Ostatnio nieco się zawiesiłem.

Na kilka dni wpadłem w takie normalne życie, że prawie zapomniałem jak to jest być idiotą.

Budziłem się rano nie waląc głową o szafkę, nie spadając z łóżka, ani nie strącając ważącego więcej niż ciągnik siodłowy budzika na mojego przygłupiego psa. Myłem zęby pastą, nie kremem do golenia, a raz chyba nawet próbowałem zrobić coś z moimi włosami (tymi na głowie). Jadłem też śniadanie. Takie normalne.

Z bułką.

Piłem tanią kawę, zakładałem spodnie rozporkiem do przodu i z reguły miałem obie skarpetki do pary. Do pracy jechałem wyglądając jak Clint Eastwood i zastanawiając się nad tym kiedy ktoś naprawi ten cholerny uskok na lewym pasie.

I co za palant dał prawo jazdy tej babie w Yarisie.

W centrum nie przepuściłem nikogo z podporządkowanej, a stojąc w kolejce w biedronce wymyślilem czterdzieścidwa sposoby na zamordowanie kobiety, która pół godziny zastanawiała się dlaczego te dwa jabłka kosztowały dwa złote, a nie złoty osiemdziesiąt (szczególnie podobał mi się sposób trzydziesty siódmy uwzględniający ćwiartowanie zwłok za pomocą krakersów).

Generalnie chodzi o to, że ledwie na kilka dni zapomniałem jak to jest być trochę pojebanym, a już świat zaczął przypominać mi mroczne i przygnębiające miejsce.

Bo choć brzmi to nieco dziwnie, ale wydaje mi się, że w tym kraju bycie szczęśliwym jest niczym innym jak tylko odbieraną bardzo źle chorobą psychiczną.

Serio.

W ubiegły weekend większość wolnego czasu spędziłem w moim BMW pokonując prawie 1400 kilometrów po naszych nowoczesnych, polskich drogach (taka forma rehabilitacji wobec bordowej za tę zdradę z Chorwacją). Byłem między innymi we Wrocławiu, Poznaniu i okolicach Bydgoszczy. Byłem też w Wałczu, Pile i ośrodku wypoczynkowym w Jastrowiu – wiecie, takie światowe tournee dla ubogich.

Tak więc siedząc sobie wygodnie w sportowym fotelu i uważając na to by nie wrócić do domu z pokaźną kolekcją zdjęć, które są cholernie kosztowne pomimo, że nie przedstawiają cycków Emmy Watson ani waginy Bimbera, chcąc nie chcąc miałem sporo czasu na rozmyślania.

Rozmyślałem więc.

Przede wszystkim nie dawała mi spokoju myśl, że mój samochód wygląda obecnie jak pordzewiały dinozaur. Każda obwodnica, wiadukt i autostrada była pełna nowoczesnych, maksymalnie kilkuletnich sedanów i kombi. To dość dziwne zważywszy na fakt, że żyjemy ponoć w tak biednym i zacofanym kraju.

Podejrzewam więc, że albo Mercedes, Volkswagen i Audi zaczęli robić samochody dla bardzo biednych ludzi albo też w weekendy na drogi wyjeżdżają wyłącznie rodziny mające dużo dzieci i Anna Lewandowska.

Raz co prawda widziałem na ulicy jakiegoś Fiata Uno ale miało to miejsce w okolicy wsi, której nazwy nie jestem nawet w stanie poprawnie wymówić i wyglądał tak źle, że aż strach było zbliżać się do niego na odległość mniejszą niż 20 metrów.

Podejrzewam więc, że mógł to być jeden z tych gości co to mają kredyt we frankach.

I teraz tak – jeżdżąc po naszych drogach starym BMW z reguły możecie zapomnieć o czymś takim jak bezstresowe wyprzedzanie. Kiedy tylko mijałem jakiś nowszy samochód (a o spełnienie tego warunku akurat nie było zbyt trudno), kierującemu nim osobnikowi niemal natychmiast włączał się tryb Alpha Male nakazujący mu jak najszybsze wyprzedzenie mnie i odzyskanie „prowadzenia”.

Jakby to kurwa był jakiś wyścig.

Grand Prix z żoną i śpiącymi dzieciakami na pokładzie.

O ustąpieniu miejsca do wyprzedzania możecie zapomnieć – to naprawdę dziwne, że Polacy aż tak bardzo nie lubią gdy ktoś jedzie szybciej niż oni.

Wygląda na to, że każdy kto jedzie szybciej to debil, a wolniej – ciota.

Osobiście drażni mnie kiedy ktoś nieustępliwie siedzi mi na ogonie dlatego z reguły od razu odsuwam się na bok, żeby mógł on gnać sobie dalej swym tempem i nie zajmować mi całego lusterka wstecznego chromowaną ramką tablicy rejestracyjnej i podenerwowanym wyrazem twarzy. Poza tym nie widzę nic złego w tym, że ktoś lubi jeździć szybciej niż ja.

Druga sprawa to nastrój. Jak podejrzewam gdy prowadzę samochód wyglądam jak połączenie szympansa z kserokopiarką ale mimo to dość często się uśmiecham (szczególnie na wyjściach z zakrętów bo bmw). Tymczasem mój przeprowadzony w okolicach Ostrowa Wielkopolskiego eksperyment dowiódł, że samochodami jeżdżą wyłącznie ofiary kontroli skarbowych, ten słynny kot z internetu  i sataniści.

Ich twarze wyrażały taką zawiść, smutek bądź szeroko pojętą beznadzieję, że mogliby konkurować nawet z moją mamą i jej typową miną po powrocie ze szkolnej wywiadówki.

Ból zęba, dieta i podatek dochodowy.

Przez pewien czas podejrzewałem nawet, że część z nich być może już nie żyje ale wyraźnie czerwienieli gdy podczas stania w korku omijał ich jakiś motocyklista więc chyba jednak zachowali jakieś podstawowe funkcje życiowe.

To naprawdę straszne.

Nawet jeśli ktoś nie przepada za jazdą samochodem to i tak w takiej sytuacji jest skazany na spędzenie w nim kilku godzin – dlaczego więc nie miałby spędzać ich z uśmiechem na twarzy? Dlaczego nie miałby ustąpić innym skoro nie kosztuje go to nic poza delikatnym ruchem kierownicą?

I kolejna sprawa – dlaczego ludzi tak bardzo boli fakt, że człowiek na motorze nie musi stać w korku tak jak oni?

Na boga – gość wydał masę kasy na coś co nie chroni go przed deszczem, wyje jak szalona prostytutka i próbuje pozbawić go życia na każdym zakręcie. A do tego żeby na tym jeździć musi zakładać skórzane gatki i kask ważący więcej niż betoniarka.

A mimo to ktoś ma mu za złe, że dzięki temu może on ominąć w korku kilka samochodów.

Jeśli o mnie chodzi to dałbym mu za to medal.

No ale ja się tam nie znam – w końcu jestem tylko prostym idiotą…

39 Komentarzy

  1. Mazi 3 czerwca 2014 o 16:46

    Byłeś w moich okolicach (jestem z Bydgoszczy) i muszę ci powiedzieć, że miałem podobne odczucia jak jeździłem e36. Teraz mam e32 i wszystko się zmieniło, ludziom jest zupełnie bez różnicy czy jadę wolno, czy szybko, nikt na siłę nie wyprzedza, nikt nie dojeżdża do bagażnika. Zastanawiam się, czy to auto jest po prostu tak stare, że ludzie się boją, że wybuchnie, czy może to kwestia koloru (alpejski biały drugi).

    1. Hubert 3 czerwca 2014 o 17:17

      A ja z Piły. Bym wiedział, że tu taka osobistość będzie to bym się po autograf ustawił w kolejce :-P

      1. Tommy 3 czerwca 2014 o 20:42

        Nie polecam – straszny ze mnie buc i prostak ;}

      2. zjawa 3 czerwca 2014 o 21:50

        A ja pomiędzy Poznaniem, a Bydgoszczą… oj podpadłeś Tommy ;-)

        Ja z kolei mam jednocześnie A6 kombi rodzinne i e36 jako drugie. To co niektórzy wyczyniją jadąc za beemką to włos jeży się na mojej łysej głowie. Ten stary parch działa jak płachta na byka, zwłaszcza Ci w droższych autach próbują coś udowodnić.

        Za to w Audi, pełen relax i uprzemość, nawet nikt się nie dziwi jak przepuszczam na przejściu:D

  2. yerzoll 3 czerwca 2014 o 17:23

    Mazi bo ty masz takie tablice że każdy myśli że jesteś z Tadżykistanu. To bliżej niż Biłgoraj :P

    1. Mazi 3 czerwca 2014 o 19:07

      A skąd ty wiesz jakie ja mam blachy?

      1. Zdecydowanie nie yerzoll 4 czerwca 2014 o 19:25

        Bydgoszcz i E34 na wiejskich blachach – trudno nie znać

        1. Mazi 5 czerwca 2014 o 11:25

          No fakt w krainie CB, CBY, CNA, CZN itp. moje LBI może wydawać się egzotyczne. Na pociesznie powiem ci, że tam gdzie kupiłem samochód wszyscy takie blachy mieli.

          1. Tommy 5 czerwca 2014 o 11:33

            Ja jestem z SB także ten… : D

            1. Mazi 5 czerwca 2014 o 12:12

              SB = Tania wódka a wódka jest pyszna, mieszkasz w krainie szczęścia i radości!

              1. Tommy 5 czerwca 2014 o 12:20

                Podobno wódka powinna wykręcać gębę, bo jeśli zaczyna być pyszna to ma się poważny problem… ;}

                1. yerzoll 5 czerwca 2014 o 23:33

                  powiem tylko ze pisalem pierwszego posta, dwa kolejne ktos sie pode mnie podszyl… dlatego nie lubie pisania komentarzy bez zakladania konta

                  ale tak Mazi, gadalismy kiedys na spocie i przejezdzam prawie co dzien kolo twojej pracy

                  1. Mazi 6 czerwca 2014 o 06:58

                    Kurcze jak spodkamy się w piątek, musisz mi powiedzieć co jest dalej za firmą. Zawsze sobie wyobrażałem, że jak pojadę dalej to będzie wielka przepaść i będzie widać te krokodyle co trzymają ziemię.

                  2. Tommy 6 czerwca 2014 o 07:33

                    yerzoll Kapitan moderator już się tym zajął

                2. Mazi 6 czerwca 2014 o 06:43

                  Problem to jest, jak m30 faluje. Do wódki zawsze można dolewać tabasco i będzie mordę krzywiła.

  3. lookas 3 czerwca 2014 o 18:44

    Dokładnie jak piszcie, mialem e32 czarne i bylo tak ze nikt nie podjeżdżal na dupe, malo kto wyprzedzał perfidnie. A juz na bank nie wciskali sie przed auto. Teraz jezdzac turasem e36 jest masakra. Czuje sie jak margines społeczeństwa uzytkujacego drogi polskie. Czasem sie zastanawiam po h uj oni tak zapierdalaja. Ja lubie sobie jechać i miec z tego frajde. Pozdrawiam

  4. Maly 3 czerwca 2014 o 19:14

    tego sie nie da zrozumiec :) glowilem sie nad tym wiele razy i choc czasem trafiam na uzytkownika podobnego do mnie, to niestety ale 99% jest typowym userem z punktu A do B.

    Ludzie po prostu maja chyba juz taka orientacje na poziomie zero.. To jest chyba zblizona sytuacja do tego jak ludzie podchodza do kogos kto pracuje na komputerze, nie wazne co robisz, ale jak potrafisz go odpalic i zainstalowac na nowo system to jestes Informatykiem i juz :)

  5. Marek 3 czerwca 2014 o 22:07

    pitu pitu, a Tadeusza wpierdzieliło :p

    1. Tommy 4 czerwca 2014 o 07:37

      Tadeusz jak zwykle poszedł w tango i od miesiąca chleje borygo

  6. KoreaParts.pl 4 czerwca 2014 o 08:47

    "Wygląda na to, że każdy kto jedzie szybciej to debil, a wolniej – ciota."

    Złota zasada polskich dróg :D

  7. beatles 4 czerwca 2014 o 09:56

    Roznie jest. Jadę e28 – raczej obserwuję ostrożność ludzi. Szczególnie na rondach i z podporządkowanych mnie wpuszczają;) z dupowozem, czarnym e39 bywa różnie. Jazda samochodem o wartości niezłego mieszkania w Warszawie – czułem się jak konwój Baraka Obamy na obchodach 25 lecia niewoli. Ludzie sie wręcz boją, nie ma mowy o nie wpuszczeniu itd.

    1. Tommy 4 czerwca 2014 o 10:00

      Też czuję się czasem jak Obama – ludzie do mnie machają i tak dalej (z reguły środkowy palcem ale zawsze)

  8. Wojtek 4 czerwca 2014 o 11:27

    Jak to rymowal Lona " O jak dobrze byc pierdolnientym w glowe"  

  9. paulina 5 czerwca 2014 o 00:51

    To jest wszystko nic! Dodawanie gazu, gdy ktoś wyprzedza zdaje się już być standardem na drogach (nazywam to napinaniem łydy). Jadę sobie spokojnie do Katowic drogą najbardziej znienawidzoną na świecie, upierniczoną po dach białą Astrą, niewyspana (o 12, ale niewyspana), z zardzewiałą i w połowie kompletną anteną, na biednych kołach, aż tu nagle! Podjeżdża na lewym pasie granatowe Mondeo kombi, zwalnia do mojej prędkości i nagle wyprzedza.

    Spoko – sobie myślę, moja Astra i tak coś ostro zasłabła ostatnio, to dalej sobie pykam kulturalnie stałą prędkością (wierzę w to, że ma te trudne dni i że jak ją przedmucham to znów będziemy kumpelki).

    Mondeo zwalnia. DRASTYCZNIE zwalnia. Jako, że Biała Dama jest w stanie rozkulać się do tej setki bez wielkiego protestu, to sobie na lajcie wyprzedzam i zjeżdżam na prawy pas, Mondeo w oddali.

    Mondeo znów wyprzedza mnie tak, że dym przysłonił mi cały świat (klnę pod nosem, bo nie dolałam płynu do spryskiwaczy) i zwalnia mi przed maską do 60km/h.

    Zbaraniałam. No zdurniałam kompletnie.

    Powoli wyprzedzam (bo z czym do ludu), patrzę na kolesia, koleś z panną – na pierwszy rzut oka całkiem uroczą – i macha mi jak upośledzony wymownym gestem, że mam się puknąć w głowę. I kurde balans, do teraz nie wiem co się stało.

     

    PS Z auta nic mi nie odleciało, sprężyny mam wciąż całe (bo załatwiłam już 3 komplety), policja nie czaiła się za krzakiem, nie robiłam dziwnych manewrów, nie dłubałam w nosie, nawet nie śpiewałam. Telefon był w torebce na tylnej kanapie, a śniadanie już dawno strawione. Nawet nie byłam zaaferowana kawą. Co ja temu człowiekowi uczyniłam?

    1. Tommy 5 czerwca 2014 o 08:01

      Pewnie dowiedział się, że się po internetach szlajasz z burakami w beemkach : D

      1. paulina 6 czerwca 2014 o 00:29

        Pewnie już nie zechce zostać moim mężem : D

  10. radosuaf 5 czerwca 2014 o 09:43

    1. Cycki Scarlett są spoko (spoko, co ja piszę, są ZJAWISKOWE – http://i1.cdnds.net/13/36/618×401/scarlett-johansson-fans.jpg), ale Emmy Watson?! Chyba faktycznie za dużo borygo ;).

    2. Mnie się wydaje, że na widok nerek w BMW każdy ucieka na pobocze i przepuszcza… Ja mam, wiadomo, włoski i francuski złom, a siostra posiada E87. Jak ja jadę DK5, to nikt, ale to nikt mnie nie przepuści. Kiedyś jechałem z siostrą własśnie, to na jej widok w lusterku nawet czeski tirowiec (których generalnie uważam za największych buców na tym odcinku) prawie zjechał do rowu, żeby ją przepuścić.

    Ja jak widzę jakiegoś gniewnego (szczególnie z 4 kółkami na grillu), od razu zjeżdżam, po co mam się męczyć, a on ma mnie drażnić…

    Kiedy jadę berliną sportivo ludzie nie mają nawet pojęcia, co ich minęło, więc nie ma problemu :).

  11. radosuaf 5 czerwca 2014 o 09:52

    A, jeszcze jedna uwaga – rzuć okiem na listę najczęściej sprzedawanych samochodów w Polsce. Też bym był smutny, gdybym jeździł jednym z nich :).

    1. Tommy 5 czerwca 2014 o 09:59

      Stary, Ty masz kultową Alfę więc naturalną reakcją na spotkanie Cię na drodze powinno być zjeżdżanie na pobocze, ustawienie się obok swojego samochodu i klaskanie na stojąco (gdyby to ode mnie zależało zarządził bym jeszcze rzucanie kwiatów pod koła)

      Jeśli zaś chodzi o odsuwanie się na widok podwojnej nerki to być może to działa ale chyba tylko w przypadku nowszych "beemek".

      Jeśli chodzi o E36 to za dużo chyba mamy na ulicach wersji 316/318i. Kiedy na A4 podjeżdżałem komuś pod tyłek przy 160-170 km/h to mało kto traktował to poważnie. Nikt nie spieszył się ze zjazdem na prawą stronę, ale dało się zauważyć wyraźne zdziwienie kiedy po ustąpieniu pasa bordowa zamiast wlec się w tempie schodzącego paznokcia strzelała do przodu z wyraźnym entuzjazmem.

      Kilka osób nawet próbowało mnie dogonić żeby przyjrzeć się dokładniej temu dziwnemu zjawisku.

      Stare BMW nie budzi na drodze respektu tylko raczej delikatną niechęć – ludzie nie spodziewają się po nim zbyt wiele…

      1. radosuaf 5 czerwca 2014 o 10:09

        Alfa jest na tyle kultowa, że ludzie mają problem z identyfikacją marki (z pomocą przychodzi logo, ale to już po wyprzedzeniu), o modelu nawet nie wspominam (75?! – co to ma być?!).

        Tym bardziej bym przepuszczał młodzieńców w 316i, którzy muszą wszystkich wyprzedzić – w trosce o ich zdrowie, a być może i życie :).

        1. Tommy 5 czerwca 2014 o 10:17

          Na ulicy jesteś tak niszowy, że możnaby Cię nazwać motoryzacyjnym hipsterem ;}

          Ja z reguły od razu puszczam wszystkie obniżone albo świecące dziwnie niebieskimi żarówkami starsze Hondy, Fordy czy Audi. Czasem wyprzedzenie czegokolwiek wymaga od nich nadludzkiego wysiłku (aż słychać jak zawory w 1.3 na monowtrysku aż błagają o litość) ale, że bardzo lubię jak inni są zadowoleni to nie widzę powodu by dodatkowo im tę "walkę o honor ulicznego wojownika" utrudniać.

  12. radosuaf 5 czerwca 2014 o 10:24

    Hipsterzy to 125p i Poldon :). Ewentualnie Golf II na glebie i BBS-ach. Wystarczy wpaść na Poznańskie Klasyki Nocą, żeby zobaczyć, ile tego jest.

  13. Bates911 6 czerwca 2014 o 13:06

    To jest niestety norma na naszych drogach, wyprzedzić za wszelką cenę byle tylko nie jechać za ciotami, a przechodnia wciągnąć w grilla choć i tak za 20 metrów będą stać w korku. A to że nowe fury jeszcze to bardziej potęgują przekonałem się ostatnio jak uprawiałem nightride nowa seria 5, spojrzenia mówiły tylko: czemu debilu jedziesz tak wolno, kto ci tak pozwolił.

  14. Eryk 1 lipca 2014 o 23:21

    Z tym wyprzedzaniem na naszych drogach, to faktycznie jest loteria bo nigdy nie wiesz na kogo trafisz. Mi się już wielokrotnie zdażyło, że podczas wyprzedzania gość zaczął przyśpieszać. W takich sytuacjach szlag mnie trafia i czasami mam ochotę zachować się jak wariat i staranować gościa

  15. Anonim 21 kwietnia 2015 o 17:16

    Wszystko jest jasne. Ktoś widzi e32 —> mysli sobie; gość z klasą, ceni sobie komfort, dojrzały użytkownik samochodu, zadna gówniażeria, niech sobie jedzie spokojnie, szanuje to.
    E36—> kurwa wezmo nakupujo po tysiąc złote złomów i sie wlecze, nosz kurwa rozjebie sie zaraz, ja jebie wyprzedzam, jam szeryf, ja mu pokaze….. Jak 80b4 w tedeju objezdza te bmw.

    Mysle ze to wszystko przez te stereotypy czy coś takiego.

  16. iD 31 sierpnia 2016 o 21:54

    O. Właśnie wracając z trasy myślałem o prawie tym samym. Jechałem dzisiaj swoim mercedesem który ma dokładnie tyle samo lat co ja i Jezus kiedy dokonywał żywota. Z prehistorycznym v8 wśród samych Zombie w samochodach nie starszych jak chyba trzy lata. Naprawdę przez jakiś moment desperacko szukałem wzrokiem samochodu choćby z początku tego wieku. I wtem zrównał się ze mną starszy gość w jednym z najładniejszych e34 jakie widziałem na żywo. Ciemna zieleń, koła miał coś w stylu starych Hartge albo Zender Sternów, trochę poniżona ale bez jakiejś gleby i raczej z jakimś męskim silnikiem pod maską. Kiwnął głową porozumiewawczo i tak sobie szliśmy jak przeciąg wyprzedzając się na przemian swoimi skandalicznymi samochodami wszystko na trasie. I tak było w sumie trochę fajnie a gdzieś z tyłu głowy czułem, jakbym tylko spotkał kumpla z oddziału obok który dał kitę z tego samego psychiatryka.

  17. JoteR 8 lipca 2017 o 20:49

    „dlaczego ludzi tak bardzo boli fakt, że człowiek na motorze nie musi stać w korku tak jak oni?”

    Nie, to nie to ich boli. Mają mu za złe zupełnie co innego. Ale ty, jako mieszkaniec domku położonego przy spokojnej uliczce tego nie zrozumiesz. Ja, jako mieszkaniec bloku położonego przy dość szerokiej ulicy coraz częściej zastanawiam się nad wyborem średnicy drutu, który kiedyś z końcu rozciągnę na wysokości szyi podtrzymującej pusty łeb pajaca, któremu słowo „tłumik” znane jest jedynie z filmów z Jamesem B. I nie, nie przeszkadza mi normalny ruch pojazdów za oknem – odgłos silników, szum opon, klakson, dzwonek tramwaju czy kurwienie pod pobliską „Żabką”. Wręcz przeciwnie, wielkomiejski hałas jest to niejako moje środowisko naturalne. Jednak potencjalny dawca narządów rozpędzający się spod świateł z rykiem katowanego silnika tylko po to, aby za chwilę hamować przed następnymi światłami z akompaniamentem strzelania w kawałek rury, której pierwotna funkcja uległa całkowitej degradacji, budzi moje mordercze instynkty. I stoi taki xuj złamany, robiąc bezsensowne przegazówki, mając w rzyci to, że 20 metrów od niego mieszkają ludzie. Owszem, staram się zostawiać na ulicy miejsce, aby motocyklista mógł się przecisnąć między sznurami pojazdów, ale robię to tylko z szacunku dla lakieru na swoim samochodzie. Natomiast gdy jadę służbowym, mam takich (wiem, niesprawiedliwie uogólniam, sam jako młody posiadacz BMW coś o tym wiesz) debili tam, gdzie oni mają mnie i moich sąsiadów.

Pozostaw odpowiedź yerzoll Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *