Społeczność miłośników motoryzacji to taka benzynowa organizacja terrorystyczna. I nie chodzi mi o to, że na wzór talibów bawimy się w strzelanie z wydechów w jakiejś odludnej, niedostępnej dla nikogo z zewnątrz jaskini.

W końcu jakby na to nie patrzeć motoryzacja to wielki, otwarty i pełen interakcji świat. Problemem jest jednak to jak postrzegają nas osoby, które jeszcze do tego świata nie należą.

Potencjalni rekruci.

Z reguły wygląda to tak, że jeśli będąc na jakiejś imprezie, na pytanie o Wasze zainteresowania odpowiecie „motoryzacja” ludzie wokół Was zaczną się ostentacyjnie odsuwać – zupełnie jakbyście puścili właśnie donośnego bąka z wkładką.

Wynika to głównie z faktu, że osoby z zewnątrz postrzegają nas – fanów motoryzacji jako straszliwych nudziarzy.

Fanatyków o zainteresowaniach równie ciekawych co zawartość szuflady ze skarpetkami.

Zastanówcie się zresztą sami – z reguły mamy okazję rozmawiać o samochodach wyłącznie z osobami, które wiedzą na ich temat równie dużo co my. O wszelkich technicznych aspektach motoryzacji rozmawiamy w zasadzie wyłącznie z nimi bo nikt z nas nie ma ochoty tłumaczyć jakiemuś przygłupowi czym różni się AWD od ESP.

Taka rozmowa nie ma sensu bo równie dobrze moglibyście próbować wytłumaczyć koncepcję duszy według Platona kawałkowi przyschniętej mortadeli.

W efekcie, w stosunku do osób które próbują rozmawiać z Wami o technice (nie mając o niej zielonego pojęcia) stajecie się szorstcy i momentami wręcz opryskliwi. Albo też po krótkiej chwili, zirytowani poziomem zarejestrowanej niewiedzy i ignorancji zaczynacie z premedytacją nadużywać ciosanego siekierą sarkazmu.

Między innymi właśnie dlatego sporo osób uważa mnie dziś za strasznego buca (nie żeby byli w jakimś wielkim błędzie, stwierdzam tylko fakt).

O co jednak właściwie mi chodzi – zwróćcie uwagę, że Wasze rozmowy z innymi miłośnikami czterech kółek nie przypominają w większości wypadków porywających konwersacji dotyczących inspiracji Pininfariny czy zderzenia jego konceptów z projektami ze studia Zagato. My nie mówimy o pięknych trasach wijących się wśród gór i planach spędzenia weekendu za kierownicą czerwonego kabrioletu.

A takie właśnie rzeczy mogłyby teoretycznie zainteresować słuchających nas laików. Wiecie – styl, historia, pasja, emocje, a na deser niewielka porcja lekkostrawnych ciekawostek ze świata motorsportu.

Nasze rozmowy przypominają tymczasem czytanie na głos instrukcji dołączonej do nowo kupionej spawarki.

Ostatnio robiłem swapa z M50 na M52B28. Miałem trochę zabawy z EWS-em ale walnąłem pestkę na sztywno do pierścienia i działa. Jeszcze muszę wrzucić kolektor z M50 i to wystroić…

Teraz wiecie już dlaczego Wasze dziewczyny mają takie miny gdy gadacie z chłopakami na niedzielnym spocie pod supermarketem – po prostu brzmicie wtedy zupełnie jak gość z serwisu, który w zeszłym tygodniu tłumaczył Wam co właściwie zepsuło się Wam w laptopie.

Najgorsi są jednak dziwnie uczesani ludzie w czapeczkach z monstera gadający o tym jak to wczoraj „przepi*** ku**** na pełnej pi*** po ku*** łuku na warszawskiej tak ku***, że chu*** w tico na prawym prawie się zes*** ku****”. To zap**** że ku*** ja pie****…”

Zawsze kiedy słyszę takie rozmowy zastanawiam się jak udało im się uniknąć leczenia zamkniętego przy tak zaawansowanym stadium Tourette’a. Ciekawie musiały zresztą wyglądać też negocjacje, które prowadzili podczas kupna tego zdezelowanego 316i.

Wracając jednak do tematu – prawda jest taka, że trudno jest mówić o samochodach w sposób, który będzie atrakcyjny dla kogoś, kto nie widzi różnicy między Ferrari 360, a Corvettą. Owszem – można trochę się pogimnastykować ale w większości wypadków i tak będziemy sypać sformułowaniami i terminami, których nasz rozmówca nie zrozumie.

Dlatego niedawno wpadłem na genialny pomysł – zamiast tłumaczyć komuś dlaczego tak bardzo lubimy samochody, zabierzmy go po prostu na krótką przejażdżkę.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdy ktoś taki przejedzie się dobrze zbudowanym, mocnym samochodem, złapie tego samego wirusa, który od lat skutecznie drenuje Wasz portfel zamieniając gotówkę w nawiercane tarcze i obszywane skórą kierownice.

Poza tym „masz może ochotę przejechać się za miasto?” brzmi znacznie lepiej niż „wczoraj do 3 w nocy regulowałem zawory mała”…

 

 

30 Komentarzy

  1. Kuba 29 lipca 2015 o 13:18

    Taka przejażdżka faktycznie działa, chociaż czasami ma efekt odwrotny do zamierzonego ;).

    1. Tommy 29 lipca 2015 o 13:27

      Jeśli tylko ktoś ma we krwi choć odrobinę bezołowiowej to zadziała jak powinna ;)

      A ci co nie mają, będą przynajmniej trzymali się od tej pory od Ciebie z daleka ;)

  2. Dapo 29 lipca 2015 o 15:11

    Pewna grupa ludzi nigdy nas, ludzi kochających motoryzację nie zrozumie. I żadna przejażdżka niestety tego nie zmieni.

    1. Tommy 29 lipca 2015 o 18:25

      Tacy ludzie to w większości wypadków ignoranci, którzy kupują crossovery i parkują na dwóch miejscach więc chyba i tak nie warto mieć ich wśród znajomych ;)

  3. Mazi 29 lipca 2015 o 17:15

    „masz może ochotę przejechać się za miasto?”?????
    Do kolegi, ktorego nie interesuje motoryzacja???
    Może od razu jednorożca z tęczowym ogonkiem na profilowe?
    Albo zapuścić wąsy i chować się po krzakach pod przedszkolem?

    Lubię czytać twój blog ale dzisiaj masz karę!
    Gwint 5cm do góry i to na tydzień.

    1. Tommy 29 lipca 2015 o 18:10

      Ja tam jednak wolałbym poznawać kobiety i to z nimi wymieniać się spostrzeżeniami na na temat zainteresowań (czyli docelowo to je zapraszać na przejażdżki).

      Facetowi po prostu dałbym się przejechać, a sam poszedłbym po szklankę whisky ;)

      1. radosuaf 30 lipca 2015 o 11:26

        Tylko się zastanów, jakie kobiety będą zainteresowane właścicielem obniżonej bawary (w sensie nie obrócą się na pięcie, kiedy im powiesz, czym jeździsz) i czy chcesz je poznawać. A jakie kobiety byłyby bliskie omdlenia, gdybyś im szepnął „Lancią Fulvią coupe” np. :).

  4. wisnia 29 lipca 2015 o 18:03

    Zgrabnie ubrałeś w słowa to o czym wiem od wielu lat A ten ciosany siekierką sarkazm jest rewelacyjny gdy jestesmy w towarzystwie które nie zna naszych zainteresowań i znajdzie się tam jakiś pseudo znawca który zaczyna filozofować na temat motoryzacji

    1. Tommy 29 lipca 2015 o 18:12

      Zapytaj kiedyś takiego co myśli o rzędowych fałkach z obrotowym tłokiem, z których słynie Subaru – dziwnych rzeczy się można dowiedzieć ;)

  5. zeus 29 lipca 2015 o 18:36

    Coś w tym jest. Jak robimy (nie)cykliczne spoty (pod mostem… hehe) ze znajomymi, to pasażerów nie mamy, bo nikt nie chce. Ale za to w domu żona chętnie słucha o tym jak zmieniłem skrzynię na inną ze szperą i co to zmieniło w jeździe albo jak przeszczepiałem hamulce, żeby poprawić skuteczność czy jak wsadziłem poliuretany do tylnej belki, bo za miękko było. Zawsze wtedy patrzy tak mądrze… jak student na egzaminie, kiedy nie ma pojęcia o co go pytają.

  6. Kamil 29 lipca 2015 o 19:57

    „Zarażanie” pasją do motoryzacji wcale nie jest takie trudne, wiadomo ,że nie zaczniesz od razu tłumaczyć jaki wpływ na spalanie mieszanki ma regulacja kąta wtrysku albo kształt samego tłoka. W rozmowach ze znajomymi ,którzy nie wiedzą zbyt dużo na temat aut z reguły tłumaczę po prostu dlaczego wybrałem takie auto a nie inne, różnice między AWD, RWD i FWD (kolejność nie jest przypadkowa :D  ) i bywa nawet ,że kończy się pokazem a’la dash cam. kilka osób udało mi się nawrócić i sam dzięki tego typu działaniom zostałem namówiony chociażby do sztuk walki czy gry na gitarze.

    1. Tommy 30 lipca 2015 o 08:02

      Znając namowy moich znajomych to zamiast na grę na gitarze mógłbym liczyć co najwyżej na zaawansowany alkoholizm ;)

  7. Bebok 30 lipca 2015 o 10:36

    Czyli jesteś tego samego zdania co Ja.
    Nieuświadomiony tylko czeka na taką szansę żeby się odblokować, poznać ten smak. Będzie potem sam zagadywał i szukał.
    A tego co nie chce, na siłę nie uszczęśliwisz. Dalej będzie wolał palące i ledwo ruszające się crossovery na baloniastych kołach, z kołpakami i naklejkami na rant drzwi.

  8. radosuaf 30 lipca 2015 o 11:21

    Tommy, to zależy, jak kto postrzega motoryzację. Jedni ją postrzegają jak Ty:
    https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/9c/Jaguar_diesel_engine_shot_at_the_2006_London_Motor_Show_-_Flickr_-_exfordy.jpg

    A inni jak ja:
    http://www.mad4wheels.com/webpics/hires/00001224%20-%201954%20Alfa%20Romeo%202000%20Sportiva%20coup%C3%A9/1954_Alfa_Romeo_2000_Sportiva_coup%C3%A9_001_6345.jpg

    Pewnie byśmy ze sobą nawet o motoryzacji nie pogadali, bo nie umiem międzygazu :(.

    1. Tommy 30 lipca 2015 o 11:39

      Obecnie mam na pulpicie Alfę Giulia TZ2 z 1965 roku, a nie diesla z Jaguara więc wydaje mi się, że znaleźlibyśmy jednak wspólny język ;)

      Mam kilka prospektów i albumów, które przewertowałem od deski do deski już z tysiąc razy, pomimo, że jedyne techniczne informacje jakie w nich zawarto dotyczą prędkości maksymalnej (w większości i tak błędnej).

      Znam więc na pamięć najdrobniejsze detale Iso Grifo stworzonego przez Rivoltę, za Ferrari 275 GTB oddałbym obie nerki i lewą nogę, a biografię Ugo Zagato potrafię wyrecytować z głowy nawet gdy obudzisz mnie w środku nocy ;)

      Nie jest ze mną aż tak źle jak sądzisz ;)

      1. radosuaf 30 lipca 2015 o 12:10

        Obraz diesla był tylko poglądowy – najbardziej porąbana grafika w Google po wpisaniu „engine” :).

        Nie, no po wpisach „pozamotoryzacyjnych” widać, że masz inne zainteresowania i że ogólnie na pewno się z Tobą da pogadać o rzeczach ciekawych, natomiast wszelkie wpisy na tematy techniczne powodują, że w połowie drugiego akapitu … budzę się po 20 minutach … o co chodziło? Aha, no dobra, to idę sobie zrobić kawy.
        Żaden to zarzut – wręcz przeciwnie – podziwiam wiedzę, umiejętności i chęci – po prostu nie jest to moja bajka, poniekąd.
        Co do TZ2 – nie żebym się chwalił, ale dotykałem dokładnie 8 dni temu :). I co najważniejsze – T33 Stradale również!!!

        1. radosuaf 30 lipca 2015 o 12:14

          A międzygaz czasami ćwiczę – z żalem stwierdzając, że 75 ma do tego nie najlepiej ułożone pedały i w Julce idzie znacznie łatwiej.

          1. Tommy 30 lipca 2015 o 12:29

            To teraz chyba nie będziesz przez rok mył ręki, żeby tego splendoru i szwungu niechcący nie spłukać :D

            1. radosuaf 30 lipca 2015 o 12:34

              Niestety, umyłem jeszcze w muzeum – w tych temperaturach człowiek się poci bardziej niż na egzaminach wstępnych na studia…
              Gdybym dotknął cycków Scarlett, to pewnie bym przecierpiał, ale blacha to blacha, na Tico jest taka sama, tylko inaczej powyginana ;).

  9. Marcin 31 lipca 2015 o 01:13

    Tommy. Bo my, benzynogłowi mówimy niezrozumiałym dla nich szyfrem. Mnie też mają za nienormalnego w społeczeństwie. No bo kto normalny powiedziałby coś takiego, że samochody różnią się od siebie w zależności kraju powstania ? Każda nacja ma inny pomysł na to pudełko na czterech kołach, co prawda to się zamazuje i ujednolica coraz bardziej, nad czym ubolewam, ale jeszcze całkiem niedawno było wyraźnie widoczne. Psychologia i odmienność kultur była widoczna w każdej marce, a raczej kraju pochodzenia wozu. Ja zauważyłem, że denerwuję ludzi swoim podejściem z pasją do samochodów audio i motocykli. Mam jeszcze kilka takich rzeczy, które muszę „dogłębnie zgłębiać” inaczej zle się czuję. Dziwi mnie bardzo ignorancja ludzi w wielu tematach. Z tym co opisałeś głównie ****** to zgadzam się w całej rozciągłości. Najgorsi są tacy. Ja się muszę detoksować po przypadkowym takim kontakcie.

  10. Nielubiediesli 31 lipca 2015 o 21:21

    „Po czym poznać, że ktoś studiuje prawo? Po niczym, sam ci o tym powie w ciągu pierwszej minuty znajomości.”

    Bardzo nie lubię, gdy ktoś próbuje mi opowiadać o swojej pasji, której kompletnie nie rozumiem i nic mnie w niej nie rusza. To ten specyficzny rodzaj żenady, gdzie musimy udawać, że nas to żywnie zajmuje. Niezwykle irytują mnie też ludzie, którzy definiują się przez pryzmat jedynie słusznego hobby, które mam gdzieś (np. nałogowi gamerzy). Ludzie, którzy potrafią gadać tylko o jednym i wykorzystają każdą okazję do zmiany tematu na TEN TEMAT. Dlatego bardzo się pilnuję, aby nie nawijać do nikogo niezrozumiałym dla niego językiem, bo to – jak napisałeś – naprawdę nie ma sensu. Zdałem sobie z tego sprawę niedawno i od tego czasu znacznie piję znacznie mniej melisy.

  11. Andreoz 1 sierpnia 2015 o 00:26

    Hmmm kiedys kiedy Moja Zona zaczynala dyskusje o samochodach patrzylem na nia podejrzliwie ….teraz potrafimy gadac o tym naprawde dlugo i z zacieciem. Nie sa to co prawa rozmowy w o walkach, falkach i karburatorach bardziej o stylistyce , historii, projektantach itp….Ona uwielbia tego sluchac ….i naprawde nieraz mnie pozytywnie zaskakuje zmajomoscia tematu;)

  12. Kuba 13 sierpnia 2015 o 00:53

    Mi ostatnio wystarczyła odrobina jazdy co prawda nie czerwonym lub czarnym Ferrari z lat ’50 z nadwoziem Ghia/Frua/Zagato/Scaglietti* ale tylko Fordem Tourneo po nowosądeckich serpentynach i potem jazda po chorwackich autostradach wśród malowniczych gór.

    *dowolne skreślić

    Ktoś powie „wielkie durne pudło wziął na takie drogi”, ale mi się fajnie jechało w ogóle z odsuniętym szklanym dachem.
    Pasażerowie byli zadowoleni, bo widoki, a ja sprawdzałem, czy faktycznie Ford dobrze stroi zawieszenia…już wiem, że mam za małe felgi i za wysoki profil opon :D Na przyszły sezon muszę wydębnić coś większego i trochę odsadzonego :)
    Już nawet po tej przejażdżce sama znalazła się wymówka przed narzeczoną co do zakupu większych felg i o dziwo przeszła…”widzisz, wtedy stabilnie będzie jeździł w zakrętach…zależy mi na Twoim bezpieczeństwie Kochanie”

    1. Tommy 13 sierpnia 2015 o 07:32

      Miałem sporo takich „epickich” przejażdżek, które zapamiętam już pewnie do końca życia i o dziwo kilka z nich również odbyłem seryjnymi, niespecjalnie sportowymi wozami – coś w tym jest.

      Odnośnie przekonywania narzeczonej – kiedyś wmawiałem Izie, że skręcony na opór gwint zapobiega powstawaniu cellulitu (jako dowód pokazywałem jej zdjęcia Danici Patrick). Nie uwierzyła ;)

  13. Majka 12 lutego 2016 o 21:37

    „poczytam do herbaty ze dwa wpisy i do roboty” – na biurku zebrała się spora kolekcja kubków a ja latam po blogu w tę i nazad. A stronę na fejzbuku to odlajkowałam, żeby znów móc zalajkować. Robisz, kurczę, robotę! Pierwszy, obok stron z felgami i częściami, blog który wylądował w zakładkach.
    [wiem, że nijak się ma do postu, ale musiałam!]

    1. Tommy 15 lutego 2016 o 07:44

      Cieszę się, że Ci się tu podoba – czuj się jak u siebie w garażu ;)

  14. DanyU 23 maja 2017 o 15:46

    Przejażdżka faktycznie działa. Jak kupiłem pierwsze BMW moja znajoma stwierdziła że oszalałem, i teraz tylko ortalion (miała astrę wtedy). Ale jak przejechała się ze mną, w zimowy dzień, moim ówczesnym e46 na podgrzewanych sportach, to zachorowała..od jakiegoś czasu jest posiadaczką podobnego e46, które pomimo problemów z żłopiącym olej N42, uwielbia :) grzane dupy były priorytetem :D

  15. Ignac 24 maja 2017 o 09:45

    Ze mną jest trochę inaczej. „Kompletnie nie rozumiem, po co Ci 90ta sztuka breloczka z Małym Fiatem, a tymbardziej nie rozumiem, jak mogłeś dać za kierownicę do malucha 400zł. To tylko maluch” – po czym mój rozmówca oddalił się i kupił sobie kolejną grę na Xboxa :)

  16. Mieszas 24 maja 2017 o 17:15

    Potwierdzam. Przejażdżka działa ;) Moją żonę przewiozłem na naszej pierwszej randce Mazdą Miatą. Była to miłość od pierwszego wejrzenia – do Miaty oczywiście! :) Niedługo później przyszła i na mnie pora… No w każdym razie wówczas jeszcze moja żona była totalnie zielona, a samochody rozróżniała jedynie po kolorach.
    Dziś, 3 lata później, podsyła mi linki na fejsie do newsów o najnowszym Volvo, albo cyka fotki napotkanego na mieście Volvo Amazona, albo nagrywa dla mnie jakiś fragment na TVN Turbo :D
    Żona idealna!
    Szkoda tylko, że pokochała jazdę automatem i nie chce słyszeć o manualu. Z drugiej strony w ten sposób nie muszę jej przekonywać, że następny, idealny dla niej samochód to Jeep Grand Cherokee z V8 :) Zawsze, kiedy jej proponuję jakieś auto, to pyta się jedynie: „A ile ma koni?”.
    Nie chce słyszeć o niczym, co ma mniej jak 150.

Pozostaw odpowiedź Ignac Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *