Jest wiele rzeczy, które irytują mnie we współczesnej motoryzacji.

Używanie nazw modelowych brzmiących jak kod roboczy elektrycznej szczoteczki do zębów. Zbyt duże ilości tanich tworzyw sztucznych. Skrajna smartfonizacja kokpitu i pikające guziczki o rozmiarze chińskiego penisa. Elektronika traktująca kierowcę jak debila, czy w końcu – powierzanie wszelkich możliwych zadań układom scalonym, których działania nie rozumie nikt poza grupą dziwnych ludzi noszących naciągnięte podkoszulki pamiętające jeszcze lata dziewięćdziesiąte i czarodziejkę z księżyca.

Ostatnio jednak trafiłem przypadkiem na istne apogeum współczesnej motoryzacyjnej beznadziei. Znalazłem je pod maską Suzuki SX-4, które ma nawiasem mówiąc tak wyprutą z radości kampanię reklamową, że mam wrażenie, iż więcej emocji byłaby mi w stanie dostarczyć nawet dwudniowa drożdżówka z serem.

Pozwólcie jednak, że zacznę jednak od początku – otóż jakiś czas temu, w mojej porcelanowej krainie beztroski i relaksu jak zwykle przeglądałem sobie jakiś kolorowy magazyn o samochodach, na które mnie nie stać. Tam też (gdzieś pomiędzy artykułem sponsorowanym o oponach i artykułem sponsorowanym o tankowaniu bardzo drogiej benzyny) trafiłem przypadkiem na kolejną z serii tych beznadziejnych reklam ukazujących, że jakiś samochód potrafi wspaniale stać na stoku narciarskim.

Co najlepsze – gdybym rzeczywiście spróbował wjechać nim na stok narciarski, od razu pojawiło by się CIA i detektyw Rutkowski, którzy aresztowaliby mnie, a potem jeszcze znaleźli w mojej celi jakieś obciążające mnie zdjęcia roznegliżowanych skrzyń biegów i 12 letnich kół ze zdjętymi kołpakami.

Mimo wszystko nie zdziwiło mnie, to że zdaniem działu marketingu Suzuki trzeba wydać jakieś 50 tysięcy złotych żeby mieć samochód, którym można jeździć po śniegu. Moją uwagę zwróciła jednak grafika przedstawiająca ten ich „niezwykle oszczędny i dynamiczny silnik” (gdyby to ode mnie zależało to za używanie obu tych słów w jednym zdaniu ucinałbym ludziom ręce). Chodzi o to, że kiedy przyjrzałem się bliżej temu cudowi techniki zauważyłem jakiś dziwny znaczek na osłonie kolektora wydechowego. Niewiele więc myśląc (często tak mam jakby ktoś pytał) postanowiłem zajrzeć do internetu żeby przyjrzeć się mu uważniej.

Szło nieźle ale potem zobaczyłem zdjęcie jakiejś nastoletniej japonki z wielkimi cyckami i zbłądziłem w takie rejony internetu, że nawet Tadeusz się zgorszył.

W każdym bądź razie po jakimś czasie w czeluściach internetu znalazłem dokładniejsze zdjęcia owej osłony wydechu:

I teraz żebyście zrozumieli o co mi chodzi – może wydawać się Wam, że taki znaczek to taka mało istotna pierdoła. Możecie nie rozumieć dlaczego aż tak bulwersuje mnie głupia, mała ikonka mająca po prostu chronić ludzi przed dotknięciem rozgrzanego kawałka metalu.

Chodzi jednak o to, że w mojej ocenie umieszczenie tam tej grafiki stawia silnik samochodu na równi z podkaszarką do trawy i elektrycznymi nożycami do żywopłotu którymi jakieś pół roku temu popsułem sobie spodnie.

Rozumiecie o co mi chodzi?

Na boga, przecież silnik samochodu powinien być czystą, mechaniczną pornografią!

Ma ociekać seksem, benzyną i olejem!

Ma mieć polerowany kolektor dolotowy, poprowadzone w wyzywający sposób, perwersyjnie czerwone przewody zapłonowe i całą masę niklowanych nakrętek! Ma mieć od groma opasek ślimakowych, cięgien i niedokładnie obrobionego aluminium!

Matowe zbiorniczki z kolorowymi płynami, przewody paliwowe w stalowym oplocie i zionące ogniem dopalacze!

Tymczasem wszystkim na co było stać Suzuki było przykrycie całej pozostałej przy życiu mechaniki plastikowym deklem zrobionym z takiego badziewia, że odrzuciliby je nawet producenci jednorazowych sztućców służących do jedzenia kiełbasy na strażackich festynach i umieszczenie na silniku znaczków rodem z działu „ogród” Castoramy.

Może i jestem przewrażliwiony ale taki znaczek jak nic innego pokazuje, że dany producent zrezygnował z produkcji samochodów i zaczyna wytwarzać wysokiej klasy sprzęt AGD.

Zupełnie rezygnuje z emocji i uśmiechu, który powinien wywoływać dobrze zbudowany samochód.

Obecnie radość jaka wiąże się z kupnem nowego auta nie różni się w zasadzie niczym od tej, która spotyka nas w chwili gdy otwieramy pudełko z nowymi butami.

Najpierw chwilowa euforia spowodowana oparami chińskiego kleju do plastiku, a kiedy pojawiają się pierwsze rysy i brud – czar pryska, a w ich miejsce pojawia się średnio komfortowe poczucie, że wydaliśmy na to coś naprawdę sporo pieniędzy…

Tymczasem sąsiad uśmiechnięty jak gdyby nigdy nic dalej pogina w swoich sfatygowanych jordanach…

37 Komentarzy

  1. Vein 13 lutego 2014 o 17:37

    Miałem taki sam znaczek na osłonie kolektora wydechowego w Mazdzie 323F z 1992. Suzuki jest tak do tyłu z trendami.

    A tak na poważnie, to czepiłeś się tego znaczka w samochodzie, w którym przynajmniej da się dojrzeć fragment bloku. W większości nowych aut nie widać nawet plastikowych osłon silnika, bo są pod plastikowymi osłonami.

    1. Tommy 14 lutego 2014 o 07:34

      Omujborze, to oni robili już to wcześniej?!

      1. Bio 14 lutego 2014 o 09:07

        A nom ;) Praktycznie 90% wozów z kolektorem wydechowym "od przodu" miała taką blachę ze znaczkiem ;) 

        1. Tommy 14 lutego 2014 o 10:53

          Widać mam sporo szczęścia bo zderzyłem się z tym oznaczeniem po raz pierwszy

  2. Toldi 13 lutego 2014 o 17:44

    Wiesz znaczki tego typu się będą pojawiać na wszelkiej maści sprzętach… Na woreczkach foliowych, żeby dzieci się nimi nie bawiły (choć kto z nas się nie bawił w dzieciństwie w to kto dłużej wytrzyma ;))…

    to jest kwestia zabezpieczenia się producenta przed bezsensownymi pozwami o odszkodowanie rodem z nagród darwina… Najlepszy jest zawsze dopisek w instrukcjach obsługi: używać zgodnie z przeznaczeniem…

    Wstukałem w google i znalazłem przykładową sytuację… Normalnie nieziemski pozew (ciekawe jaki wynik): Pijana dziewczyna wjechała swoim samochodem do Zatoki Galveston w stanie Teksas. Jej koleżance udało się przeżyć, ona niestety była zbyt pijana, żeby odpiąć pas i utonęła. Jak możemy się domyślić, jej rodzice pozwali firmę Honda za to, że zaprojektowała pasy bezpieczeństwa, które trudno się odpina będąc w stanie upojenia alkoholowego. I pod wodą.

    1. babel-89 13 lutego 2014 o 21:41

      Pewna Amerykanka Polskiego pochodzenia kupiła za grube dolary autobus kempingowy w stanach. Odbywając jazdę próbną zgłodniała, więc ustawiła na tempomacie prędkość, zablokowała kierownicę i poszła do kuchni robić sobie obiad. Niestety niespodziewanie na drodze, z nienacka i zaskoczenia pojawił się zakręt. Auto pojechało prosto zostając wrakiem, a durna baba niestety przeżyła. Od producenta wyciagnęła milion $ odszkodowania i nowy autobus. Pozwała go za to, że w instrukcji nie napisał, że w czasie prowadzenia pojazdu trzeba siedzieć za kierownicą.

      1. Tommy 14 lutego 2014 o 08:06

        Gdy parę lat temu spadłem po pijaku ze schodów prowadzących na taras, chciałem pozwać debila, który zrobił takie małe, krzywo ustawione stopnie.

        Potem jednak przypomniałem sobie, że to byłem ja

        1. Toldi 14 lutego 2014 o 08:29

          jest też przypadek więźnia, który pozwał sam siebie za jakiś umyślny wypadek. zarządał 2mln $ ale ze względu na to że był w więzieniu władze stanowe miały wypłacić odszkodowanie… na szczęście sąd uznał pozew za bezsensowny…

  3. Regis 13 lutego 2014 o 17:47

    Posiadałem takie ustrojstwo w mojej Megance. To była pierwsza rzecz, jaką z niej wyrzuciłem (że osłonkę się znaczy i te całe plastiki).

  4. pio075 13 lutego 2014 o 18:47

    Wiesz co Tommy, to co jest w Suzuki można jeszcze nazwać silnikiem – biegną tam jeszcze jakieś rurki, węże, wystaje kawałek bloku, katastrofą jest takie coś:

    Gdzie się podziały takie silniki:

    Wpieprzyć wszystko pod plastik i po problemie…

      1. Beddie 17 lutego 2014 o 12:35

        Tommy ostatnio miał okazję oglądać właśnie V6 Busso z chromowanymi kolektorkami :) Piękny silnik, tylko przy ustawieniu poprzecznym dostęp serwisowy jest lekko mówiąc chujowy :)

        1. Tommy 17 lutego 2014 o 12:37

          Co jak co ale ta tragiczna dostępność podzespołów to jeden z atrybutów bez których Alfa nie była by już Alfą ;}

          1. Beddie 18 lutego 2014 o 10:31

            – Luigi, patrz! Jest dostęp do alternatora w 12v! Słaby, bo słaby, ale jest! Jak mogliśmy do tego dopuścić?!
            – Mario, spokojnie, w 24v damy go na dole, z tyłu silnika przy ścianie grodziowej. Damy radę. Nalej jeszcze wina….

            1. Tommy 19 lutego 2014 o 14:36

              Ja odnoszę wrażenie, że oni nie kierowali się tutaj żadną dostępnością ani specjalnym utrudnieniem naprawy tylko tak poustawiali wszystkie podzespoły, żebyś otwierając maskę za każdym razem dostawał erekcji :]

  5. klucznik 13 lutego 2014 o 20:27

    na 12 letnie koła z kołpakami, fuuuj przeciez to obrzydliwe, co innego alufki….

  6. Bebok 14 lutego 2014 o 07:40

    Tu nie chodzi o zmysł estetyczny, czy praktyczny. Tu chodzi o to żeby wszystko zabudować w pizdu, tak żeby ciamciak-właściciel, nawet jak by chciał sie nauczyć wymieniać świece, czy dolewać płynów, nie robił tego.

    Bo to jest zabudowane, ja połamię albo zepsuję.

    I witamy w ASO, krainie ściemą i drożyzną płynącą! ;)

  7. Tommy 14 lutego 2014 o 07:52

    Widzicie – mnie chodzi przede wszystkim o to, że silniki (poza tym, że mają zionąć ogniem i brzmieć jak orgazm samego Lucyfera) służą do tego, żeby się nimi chwalić.

    Są po to, żebyśmy mogli spotykać się na parkingach pod podrzędnymi marketami, otwierać maski i stać w przejmującym zimnie tylko po to żeby nacieszyć oczy nowymi opaskami ślimakowymi i świeżo pomalowaną pokrywą zaworów. Ja wiem, że przypomina to trochę chwalenie się penisami ale nic nie poradzę na to, że po prostu uwielbiamy patrzeć na silniki.

    Tymczasem ten jeden, mały pieprzony znaczek sprawia, że cały ten samczy rytułał zaczyna przypominać stanie na dziale ogrodniczym i wpatrywanie się w różnokolorowe łopaty do śniegu.

    To mnie dobija – nawet jeśli silnik w Suzuki nie miałby tych plastikowych osłon, a kolektor dolotowy połączony byłby z karbonowym airboxem za pomocą chromowanej rury, ten cholerny znaczek zamieniłby to wszystko w pierdzielony opiekacz.

    Gdyby to ode mnie zależało to obowiązywałby zakaz umieszczania na silnikach oznaczeń innych niż "turbo" "supercharged" i "alfa romeo"…

    1. Bebok 14 lutego 2014 o 08:10

      Zostawia to miejsce do popisu dla ludzi takich jak Ty, Ja, czy innych którzy lubią coś podłubać, obejrzeć, nacieszyć się a nie używać, tak po prostu, jak miotły czy odkurzacza ;)

      Zdejmujesz tą badziewną pokrywę (złamiesz zakaz! Ale z ciebie buntownik!), plastik z góry też, jakieś fajne kolory na to, opaski, przewody. Zawsze da się coś takiego podratować. W przeciwieństwie np do tego co znajdzie się pod B5/6 czy wyżej pokazanymi Lexusami :D

    2. Beddie 17 lutego 2014 o 12:48

      Widzę, że jednak cośtam się udało zasiać :D

  8. crw 15 lutego 2014 o 13:39

    He he he… Mam drugiego Accorda i ta ikonografika towarzyszy mi już w sumie od 4 lat. Żyję i mam się dobrze, bo staram się na to nie patrzeć :-)

  9. beatles 17 lutego 2014 o 19:46

    To co, konkurs na najfajniejszy silnik?? w tym wątku :P

    1. Toldi 18 lutego 2014 o 18:47

      jestem za :)

  10. aniol bielsko 18 lutego 2014 o 17:41

    Dlatego w obawie o moje zdrowie psychiczne już od kilku lat nie czytam gazet motoryzacyjnych(PRowy bełkot jak dla mnie),a moja stajnia z zaprzęgami zatrzymała się w ostatniej dekadzie XXw. Podjąłem kilka prób wejścia w nowe motoryzacyjne tysiąclecie co tylko utwierdziło we mnie słuszność decyzji.W moim suzuki pod grubą warstwą błota na silniku pamietające ostatnie upalanie na szczęście nie było takich idiotycznych znaczków.

    A tak w ogóle to umieszczenie znaczka informującego o możliwości poparzenia na OSŁONIE kolektora wydechowego,która to sama w sobie powinna przeciwdziałać temu jest:

    a) idiotyczne

    b) świadczy o złym zaprojektowaniu jej

    c) znaczy że w kolejnych modelach już jej nie zamontują tylko powiększą plastikową obudowędzięki temu zaoszczędzą pewnie jakieś 2-3 juany

    Dla mnie resztki dobrej motoryzacji można znaleźc jeszcze w USA,duże niewysilone silniki V8 bez turbo,bez osłon i kosiarkowych znaczków   :)

    1. Tommy 19 lutego 2014 o 14:42

      Jak dla mnie to w samochodzie powinno znajdować się tylko 1 ostrzeżenie zlokalizowane w okolicy wajhy otwierania maski – brzmiało by ono "nie dotykać".

      Stanowiłoby ono tym samym skuteczny filtr oddzielający prawdziwych mężczyzn od reszty świata – wtedy można by wywalić spod maski wszystkie idiotyczne osłony i plastiki.

      1. aniol bielsko 19 lutego 2014 o 16:51

        otóż to dokładnie tak

  11. x 24 lutego 2014 o 00:23

    No ale zależy który pojazd i do czego. Mając furmankę na codzienne dojazdy do pracy z zadupia, tudzież do wożenia bobasa do przedszkola/babci/na basen/angielski/tańce/aerobik/feng shui/naukę latania chcę mieć pojazd niezawodny i absolutnie wali mnie co jest pod maską, ma toto działać, palic na mrozie i mało palić. Do zabawy obowiązkowo drugi, całkiem inny pojazd, wtedy można spokojnie hejtowac alfistów, fanów tedeików, szprey-w-beemwu i fanów hydroactive w Cytrynach :-).

  12. beatles 24 lutego 2014 o 07:19

    A czemu alfistow?

    1. Tommy 24 lutego 2014 o 07:29

      Właśnie – przecież Alfa to wyposażona w koła młoda Claudia Cardinale

  13. beatles 24 lutego 2014 o 08:04

    Dupowoz nie musi być nudny. Alfista nie jestem, ale na dupowóz mam wlaśnie taką 166 3.0 v6 i takie auto to znakomite rozwiązanie. Nie korci żeby modyfikować, a auto samo w sobie ciekawe. Z masą wad, ale ciekawe ;)

  14. Aga 12 lipca 2014 o 19:33

    Świetny felieton. Muszę dodać z własnego doświadczenia, że tak zabudowane silniki nie tylko nie cieszą oczu, ale uprzykrzają życie innym użytkownikom dróg. Przykład z życia wzięty: jakieś dwa lata temu, kiedy zimą w nocy temperatura spadała do ok -20stopni, w moim włoskim samochodzie zaczął szwankować niemiecki akumulator. Czasem odpalał, czasem nie, więc wyposażyłam się w kable rozruchowe. Akurat tego dnia aku nie zagadał, toteż poprosiłam miłego pana, który akurat wyjeżdżał z parkingu o pomoc. Podjechał swoim super extra nowym samochodem, otworzył maskę i nastąpiła mała konsternacja… gdzie tu kurna jest akumulator? Po kilku minutach odginania plastikowych osłonek akumulator się znalazł, ale sposób jego „załatania” skutecznie uniemożliwił ożywienie mojego padła. Wybaczcie, nie pamiętam modelu auta tego miłego pana.

  15. Sobieski 3 sierpnia 2014 o 15:06

    A w którym to audi trzeba całą maskę zdejmować by się pod nią dostać? BMW, Merc tylko cyfrowy poziom oleju.

    Fakt faktem nie każde auto musi być super uber, niektórym wystarcza jak jest porównywalne ze zwykłym żelazkiem i prowadzenie go wzburza podobne emocje co pracowanie spodni i niech sobie suzuki robi takie blaszki i daje tyle plastiku że na żadnej dyskotece w remizie tyle nikt nie widział Ale niech nie robią takich aut producenci jak BMW, Audi czy inni którzy jednak robili auta z tym czymś. A teraz robią taką bete 3 na widok której mój "wacław" reaguje jak na widok tico (nic a nic nie drgnie). Ale chyba takie czasy nastały tandety i plastiku gdzie skrzynia biegów automat(nie darze ich ciepłym uczuciem ale jednak) których jest coraz więcej ma żywotność 250 tyś km i to z serii long life czy właśnie taka blacha na silniku to ukazuje idealnie że przyszło nam żyć w świecie plastiku, jednorazówek, w świecie gdzie każdy inżynier ma nas użytkowników za idiotów którzy chcą jedynie od życia emocji jak na grzybobraniu. 

    Tak więc spieszmy się remontować klasyki takich aut już nie robią.

  16. JoteR 8 lipca 2017 o 18:00

    „Rozumiecie o co mi chodzi?”

    Nie. Wygrzebałeś jakieś zdjęcie reklamowe chyba. W mojej Zuzi w tym miejscu są „kolanka” kolektora tak gołe, jak u tych Japonek, zdjęcia których oglądałeś w międzyczasie. Co prawda już nie są może tak obłe, jak u nich, bo zapoznały się z palnikiem u C&G, którzy w ten sposób za jedyne tysioncpińcet wymienili górny katalizator, za co w ASO zaśpiewali „w promocji do końca lipca, bo się przenosim w inne miejsce” jedyne 5500…

Pozostaw odpowiedź babel-89 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *