Niestety ale nie da się sięgnąć po jakiś uniwersalny poradnik, a potem realizować zawartych w nim instrukcji tak, by każdego ranka budzić się z przeświadczeniem, że wszystko robimy jak należy.

Że nie marnujemy danego nam czasu, a podjęte przez nas decyzje są słuszne.

Że za ich sprawą zamiast smutku i wątpliwości będziemy odczuwać całą tą wewnętrzną harmonię i szczęście.

Oczywiście ktoś może stwierdzić, że jest przecież Biblia ale wydaje mi się, że jeśli zaczniecie ściśle stosować się do zawartych w niej nakazów to nie minie miesiąc, a do waszych drzwi zapukają mocno podenerwowani funkcjonariusze CBŚ, którzy najpierw wrzucą wam do kuchni dwa granaty hukowe, a potem wyciągną was z łóżka za skarpetki i pokażą w telewizji moment, w którym zgięci wpół wpadacie z wizytą na pobliską komendę.

Co więcej – nie chciałbym tu nikogo urazić, ale nie wydaje mi się również, by grupowe recytowanie archaicznych rymowanek miało sprawić, że nasze życie będzie wyglądało jak krzyżówka Disneylandu, komedii romantycznych z Meg Ryan i weekendowych wypadów na tor Nurburgring.

Empatia, ciężka praca i wpojony za dziecka moralizm – być może. Nie twierdzę, że nie. Nie wydaje mi się jednak żeby bycie dobrym człowiekiem miało coś wspólnego z poświęcaniem danego nam czasu na śpiewanie, jedzenie chleba i informowanie ubranego na czarno gościa o tym co robiliśmy wczoraj wieczorem z pewną cycatą dziewczyną z pobliskiej dyskoteki.

To wykracza daleko poza powtarzane bez zrozumienia słowa i rytuały.

Wracając jednak do kwestii wyborów – z całą pewnością zawsze warto postępować zgodnie ze swoim sumieniem. Robić to, co uważa się za słuszne i świadomie wybierać trudniejszą i bardziej wymagającą (ale i dającą nam więcej satysfakcji i doświadczeń) drogę. Sumienie i wasze wewnętrzne przekonania nie odpowiedzą jednak na pytanie, czy powinniście wybrać dające lepsze perspektywy studia na politechnice, czy też pójść za głosem serca i zdecydować się na dziennikarstwo, o którym marzyliście odkąd tylko sięgacie pamięcią.

A takich wyborów czeka was jeszcze w życiu naprawdę wiele.

Co więcej, nikt nie zagwarantuje wam, że jeśli wybierzecie dziennikarstwo, to mimo przejściowych trudności okaże się ono drogą do samorealizacji, szczęścia i udanego życia.

Wybaczcie, ale życie to nie film o nieśmiałej dziewczynie, której mimo przeciwności losu w końcu i tak wszystko się udaje.

Nikt nie zagwarantuje wam, że decydując się na zostanie dziennikarzem, zamiast w dobrej, wartościowej redakcji, nie skończycie przypadkiem w śmierdzącym grzybem mieszkaniu z zapomogą z MOPS-u, czwórką wrednych dzieci i żoną wyglądającą jak krzyżówka lokomotywy parowej i niedźwiedzia. Nikt nie zapewni was, że będzie to dobra decyzja, podobnie jak nikt nie da wam gwarancji, że szczęście da wam tytuł inżyniera czy wysokie zarobki .

To może zabrzmieć trochę naiwnie, ale naprawdę wielu jest nieszczęśliwych ludzi, którym z pozoru niczego w życiu nie brakuje.

Chodzi o to, że nikt nie da wam gwarancji, że za dwadzieścia lat nie zatrzymacie się przed witryną cukierni i patrząc na swoje odbicie nie spadnie wam nagle na barki przeświadczenie, że powinniście byli jednak zrobić to wszystko zupełnie inaczej.

Że zamiast prowadzić firmę, budować dom i wychowywać dzieci mogliście jednak wyjechać do Laosu i spędzić swoje najlepsze lata na pisaniu książek, piciu alkoholu i spacerowaniu po plaży.

Nikt.

Bo do życia nie ma instrukcji obsługi.

Dlaczego jednak poruszam dziś takie tematy – widzicie, chodzi o to, że mimo iż na karku mam już trzydzieści lat to nadal nie do końca wiem co właściwie chciałbym jeszcze w życiu osiągnąć. Owszem – gdyby jakieś dziesięć, piętnaście lat temu ktoś powiedział mi, że dziś u swego boku będę miał Izę, na podjeździe będzie stało kilka starych samochodów, będę miał dające komfort psychiczny oszczędności i sporo naprawdę fajnych, wartościowych wspomnień,  bez chwili namysłu roześmiałbym się mu w twarz.

Bo wtedy szczytem marzeń wydawało mi się terminowe opłacenie rachunków za prąd, pizza z podwójnym serem i wolna sobota.

Dziś jednak biję się z myślami, bo choć z jednej strony mam świadomość jak wiele dobrych rzeczy już mnie spotkało, to z drugiej przeraża mnie myśl, że kolejną pustą stronę, która właśnie się przede mną otwiera mógłbym zabazgrać bez specjalnego zamysłu jak jakaś średnio rozgarnięta małpa.

Że mógłbym zmarnować ją w sposób, którego będę później żałował.

Że zbyt wiele przegapię, zbyt mało zdziałam i niejedną kropkę postawię nie tam gdzie trzeba. Zmarnuję dane mi szanse, nie podejmę wyzwań, które warto podjąć i zaniedbam ludzi, którzy mogliby wnieść do mojego życia znacznie więcej niż kilka niespecjalnie udanych wieczorów.  Wiecie – to trochę tak, jak z cofaniem się w czasie. Wszyscy myślimy o tym, co zmienilibyśmy w swoim życiu, gdybyśmy mieli możliwość przeniesienia się parę lat wstecz, ale nikt nie myśli o tym, że wszystko to, co robimy w tej chwili, odbije się przecież na naszej przyszłości.

Każdy chciałby zmienić przeszłość, ale nikt nie myśli o tym, że równie dobrze mógł przecież zrobić coś inaczej już wtedy. Robiąc coś już wtedy mógł oszczędzić sobie obecnych dylematów czy trosk.

I co ważniejsze – że tak samo dziś może zrobić coś, za co będzie sobie wdzięczny w przyszłości.

Dlatego też od paru dni zbieram do kupy pomysły i zadania, do realizacji których zabierałem się od zbyt dawna. Zapisuję je wszystkie i myślę intensywnie nad tym jak w końcu nadać im realny kształt. Część z tych rzeczy wiąże się mono z „blogowaniem”, więc również w tej sferze możecie spodziewać się kilku nowości.

W tej chwili skupiam się przede wszystkim na odhaczeniu na mojej liście wszystkich ciążących mi od dawna zaległości.

Opowiem Wam o nich już za niedługo.

16 Komentarzy

  1. CiociaKrystyna 19 kwietnia 2017 o 16:46

    Tommy od dłuższego czasu nie daję mi to spokoju, a z racji że ja jestem raczej północny chłopak i mieszkam nad samym morzem to i raczej szybko nie będziemy mieli okazji się poznać. A pytanie brzmi: jaki jest prywatnie Tommy i czym się zajmuje? Nie chodzi mi dokładnie o firmę, stanowisko, a raczej o to czy pracujesz w sposób fizyczny czy raczej intelektualny na jakimś kierowniczym stanowisku i sposobem bycia odreagowujesz tzn. wieczorne przesiadywanie w garażach podróże itd.

    1. Tommy 19 kwietnia 2017 o 18:00

      Różnie – w zależności od zapotrzebowania ;)

  2. Jay 19 kwietnia 2017 o 19:50

    zamontowałeś podtlenek elpedzie do już nie bordowej że Cię tak naszło,czy po prostu skończyły Ci się chrupki i masz egzystencjalnego doła?

    1. O 19 kwietnia 2017 o 20:00

      Tam LPG jest od zarania dziejów. Prentki 7mego dnia spojrzał na 6 garów w rzędzie i powiedział: „Pierdole, zostawie”

  3. Tomasz Dratewka 19 kwietnia 2017 o 19:57

    Oj Panie Tommy, starzejesz się Pan:) chyba nie ma człowieka na świecie, który choć sekundę nie myślał filozoficznie nad swoim życiem. I chyba nie ma idealnego przepisu na życie, każdy ma swoją wizję, swoje wcześniejsze doświadczenia, które wpływają na codzienne wybory, na nasze życie wpływają też obcy, nawet ci pozornie z nami nie związani, nawet nas nie znający. No i nie ma opcji ‚wczytaj grę’, która byłaby milion razy bardziej przydatna niż instrukcja obsługi.. A życie to nie gra w Wiedźmina, gdzie scenariusz dostosowuje się do wyborów gracza, jest zgoła odwrotnie. No i nie każdy zna kody w stylu ‚zawód: syn’ i nie każdy zaczyna od tego samego levelu.

  4. Marcel 20 kwietnia 2017 o 10:36

    a mi wygląda na to, że Prentki wszedł w tzw. kryzys wieku średniego i zaczął rozkminiać problemy egzystencjonalne…
    tylko patrzeć jak sprzeda wszystkie bumy, kupi harleya, zapuści włosy i poderwie córkę kasjerki z pobliskiej biedry… miejmy nadzieję, że Iza w porę się zorientuje i zwiększy dzienną dawkę chrupek bekonowych, bo jak nie to może być nieciekawie…

    1. Tommy 20 kwietnia 2017 o 10:49

      Temat jest inny – po prostu mam świadomość, że ilość moich głupich pomysłów jest za duża w stosunku do czasu, jakim dysponuję. I zamiast żyć sobie z tą świadomością rozkminiam co zrobić, żeby móc realizować je wszystkie. Porządkuję więc wszystkie sprawy i nakreślam sobie konkretny, bardzo prentki plan działania ;)

      1. Marcel 20 kwietnia 2017 o 11:07

        a zamiast rozkminiać wziąłbyś się do roboty to czasu starczyłoby na wszystkie projekty, a tak to będziesz musiał z ich części zrezygnować.
        więc zakasuj rękawy i do dzieła. a… pogadaj z tą córką kasjerki i zaproponuj jej stanowisko asystentki – jak będziesz realizował projekt po projekcie to w międzyczasie będziesz dyktował jej kolejne wrzuty na bloga.
        wilk syty i ciele w oborze… czy jakoś tak.

  5. Andrzej 20 kwietnia 2017 o 11:44

    Liczy się szacunek, miłość – wobec siebie i innych. Nie chodzi o zupełną swawolę, bo ta myślę, że często niszczy nas i innych. Niemniej ważny jest też zdrowy dystans do wielu spraw które nas otaczają. Zbyt często sugerujemy się opinią innych na swój temat. Nie ważne czy jesteś żydem, ateistą czy katolikiem.

  6. Dariusz 20 kwietnia 2017 o 15:09

    +10 za fotę.. serio – respekt over 9000 w skali unicorn!

  7. Andrychów 22 kwietnia 2017 o 16:59

    „Liczy się szacunek, miłość – wobec siebie i innych. Nie chodzi o zupełną swawolę, bo ta myślę, że często niszczy nas i innych. Niemniej ważny jest też zdrowy dystans do wielu spraw które nas otaczają. Zbyt często sugerujemy się opinią innych na swój temat. Nie ważne czy jesteś żydem, ateistą czy katolikiem.” pamiętam kiedyś pewnego kolesia, który tak twierdził… jak mu to było? dalajlama?

  8. Gracek 25 kwietnia 2017 o 19:02

    Polecam ci firmę miren, która oferuje sprzęt marki equipement.

  9. MichałRW 4 maja 2017 o 00:22

    Tommy musisz spróbować coachingu ;)
    A tak na serio to z własnego doświadczenia (34lata) mogę powiedzieć że z roku na rok będzie gorzej. Niby wszystko jest ok życie, dom, praca. Wszystko się układa z miesiąca na miesiąc jest lepiej, ale w głębi duszy nadal jest to pytanie. Podobno kredyt na 30lat i rodzina na utrzymaniu skutecznie zapobiegają jakimkolwiek przemyśleniom :)

    1. Tommy 4 maja 2017 o 09:32

      W internecie przeczytałem kiedyś, że powinienem wyjść ze swojej strefy komfortu ale olałem temat bo za dobrze mi w tym moim zagraconym garażu ;)

  10. nieprentki 2 marca 2018 o 10:12

    „Niby wszystko jest ok życie, dom, praca.” – Mylnie zakładasz że są to warunki spełnienie których daje poczucie „wszystko ok” i stąd odczucie które określiłeś słowem „niby”.

    „Podobno kredyt na 30lat i rodzina na utrzymaniu skutecznie zapobiegają jakimkolwiek przemyśleniom” – no tak bo zrzucasz wówczas z siebie odpowiedzialność za sterowanie swoim życiem, jesteś niewolnikiem rodziny, kredytu więc wszelkie niespodziewane zmiany w życiu są niemożliwe, ale człowiek czuje się w tym paradoksalnie dobrze, bo większość tak na prawdę lubi rutynę i sytuację w której czynniki zewnętrzne dyktują mu reżim życia, mimo że twierdąc coś zupełnie odwrotnego.

    Z doświadczenia podpowiem Ci że sporządzanie „listy rzeczy do zrobienia” nie jest dobrym pomysłem. Rzeczy na takiej liście zawsze w praktyce przybywa, a człowiek patrząc na nią czuje ciągły niepokój z powodu tego wszystkiego czego jeszcze nie zrobił, ta lista katalizuje odczuwanie uciekającego czasu; patrzysz na nią i słyszysz jak tyka zegar.

    A skoro już dotarłeś do miejsca w życiu w którym pojawiła się przestrzeń na tego typu rozterki egzystencjonalne to zrób od razu kolejny krok i patrząc na tę listę zadaj sobie proste pytanie: „po co?” :) Odpowiedziec musisz sam bo każdy ma swoją na to pytanie odpowiedź. Ostatecznie przecież żadnej z tych zrealizowanych rzeczy na tamten świat nie zabierzesz. Moim zdaniem lepiej skupiać się na pojedynczych rzeczach, żyć jedno- a nie wielowątkowo, po to żeby uniknąć uczucia tego ciągłego niepokoju z powodu ilości pozycji na tej liście. Życie to nie projekt ani lista tasków, to sen wariata. Nie sztuką jest żyć w poukładanej rzeczywistości, sztuką jest kontrolować chaos :)

    Paradoksalnie kwintesencją Prentkiego życia byłoby życie na nie prentko :-D

Pozostaw odpowiedź Tommy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *