodem z Bullita.

I mówi o tym z takim pompatyzmem, iż można odnieść wrażenie jakby naprawdę wierzył to, że kogokolwiek w tym kraju obchodzi on i jego zajechane volvo.

To tak jakby Newsweek opublikował wywiad z szewcem spod Mirkowa, który w ubiegłym miesiącu oszczędził 15zł zmieniając na zapleczu żarówki na energooszczędne.

Jakim cudem coś takiego w ogóle przechodzi przez biurko redaktora naczelnego?

Już nawet pomijając fakt, że po wywaleniu reklam zegarków, szamponów, kremów do rąk oraz artykułów sponsorowanych z takiej gazety zostałoby pięć stron (z czego trzy to kolejno: spis treści, trzy słowa od ojca prowadzącego oraz okładka), to i tak to co się na nich mieści to w 80% prezentacje nowych modeli samochodów, których nikt przy zdrowych zmysłach i tak w życiu by nie kupił.

No bo powiedzcie sami – po jaką cholerę prezentować udostępniane przez producenta zdjęcia wersji super-multi-kokodżambo skoro w takiej konfiguracji prezentowany „tani” hatchback kosztuje więcej niż nowe M3 i i tak nikt posiadający mózg zdolny zapanować nad procesem oddychania go nie kupi?

Moim zdaniem znacznie lepiej byłoby zaprezentować światu jedną z najuboższych wersji – tę bez wszystkich opcjonalnych halogenów, 18-calowych kół i relingów, tak żeby typowy zjadacz rosołu z makaronem mógł w pełni uświadomić sobie, że w czymś takim bez wątpienia będzie wyglądał jak skończony idiota.

I skąpigrosz.

Przewracacie więc stronę na następną i trafiacie na prezentację najnowszego Lamborghini Aventador.

A żeby było weselej, to na następnej jest kurs ecodrivingu dla opornych. I reklama nowych opon, które wedle zapewnień Krzysztofa Hołowczyca są tak świetne, że obniżają spalanie o pięć litrów na setkę, poprawiają przyczepność, prędkość maksymalną, a nawet potęgują doznania seksualne Waszej kobiety.

Może to dlatego, że jeżdżąc swoją nową Skodą Citigo 1.1 basic stosujecie się do zasad kursu ecodrivingu w efekcie czego z pracy wracacie dopiero bardzo późnym wieczorem.

Podobnie zresztą jak Wasz intensywnie pracujący fizycznie ogrodnik.

Naprawdę zastanawiam się do kogo adresowane są te wszystkie magazyny… Na pewno nie do nastolatków napalających się na widok zdjęć nowego Maserati bo oni mają od tego internet i strony z gołymi babami. Nie podejrzewam również, aby kupował je ktokolwiek posiadający starszy wiekiem samochód ponieważ jedyną rzeczą jaka mogła by go w nich zainteresować są zdjęcia dziewczyn w lateksowych strojach umieszczone w relacji z pucharu Kia Picanto.

A co jak co ale zdjęcia dziewczyn w lateksie też można bez większego problemu odnaleźć w sieci.

Kogo więc na boga fascynują czarnobiali mężczyźni w Timexach, krem do rąk i Toyota IQ?

Póki co do tego profilu pasuje wyłącznie mój były nauczyciel fizyki ale raczej nie jest to ktoś kto kupowałby czasopisma motoryzacyjne bo jeździł on białym maluchem wyposażonym w futerkowe pokrowce na fotele i ponadrywane chlapacze.

Naprawdę nie wiem jakim sposobem ta branża wciąż żyje…

13 Komentarzy

  1. MSK 18 kwietnia 2013 o 17:55

    Żyją z reklam firm, które słysząc słowo "marketing" myślą reklama a jak reklama to pisma branżowe. I co z tego, że to bez sensu. Słowa Public Relations unikają jak ognia, bo to jakaś cholerna demagogia i nikt nie chce być brany za lobbystę…
    A co z magazynami typu Classic Auto, Automobilista czy Driver? Ja tam mam swoją teorię, ale może poczekam.

  2. Vein 18 kwietnia 2013 o 18:20

    Amen. Sam chciałem napisać podobny tekst, tylko ja chciałem doczepić się jednego, niby dobrego,  miesięcznika, w którym na 100kilka stron ponad 30 to były reklamy…

  3. Blogomotive 18 kwietnia 2013 o 22:58

    Siedząc na porcelanie nie czuję się komfortowo z tabletem ani laptopem na kolanach. Dlatego w koszyku pod umywalką mam kilka roczników Motoru.

    1. Tommy 19 kwietnia 2013 o 07:04

      Porcelana to w moim domu ostatni bastion kultury i rozrywki ambitniejszej niż haratanie smoków na xboxie dlatego w szafce łazienkowej leży zapas książek, a nie gazet z monochromatycznym Krzysztofem Hołowczycem i jego kolekcją zegarków ;}

    2. Szczypior 19 kwietnia 2013 o 12:02

      Ja na takie okazje mam pożyczonego e-booka… Ciekawe kiedy przypadkiem go utopię.

  4. Radek 19 kwietnia 2013 o 08:13

    Kiedyś, daaawno temu, jeszcze jak Grodzka miała siuraka, była taka gazeta- reklam około zera, zdjęć niewiele, durnych testów zero. Duże artykuły, ciekawe. Nazywało się to Auto Technika Motoryzacyjna. Chyba zdechło niestety!

    A co do eco-drivingu, na klapie bagażnika mam naklejkę: ecodriving? No, thanks! :P

  5. Serdak 19 kwietnia 2013 o 08:43

    ej, a te roll-ony pod oczy przeciw worom i starzeniu się dla mężczyzn, to serio faceci używają? bo to moja główna zagwostka po lekturze ostatnich kilku numerów polskiego Top Gear, znacznie większa i poważniejsza niż to jak śmiga najnowsze Ferrari i czy BMW opracowało juz auto FWD…
     

    generalnie sie zgadzam, albo magazyny z 50% reklam, albo takie w których mierzą odległość na tylnej kanapie od oparcia do fotela kierowcy, no i teraz nowa fala czyli lifestylowe, te z których dowiesz sie gdzie w twoim mieście zjeśc dobrą sałatkę z roszpunki.. łatwiej już coś konkretnego znaleźć w sieci.

  6. ffresh 19 kwietnia 2013 o 15:30

    Czemu czepiacie się tak tego ekodrajwingu? To tylko głupie, angielske określenie oszczędnej jazdy. Jak mam czas i chęć spokojnej i płynnej jazdy (w tym zgodnej z wytycznymi zamieszczonymi na aluminiowych słupkach) to dlaczego nie mam zaoszczędzić 1,5l? Marketing koncernów wciska nam Polakom mówiącym po polsku jakiś ekodrajwing, bluetec i inne. Niektórzy to łykają, bo modne inni olewają itd.

    Hatchback czy inny kompakt, Tommy, raczej nie będzie droższy od nowego M3. Jest zbyt luksusowe.

    Do testów prasowych udostępniają najwyższe wersje wyposażeniowe, bo niemieccy dziennikarze wierzą tylko w liczby i punkty. Dlatego VAG wygrywa w każdym porównaniu. Później już tylko przedruk na pół Europy i mamy sukces w sprzedaży.

    1. Radek 19 kwietnia 2013 o 15:44

      Ja "się czepiamy" tego ekodrivingu, bo po pięciominutowej próbie takiej "jazdy" zapadłem na ciężką depresję. I każdy normalny facet za kółkiem tak ma!

      1. Vein 19 kwietnia 2013 o 16:41

        To prawda, kiedyś dojeżdżałem do pracy około 80km dziennie i postanowiłem spróbować. Najniższe spalanie miałem na poziomie 5,2 litra/100km ale stałem się mentalnym emerytem. Teraz, na szczęście, spalanie mam gdzieś, liczy się przyjemność i fun z jazdy!

  7. rebel 19 lipca 2013 o 17:56

    Tommy, to samo tyczy się programów motoryzacyjnych w TV rodzimej produkcji. Nie przestaje mnie zadziwiać, że goście dostają do testu jakieś badziewie i się nad tym brandz**ją, jakie to super i fanastyczne. Kiedy średnio ogarnięty homo sapiens gołym okiem widzi, że to kicha. I tutaj trafiamy na takie ciekawe pojęcie jak 'grupa docelowa'… Spróbuj sobie wyobrazić typowego przedstawiciela takowej grupy. Obstawiam, że jest to wąsaty 50cio parolatek, który internet widział w telewizji i swój jakże oświecony światopogląd opiera na tego typy własnie profesjonalnych periodykach. Ale to jeszcze nic. Zastanawiałeś się może jaka jest typowa przedstawicielka grupy docelwej czasposm typu 'Gala', albo tym podobnych… 

    1. Tommy 22 lipca 2013 o 07:41

      Kiedyś podczas kryzysu prasowego w mojej toalecie zabrałem się za przeglądanie tego rodzaju gazety (chyba to nawet była Gala). Dowiedziałem się z niej, że powinienem natychmiast zacząc używać około 60 rodzajów kremów bo inaczej lada dzień odpadnie mi twarz oraz tego, że Michał Żebrowski ma psa.

Pozostaw odpowiedź Vein Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *