Na wstępie muszę powiedzieć, że jeśli ten felieton nie ma sensu to reklamacji nie uwzględnia się coś tam barabara z farmaceutą po zejściu od kasy.

Chodzi o to, że mimo, iż mamy maj, a na zewnątrz jest prawie 30 stopni to jakimś cudem udało mi się przeziębić. Nie mam pojęcia jak bo klimatyzację w 328i wywaliłem już ze dwa lata temu ale Iza twierdzi, że to przez to strzelanie z łuku podczas jazdy na motorowerze.

Że niby mnie wtedy przewiało.

W sumie to możliwe bo ze dwa razy wypierdzieliłem się na mokrym trawniku i w efekcie nieźle przemokłem, ale póki co trzymam się wersji, że to przez to, że oglądałem bez skarpetek pingwiny na kanale Nat Geo Wild.

Tak czy inaczej całe szczęście, że to nie ta typowa męska ebola, tylko zwykła gorączka i zatkane zatoki. Muszę jednak stwierdzić, że mimo to zaplanowane przeze mnie leczenie nie przyniosło zamierzonych efektów. Wręcz przeciwnie – o ile z bólem głowy i zatkanym nosem byłem jeszcze w stanie jakoś funkcjonować, o tyle po zaaplikowaniu porcji środków kupionych przy kasie w biedronce już nie.

Bardzo, bardzo nie.

Tu w ogóle taka mała przestroga – pijcie maksymalnie dwa te czerwone hot-cośtam pod rząd bo w przeciwnym wypadku zaczną dziać się naprawdę dziwne rzeczy. Nie wiem co do nich dodają, ale w środę wypiłem cztery w ciągu niespełna godziny i chwilę później znalazłem się w środku niezwykle burzliwej dyskusji na temat wyższości Goku nad Supermanem.  Bojler łazienkowy nie potrafił zrozumieć, że Goku z palcem w tyłku wygrałby z gościem, który nie wie w jakiej kolejności zakłada się spodnie i majtki.

W napływie złości już miałem zrobić mu kamehamę w termostat ale wtedy z szafki pod umywalką wylazł jednorożec w kąpielówkach i powiedział, że jak zaraz się nie zamkniemy to on dzwoni po policję bo on ma chrzciny i uciekłem.

No dobra, ale o czym ja tu właściwie chciałem dziś… A, no tak – po pierwsze, ostatnio wybrałem się do Gniezna.

Oszczędzę wam jednak opisywania tej wyprawy w szczegółach bo w obecnym stanie mam trudności ze sformułowaniem zrozumiałego dla normalnej osoby zdania, a co dopiero ze stworzeniem tekstu przepełnionego licznymi metaforami i kwiecistymi opisami. Opowiem wam więc dziś o czymś innym.

Proste pytanie – po cholerę nam właściwie typowe samochody sportowe?

Takie dwuosobowe roadstery. I żeby nie było, pytam teraz absolutnie serio – po co?  W drodze do Gniezna, gdzieś na wysokości Piotrkowa zauważyłem sunącego środkowym pasem Boxtera. Podjechałem więc nieco bliżej żeby się mu lepiej przyjrzeć. Fakt faktem, że z daleka wyglądał on znacznie lepiej – z odległości stu metrów nie widziałem na przykład, że miał pęknięty zderzak, zamknięty, cholernie brudny płócienny dach z wypłowiałą szybką i, że na prawym fotelu siedziała kobieta wyglądająca jak krzyżówka Magdy Gessler z pługopiaskarką.

Mimo to muszę przyznać, że poczułem jednak lekkie ukłucie zazdrości.

Wiecie – w końcu to był naprawdę fajny roadster. Mocny silnik, dwa miejsca, napęd na tył i tak dalej. W teorii idylla. I kiedy tak patrzyłem sobie na ten wóz maślanymi oczami, gość siedzący za kierownicą zauważył mnie i jak to zwykle w takich sytuacjach bywa postanowił pokazać co potrafi.

Zredukował więc bieg na niższy i wcisnął pedał gazu do podłogi.

Z wydechu dobiegło donośnie „buuuuuuuuuu”, a potem przez dobrą minutę nie działo się absolutnie nic. Nic. Okazało się, że powyżej pewnej prędkości Boxter nie generuje już przyspieszenia, tylko zamienia benzynę w utwory średnio rozgarniętego basisty. Możliwe, że było to spowodowane jego okrutnym stanem technicznym ale mniejsza o to – spójrzcie na całokształt.

Auto musiało być drogie w utrzymaniu bo gość ewidentnie na nie nie wyrabiał. Poza tym to Porsche więc za kwotę, którą trzeba wydać na pasujące do niego klocki hamulcowe można by zorganizować zbrojny przewrót w jakiejś zapomnianej przez boga, afrykańskiej republice. Mazda MX-5 pewnie wychodzi taniej, no ale mniejsza o to – spójrzcie na całokształt.

Na dwupasmówce nie otworzycie dachu, bo urwie Wam głowę. Nawet jeśli zabezpieczycie się przed tym rozkładając windstoper to po godzinie jazdy w akompaniamencie huczącego wiatru będziecie głusi jak pień. Poza tym wiatr potarga włosy waszej dziewczyny więc to auto znajdzie się na jej czarnej liście już po pierwszej wycieczce za miasto.

Nawet się nie obejrzycie jak zacznie namawiać was do jego sprzedaży.

A właśnie – wycieczka za miasto. W większości przypadków i tak nie będziecie mogli wykorzystać dobrych właściwości jezdnych takiego auta, bo albo będziecie jeździli po nieodpowiednich do tego typu zabawy drogach, albo też utkniecie za jakimś kopcącym na potęgę autobusem wycieczkowym wlekącym się 30 kilometrów na godzinę.

No ale mniejsza o to – spójrzcie na całokształt.

Nie będziecie używać tego auta na co dzień bo ma tylko dwa miejsca i bagażnik niewiele większy od mysiej prostaty, więc za każdym razem kiedy najdzie was ochota na małe brum-brum, będziecie musieli ładować padnięty akumulator i pompować sflaczałe, spękane od nieużywania opony. Hamulce będą się zapiekać, styki w stacyjce śniedzieć, a uszczelki twardnieć i przepuszczać wodę. No ale mniejsza o to – spójrzcie na całokształt.

Możecie zakładać, że w takim aucie będziecie wyglądać jak ktoś intrygujący i niezwykle atrakcyjny dla kobiet ale prawda jest taka, że jedynymi osobami, które was zaczepiać będą mówiący przez nos kolesie, którzy będą podbijać do was w chwili gdy będziecie zastanawiać się nad tym jak zmieścić worek z węglem do grilla do bagażnika niewiele większego od naparstka.

Fajna furka, masz może dołożyć piątkę do wina?

No ale mniejsza o to – spójrzcie na całokształt. Nawet kiedy uda się Wam w końcu wyjechać na ulicę to w wyścigu równoległym objedzie was pierwszy z brzegu Passat kombi. Bo tak się składa, że większość klasycznych roadsterów ma silnik niewiele większy od bagażnika. Te auta naprawdę nie mają sensu. Mazda MX5, Fiat Barchetta, BMW Z3, Porsche Boxter…

Spójrzcie na całokształt.

Jadę więc obok tego zdezelowanego Boxtera. Patrzę na tę malutką przestrzeń w środku. Myślę o tych drogich częściach, mikroskopijnym bagażniku i niepraktyczności i myślę sobie, że cholera – strasznie fajnie byłoby mieć taki wóz.

Właśnie przez ten całokształt.

 

30 Komentarzy

  1. 123456 11 maja 2018 o 17:08

    Jeszcze tylko dorzucić o tym jak zajebiście się stoi miatą bez kliny i padniętymi el szybami w korku. Nic dodać ,nic ująć ,musiałem ją mieć.

    1. Prentki 14 maja 2018 o 07:48

      Najlepiej jeszcze stojąc w korku obok rury wydechowej rozgrzanego do czerwoności autobusu PKS (z cyklu „pamiętniki życia z czerwonym escortem cabrio) ;)

  2. Matth 11 maja 2018 o 17:27

    Jako właściciel MX5 od prawie 3 lat, która jest daily mojej żonki – polecam! Trudność polega na tym, że szukajac nastepnego auta dla niej są dwa warunki. Ma nie mieć dachu i ma być mocniejszy – kandydat w postaci boxstera, który jej się podoba wyrasta naturalnie. Ale póki co mamy za sobą pierwszy start na torze Poznań, za tydzień upalamy również wspólnie na Jastrzębiu w pucharze fryzjerow i fryzjerek czyli Miata Challange. Co ciekawe, żonka startuje w rundzie za kierownicą, a nie jako pasażer i ma z tego mega fun + uczy sie latac boczurami, lub jak na poznaniu robić 360 na głównej nitce. Dodać od siebie muszę, że MX5 z założonym dachem jezt okropnym samochodem, ale jak sie go zrzuci i poleci lekkim bokiem tu i ówdzie.. Ach! Sorry za długi koment, ale weź zamien gnijącego forda na gnijącą mazde i ogień, bokiem, bez dachu, like a bos ;-)

    1. Prentki 14 maja 2018 o 07:49

      Ford znika, najprawdopodobniej e30 również. W tym roku zanosi się na małe zmiany – kto wie, może faktycznie jakaś miata? ;)

      1. pandrajwer 15 maja 2018 o 23:28

        Przecież Ty nie sprzedajesz samochodów tylko kupujesz nowe ;)

        1. Prentki 16 maja 2018 o 09:40

          Rozważam zarejestrowanie się na jakimś forum dla handlarzy jako formę terapii przez grupę wsparcia :v

          1. 0125gd 18 maja 2018 o 00:16

            Tjaaaa…. i jeszcze powiedz że dojrzewasz….

            1. Prentki 18 maja 2018 o 07:55

              Zauważyłem ostatnio pierwsze siwe włosy. Powoli kończy mi się termin przydatności, a nic nie wskazuje na to, żebym był choć trochę mądrzejszy niż te 20 lat temu. Ech…

  3. Andrzej 11 maja 2018 o 19:32

    Tak nie motoryzacyjnie. Superman narodził się w czasach czarno-białych więc żeby nie wyglądało że śmiga w rajstopach to dorysowano mu gacie co dawało jakieś tam odcięcie w graficzne w okolicach pachwin. A następnym razem lecz się czosnkiem i bimbrem Mi zawsze pomaga

    1. Prentki 14 maja 2018 o 08:00

      Aktualnie leczę się grzanym piwem z miodem z naszej pasieki. Nie wiem czy pomaga, ale smakuje wybornie ;)

  4. Wojtalle 12 maja 2018 o 00:38

    Nie zapominajmy o z3 z m54b30 pod maska.

    1. Xqwzts 12 maja 2018 o 09:25

      Albo yaki z3m coupe, mocny silnik, w miejsca przez 90%czasy to i tak naddatkiem i duzy bagaznik :-)

  5. Matth 14 maja 2018 o 15:09

    Z3 ma jedna wadę obok której nie umiem przejść obojętnie.. wnętrze. Jest tak ochydne, że nie mam słów. Poza tym prymitywne zawieszenie i duża masa.. The answer is always Miata, za którą idzie góra fajnych części, które można sobie kupować w internetach i profi liga wyścigowa, także można zupełnie legalnie i dość bezpiecznie upalać na krajowych torach ile panewek starczy ;-) jak sie dorobie domu z garażem to mam misje zbudować sobie potwora. Miałem okazje na prawym w uturbinym nb +/- 280KM i rozpędza się to wręcz motocyklowo.. koszty takiego setupu pod maską zupełnie osiągalne i nie trzeba miec doktoratu z mechaniki kwantowej, żeby takie auto złożyć samemu ;-)

    1. Prentki 14 maja 2018 o 15:20

      Wnętrze nie jest jeszcze takie tragiczne (przynajmniej dopóki nie kupisz czegoś z deską i tapicerką w kolorze innym niż czarny). Za to jeśli chodzi o wagę to MX5 to już zupełnie inna liga. Za to Z3 w nadwoziu coupe wygląda tak, że niejedna modelka z instagrama mogłaby mieć przy nim poważne komplesy… Ech, dylematy… ;)

  6. Matth 14 maja 2018 o 16:08

    Jest tragiczne, na prawdę, jest tak źle, że uroda wersji coupe tego nie zeruje, nawet w M. Poza tym coupe jest bez sensu – nie ma skladanego w 3s dachu. A musisz wiedzieć, że jak złożysz dach, wszystko jest lepiej, popatrz na całokształt ;-) Radster to chyba stan umysłu, moja żona załapała szybko o co kaman ;-)

    P.S. Barchetta nie pasuje do tego wpisu, po pierwsze to nie roadster, po drugie nie jest ani troche sportowa, po trzecie to punto bez dachu, a nie zbudowany od podstaw bezdasznik. Wszystke wady cabbrio i zadnych zalet roadstera. Kwintesencja glupich cech, którym nic sie nie przeciwstawia.

  7. Mankar 16 maja 2018 o 09:05

    Dalsze poszukiwania sensu: miałem okazję siedzieć w MX5 i warto wiedzieć (najlepiej przed zakupem), że projektanci nie przewidzieli sytuacji, w której pasażer/kierowca ma więcej, niż 180 cm wzrostu.
    Miałem także okazję siedzieć w zakorkowanym korku przy otwartym dachu. Okazja ta nie trwała zbyt długo, bo wdychanie spalin przy otwartym dachu jest co najmniej niesympatyczne. No bez sensu;)

    1. Matth 16 maja 2018 o 11:47

      Półbzdura. Mam 185cm i ok 80kg wagi. Nawet nie korygowałem gąbki w siedzeniu, która daje dodatkowe 2-3cm nad głową, a mieszczę się w kasku motocyklowym (na tor jest wymóg). Co do pasażera – tu jest gorzej, jak nie ma więcej niż 170cm to będzie spoko na codzień, ale też się mieszczę i też w kasku jako pasażer. Pewnie, że jest to mały i dość ciasny samochód, ale bez przesady :]

      Spójrz na całokształt, to nie ma mieć sensu.

    2. Bookero 21 maja 2018 o 15:16

      Też miałem okazję siedzieć – dla projektantów wzrost trochę powyżej dwóch metrów to już czysta abstrakcja.

  8. Iron 16 maja 2018 o 12:33

    Patrze na caloksztalt i bardzo sie ciesze, ze sens czasami jest mniej wazny, bo glupio by bylo gdyby same sensowne kury w tdi jezdzily po drogach. No bo wez pomysl, skoda tdi 1,4 i wszystkie obowiazkow srebrne. No koszmar, przy ktorym gadka Tommego z bojlerem to pikus.

    1. Prentki 18 maja 2018 o 07:56

      @Iron – i o to właśnie chodzi. Jak już zostanę prezydentem (a zostanę) to zamiast tych wszystkich 500 plusów zorganizuję dofinansowanie dla właścicieli starych i nienormalnych samochodów.

      Taki dodatek konserwacyjny.

  9. Paweł 17 maja 2018 o 10:09

    Ależ auto! Pojeździłbym, ale żona by mnie z domu wyrzuciła ze sportowym wozem.

  10. Andreoz 19 maja 2018 o 23:54

    i wlasnie o dlatego wszyscy chca takie auta;)

  11. Adam 20 maja 2018 o 10:47

    Sportowe cacko – zawsze na propsie! Chociaż to takie autko na weekendowy, jednodniowy wypad. Czy bym kupił? Raczej nie :)

  12. Iron 21 maja 2018 o 08:52

    Tommy, ale serio wyobraz sobie same srebrne skody fabie z 1,4 tdi. Wszedzie tylko takie bo rozsadne. WSZEDZIE KURY

  13. Jakub 21 maja 2018 o 16:17

    Patrząc na całokształt, np. Classic Auto Cup 2017 (klasyfikacja sezonu) to jedno z3 coupe objechało trochę mocniejszych fur.. :) Tak w całokształcie to w każdej z 5 eliminacji :)

  14. Ucando 22 maja 2018 o 11:57

    Muszę przyznać, że ten wpis daje wiele do myślenia. Uważam nawet że masz racje – po co kupować auto, które z praktycznym wykorzystaniem niewiele ma wspólnego.

  15. aglimen 30 maja 2018 o 07:00

    I to jest właśnie problem. Ponieważ ludzie nie patrzą na całokształt, tylko na wszystkie te szczegóły, producenci samochodów serwują nam cała paradę crossoverow. Bo duzo miejsc, bo cicho, bo ekonomicznie, bo potrafi wjechać na krawężnik (sic!).
    No ale ostatecznie Pretki, Ty nie kupujesz nowych samochodów (podobnie zreszta jak ja), wiec taka np. Honda jak sobie policzyła co i jak to im wyszło, że nie opłaca im się wypuszczać nowej S2000 bo nie zarobią.

  16. Boxcars 1 czerwca 2018 o 02:12

    Jak się strzela z łuku podczas jazdy na motorowerze mistrzu? Czy to praktyczne?

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *