W sumie to nie wiadomo dokładnie jak i kiedy się to dzieje.

Po prostu jednego dnia kupujecie jakiś dziwny, zupełnie obcy Wam samochód,  potem następuje takie bliżej nieokreślone „fiu-bździu” i nagle – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odkrywacie, że na Waszym podjeździe stoi dziś coś, co jest Wam równie bliskie jak ulubiony przytulak z czasów dzieciństwa.

Takie czary mary hokus pokus oddawaj pieniądze o fajne felgi na allegro.

Spójrzcie na przykład – wąską kupiłem ponieważ sam nie wiem dlaczego.

Na pewno sporą rolę odegrał tu fakt, że za sprawą mojego taty pałam dziś chorą miłością do starych trójek. Podobają mi się, wzbudzają dobre wspomnienia, a ponieważ mam już z nimi jakieś doświadczenia i wiem jak je serwisować, czuję się znacznie bardziej komfortowo gdy na podjeździe znajdę jakiś zgubiony wahacz czy inną panewkę. Po prostu nie przeraża mnie to tak bardzo bo wiem doskonale jak w pięć minut zamontować je na ich miejsce.

Tak więc w wyniku bardziej i mniej świadomych wyborów sprawiłem, że modele te odgrywają dziś w moim życiu dość istotną rolę.

Można nawet powiedzieć, że wpłynęły trochę na mój charakter czy osobowość – a przynajmniej na te związane z motoryzacją ich części.

Nie bez powodu przecież lubię samochody z tylnym napędem czy też mam taki, a nie inny styl jazdy.

Nie myślcie jednak, że jest to jeden z tych przypadków, w których to ofiara kultu marki musi na każdym kroku dowodzić jej wyższości nad ludźmi kupującymi inne samochody. Szczerze mówiąc równie mocno ciągnie mnie w kierunku Alfy Romeo, starszych modeli Audi z kultowymi pięciocylindrókami czy nawet do Subaru i  Imprezy WRX pierwszej generacji.

Jakiś czas temu o mały włos nie kupiłem też Porsche 924.

Do czego jednak zmierzam – jeśli postrzegacie samochód jako coś więcej niż środek transportu to powolutku, czasem nawet nie do końca świadomie go personalizujecie. Z początku wydaje się on Wam zupełnie obcy – trochę niepewny, niezrozumiały.  Nie ogarniacie jeszcze wszystkich schowków i przycisków, pod kanapą znajdujecie stringi i kondomy z 1996 i tak dalej. Linia nadwozia wydaje się Wam jakaś dziwna –  nie macie jeszcze opanowanej techniki mycia, przez co przez pierwsze dwa tygodnie wszędzie zostawiacie niedomyte miejsca i zacieki.

To normalne.

Jednak z każdym kolejnym dniem jest coraz lepiej. Zaczynacie identyfikować poszczególne dźwięki, dostrzegacie nienaturalne wibracje na pedale gazu i wiecie doskonale gdzie znajduje się punkt, po przekroczeniu którego znacznie spadnie Wasza szansa na dożycie czterdziestki. Po prostu poznajecie swój samochód i czujecie się w nim coraz bardziej swobodnie.

A potem, po roku czy dwóch przeglądacie zdjęcia na komputerze i trafiacie przypadkiem na folder z fotkami tuż po zakupie – i myślicie sobie „o cholera, to on na serio tak wyglądał?”

Wąska miała być tylko okazją na sprawdzenie jak to jest mieć stare BMW nie kosztującą więcej niż dobry rower. Szczerze mówiąc nie miałem w związku z nią żadnych planów, oczekiwań czy aspiracji – chciałem tylko pojeździć i dowiedzieć się jak to jest mieć stare, zwyczajne BMW.

A teraz znalazłem zdjęcia z dnia zakupu i aż zdziwiłem się co też się przez ten czas z tym moim brzydkim kaczątkiem porobiło. Spójrzcie z resztą sami – tak wyglądała kilka dni po tym jak trafiła w moje ręce:

bmw-e30-1987-coupe bmw-e30-1987-czarna bmw-e30-beżowe-wnętrze bmw-e30-coupe-wnętrze bmw-e30-m10b18-silnik

A tak wygląda teraz:

wonsko1wonsko

wonsko5wonsko6wonsko2wonsko3 wonska_002 wonska_001wonska_003 iwewonska_004

Wiadomo, że wciąż straszy ten okropny lakier, wspawywane pod wpływem alkoholu reperaturki czy wnęki drzwi wykończone pędzlem i farbą do kominków. A jednak dzisiaj to e30 ma w sobie już całkiem sporo mojego charakteru – patrzę na nie i widzę mój własny samochód, a nie jakiś obcy, nieznany twór, który ktoś podrzucił mi pod garaż kiedy akurat nie patrzyłem.

Po prostu uwielbiam tą paskudę.

Nie mam pojęcia dlaczego, ale nie mam zarazem wątpliwości, że właśnie tak jest.

To po prostu jeden z tych samochodów z charakterem. Teraz już trochę bardziej moim…

19 Komentarzy

  1. Bebok 7 sierpnia 2015 o 17:23

    Wiem doskonale o co chodzi ;) z E34 potrzebowałem sporo czasu żeby powiedzieć że jest moja. Potem poszło z górki. Co do szkarady, mimo braku większych modyfikacji, żeby nadać jej tytuł mojego auta wystarczyło pozbycie się wszystkich grzybowych akcentów z wnętrza, kołpaków, wyczyścić felgi, doprać środek i bagażnik zawalić swoimi gratami ;)
    Już poznałem granicę bólu (larmo!!!) i przyczepności opon z rocznika auta marki Sempro ;D

    1. Tommy 10 sierpnia 2015 o 07:37

      To jest właśnie takie trochę dziwne bo niby świadomie przerabiasz, wyjmujesz jakieś zbędne części czy pierdolniki i tak dalej, a mimo to ten samochód wciąż wydaje Ci się jakiś taki obcy.

      Wiesz, że w dowodzie jest Twoje nazwisko, a wóz stoi przed Twoim domem ale jednak traktujesz go trochę jak takie adoptowane dziecko, z którym nie możesz się dogadać. Akceptujesz, otaczasz opieką, ale ciągle nie ma między Wami tej chemii.

      Aż pewnego dnia podczas jakiegoś zwykłego wyjazdu wychodzisz z przydrożnej knajpki, patrzysz na niego jak stoi na parkingu i następuje takie pif-paf.

      Nagle uświadamiasz sobie, że w sumie to nie wiesz kiedy, ale stał się on Twoim własnym, ukochanym dzieckiem. Może nie poświęcasz mu jeszcze tyle uwagi i troski ile byś mógł, ale gdyby ktoś miał Ci go zabrać – bez zawahania odgryzł byś mu rękę.

      Jestem chyba właśnie na tym etapie.

  2. Szczypior 7 sierpnia 2015 o 18:09

    Po naszej ostatniej rozmowie jestem cholernie z siebie dumny, ze to napisałeś ;)

    1. Tommy 10 sierpnia 2015 o 07:38

      Nasza ostatnia rozmowa dała mi w tej kwestii naprawdę sporo do myślenia ;)

    1. Tommy 10 sierpnia 2015 o 07:43

      Póki co funkcję blogowego psychofana piastuje mój niezrównoważony społecznie pies (zakrada się do garażu i potajemnie podkrada moje rękawice do spawania, które później wącha i zakopuje).

      Jeśli chcesz go zastąpić to musisz jakoś się z nim dogadać ;D

      1. Bio 10 sierpnia 2015 o 08:57

        jeszcze ja, jeszcze ja! :D

  3. Mikołaj 7 sierpnia 2015 o 19:42

    Oj sprzedałbym Ci tak na jakiś czas mojego Opla ;) mam tył napęd a czasem nawet na przód ;) Może zrobiłbyś z nim więcej niż ja :/

    1. Tommy 10 sierpnia 2015 o 07:48

      Mnie po paru piwach włącza się nawet i 4×4 ;)

  4. Zygmunt 8 sierpnia 2015 o 09:59

    100% tego co chciałbym powiedzieć znajomym gdy pytają mnie: „Dlaczego kupiłeś własnie TO?”
    To – Łada 2101 86r. 1.2 silnik, kremowa ale nie kość słoniowa, powoli robię z brzydkiego kaczątka ładnego łabędzia :)
    PS. 2-3 dni po zakupie jej (stan blacharski opłakany itd.) myślałem sobie „Kto mi to podrzucił…” ale powoli im dalej popycham wszystkie prace przy niej tym bardziej mi się podoba – jest tak jak piszesz :)
    Pozdrówki!

    1. Tommy 10 sierpnia 2015 o 08:11

      Szacun.

      Serio.

      Uwielbiam takie spontaniczne zakupy kiedy przywozisz wóz wieczorem i jesteś w siódmym niebie, a rano wchodzisz do garażu i łapiesz się za głowę myśląc „coś Ty kurwa najlepszego narobił” ;)

      To co dzieje się potem odróżnia mężczyzn od chłopców – albo robisz głęboki wdech i bierzesz to na klatę, albo podkulasz ogon i wycofujesz się tyłem jak zbity pies udając, że nic się nie stało ;)

      Wygląda na to, że wybrałeś pierwszą opcję – i oby tak dalej ;)

  5. Garnier 8 sierpnia 2015 o 12:00

    Ta jasna, ogórkowa, zielonkawa, szpitalna zieleń w środku… kto to w ogóle wymyślił? :D

    1. GPS 8 sierpnia 2015 o 15:06

      Pierwsze skojarzenie 125p sanitarka :D

      1. Tommy 10 sierpnia 2015 o 08:14

        Bartek – ktoś miał wizję.

        Jak podejrzewam nawiedziła go ona w środku alkoholowego delirium, kiedy to leżąc na podłodze w kuchni próbował zrobić popitkę z miętowego płynu do mycia naczyń ale jednak.

        Wizjonerów mało kto rozumie ;D

  6. jedna_brew 10 sierpnia 2015 o 09:53

    wreszcie jakiś dobry post, nie przeładowany skojarzeniami z pornosami i waleniem gruchy. możecie mnie hejtowac ile wlezie, banować, pisac że jak sie nie podoba to idź pan se czytać co innego, taki mam styl itp, ale musze to do jasnej cholery napisać – to jest jak z pieprzem i solą – jak za dużo popieprzysz i posolisz to nawet najlepszy rosół spier…

    p.s. także kupiłem samochód pod wpływem impulsu i niskiej ceny… na doprowadzenie go do używalności wydałem około 1,5 raza więcej niż sam kosztował a teraz trza będzie porobić przy zawieszeniu, które wydawało mi się idealne dopóki nie poświeciłem mocniejszą lampą… ponadto luz na drążku (dziury na działce wcale nie były tak duże!) i zwichrowana tarcza hamulcowa (jakim cudem one tak się rozgrzewają, przecież jeżdżę nadzwyczaj mało dynamicznie…).

    1. Tommy 10 sierpnia 2015 o 10:00

      Internet wolny kraj.

      Tutaj każdy czyta na co ma ochotę i myśli o tym co tylko zechce – podobnie wygląda to z resztą z pisaniem (choć tu jest nieco trudniej bo można niechcący podpaść jakiemuś CIA czy innemu CBŚ ;})

  7. Wojtek 10 sierpnia 2015 o 12:36

    Wywal
    Ten
    Szpojler…

    Poza tym jest spoko, fajnie że odgruzowałeś wąską z tych niepotrzebnych zakusów tuningu.
    Ja cały czas żałuje że moją sprzedałem, teraz by była niesamowitym kąskiem.

    Z serii zakupów pod wpływem emocji – 1978 318 E21, niedawno 1991 fiat fiorino z silnikiem od ritmo, auto w wersji panorama combinato. Nie wiedziałem że w czymś wielkosci seiczento vana można upchnąć 14 okienek.

  8. Karol 12 sierpnia 2015 o 12:24

    Powiew lat 90-tych w wydaniu jakie lubię. Śliczna „buma”:D

  9. Jurek 20 sierpnia 2015 o 22:04

    Te koraliki na fotelu po prostu genialne :)

Pozostaw odpowiedź Jurek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *