Na wstępie chciałbym sprostować pewne doniesienia o tym jakoby prace przy moim BMW zakończyły się na etapie montażu i odpalenia nowego silnika.

Chciałbym oficjalnie zdementować te pogłoski i zaznaczyć, że od mniej więcej dwóch tygodni praktycznie codziennie ogarniam różne elementy związane ze swapem.

Po prostu specjalnie Wam o tym nie mówię.

To element mojej strategii budowania narastającego napięcia w stylu Hitchcocka. Poza tym wóz wygląda obecnie równie szałowo co przenośna toaleta po przystanku woodstock więc wolę zachować to dla siebie (ale jak coś to trzymajmy się wersji o amperach).

W każdym razie, żeby nie było, że w temacie BMW nic się nie dzieje – w zeszły piątek dajmy na to przenosiłem akumulator do bagażnika i odnawiałem wszystkie główne przewody zasilające (zakładałem nowe okucia i izolacje. Wyczyściłem nawet przewód plusowy tak, że odzyskał swój soczysty, czerwony kolor). Wczoraj z kolei kilka godzin zajęło mi prawidłowe wyważenie wału napędowego (zapominałem o kierowaniu się kropeczkami na jego obu połówkach przez co powyżej setki wóz zaczynał przypominać gigantyczny wibrator). Zająłem się też montażem nowych wieszaków wydechu oraz paru innych drobiazgów, których (odpukać) przez długi czas nie powinien oglądać nikt poza niezwykle dociekliwym panem diagnostą.

No chyba, że po zbyt szybko wziętej szykanie wyląduję na dachu – wtedy będzie można oglądać do woli (odpukać bardzo).

Wracając jednak do samej wymiany silnika – tak naprawdę w tego typu garażowych projektach zawsze obowiązuje zasada, że jeśli chcecie mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, to samo przełożenie silnika stanowi zaledwie prolog kolejnych, niezwykle burzliwych wydarzeń. Jeśli ktoś twierdzi, że wykonał swap w dwa dni i teraz w swoim niezwykle dopracowanym samochodzie nie robi nic poza delektowaniem się niepohamowanym przyrostem momentu obrotowego to albo przez pomyłkę wymienił silnik w fabrycznie nowej Hondzie swoich rodziców, albo też jest tak radykalnym ignorantem, że nie przeszkadzałaby mu nawet podłużnica załatana przy pomocy paćki ze zmielonych szyszek i błota.

Bordowa naprawdę jest w całkiem przyzwoitym stanie, a mimo to gdy rozpoczynając swap zabrałem się za rozbiórkę całego przodu, od razu rzuciła mi się w oczy korozja na elementach przedniej atrapy (boki, które skręca się z błotnikami). Już wtedy wiedziałem, że będę musiał zrobić coś z tym fantem, a było to zaledwie preludium tej niekończącej się opowieści.

Bo teraz tak – skoro już zabiorę się za odnowienie i ponowne lakierowanie atrapy, to korzystając z okazji muszę zająć się również odbojami zderzaka, jego belką, kratownicą osłaniającą chłodnicę oraz paroma innymi drobiazgami, do których będę miał wtedy dobry dostęp.

Gdybym to pominął, nie mógłbym później spać po nocach.

Oprócz tego chcę też poprawić izolację na wszystkich biegnących przednim pasem przewodach i w końcu zabrać się za odrestaurowanie i uzupełnienie parujących przednich lamp o soczewki. Tym samym z lakierowania atrapy zrobiła się już obszerna lista zadań, a nie przeszliśmy nawet jeszcze do tego co znajduje się w komorze silnika. Tam czeka mnie lakierowanie pokryw i osłon, czyszczenie kolektora dolotowego, remont rozpórki oraz estetyczne upinanie wszystkich instalacji.

Oprócz tego wypadałoby wymienić kilka skorodowanych podkładek, wymienić na nowe zbiornik i węże wspomagania i założyć nowiutkie opaski zaciskowe na węże od chłodzenia.  A gdzie napęd? Gdzie wydech? Gdzie stabilizatory, większe hamulce i upaćkana skrzynia biegów?

Pewnie powinienem to przed wami zataić ale obecnie komora silnika wygląda tak, jakby ktoś najpierw wrzucił tam zdrowo wkurwioną pumę, a potem uzupełnił ten spektakl o dwa granaty odłamkowe i wiaderko poweselnych wymiocin. Kiedy znajomi wpadają, żeby na własne oczy zobaczyć „to mityczne cudo”, otwieram maskę, a oni widząc ten burdel mocno zbici z tropu mówią coś w stylu „aaaaahaaa… to to jest to mityczne dwa-osiem…”.

Fajne…

W sumie nie dziwi mnie ich reakcja bo obecnie silnik wygląda jak erotyczny sen bezrobotnego elektromechanika.

Kiedy ostatnio próbowałem sprawdzić poziom oleju, moja ręka zaplątała się w jakiś niezaizolowany przewód, który zamiast do zbiorniczka z płynem do wycieraczek podłączyłem najwyraźniej do miejskiej sieci wysokiego napięcia.

W całej dzielnicy przygasły światła, a włosy w moim nosie stanęły w ogniu.

Teraz cały czas jestem głodny bo robiąc wdech za każdym razem czuję zapach grillowanej karkówki.

Dlaczego jednak w ogóle o tym mówię – chciałbym przede wszystkim uświadomić Was, że nie istnieje coś takiego jak szybki i bezproblemowy swap. To mit. Szybki swap może mieć miejsce jedynie na imprezie swingersów jeśli wyglądacie jak sobowtór Brada Pitta. W garażu coś takiego oznacza po prostu pójście na łatwiznę. Nawet jeśli zmieniamy silnik na coś w 100% kompatybilnego, posiadającego taki sam osprzęt i ilość cylindrów to włożenie go pod maskę jest zaledwie prologiem wielowątkowej epopei, pełnej zaskakujących zwrotów akcji, przewijających się tu i ówdzie bohaterów tragicznych i przenikających się na wskroś wątków.

Siedząc teraz na starej zimówce i patrząc na stojący przede mną rozgrzebany samochód dochodzę do wniosku, że taką książkę pisze się latami.

W moim wypadku już samo przygotowanie silnika, skrzyni i napędu do przekładki pochłonęło masę czasu i jeszcze więcej nowych części. Uszczelniacze, poduszki, wybieraki, nakrętki, uszczelki, oleje, przewody… W pewnym momencie miałem na stole garażowym tyle kolorowych pudełek, że czułem się jakby właśnie odwiedził mnie święty Mikołaj ze swoją bandą zdegenerowanych reniferów.

Czar prysł kiedy zobaczyłem stan konta.

To naprawdę pełen wyzwań okres jednak już dziś mogę powiedzieć, że warto. Warto jak jasna cholera bo możliwość patrzenia jak ten sam stary samochód rozpoczyna nowe życie jest po prostu bezcenna. Ponieważ jednak to BMW to przede wszystkim samochód służący do codziennej jazdy, pojawiło się też kilka dość znaczących problemów.

Po pierwsze, nad tym aby wszystkie koła poruszały się mniej więcej w tym samym kierunku nie czuwa jakakolwiek elektronika, a to oznacza, że jeśli przesadzicie z drażnieniem wilka patykiem to gdy coś pójdzie nie tak, sami będziecie musieli wyjmować swoje dupsko z jego paszczy.

Naprawdę nie pamiętam abym kiedykolwiek wcześniej machał rękami tak szybko jak teraz.

Poważnie obawiam się też czy Iza da sobie radę z zapanowaniem nad tym mordercą na mokrej nawierzchni.

Nie żebym martwił się o jej umiejętności – wbrew pozorom Iza doskonale wie czym jest nadsterowność i w którym momencie powinna być założona wyprzedzająca kontra.

Bardziej martwi mnie to, że jeśli chodzi o jazdę samochodem to ona jest jeszcze bardziej szalona niż ja. Chłopaki podpowiadają, żebym zamiast inwestować w montaż systemu ASC+T (taki bawarski odpowiednik ESP) wykupił Izie kilkumilionową polisę na życie.

Niegłupie.

Drugi problem, który pojawił się po swapie to jeszcze większa rozterka dotycząca tego czy utrzymywać BMW w klasycznym oryginalnym stylu, czy może przeprosić się trochę z elementami ze świata motorsportu, których montaż wydaje się być teraz uzasadniony bardziej niż kiedykolwiek.

Powaga – pierwszą rzeczą, którą zrobiłem po powrocie z jazdy testowej było zdjęcie seryjnej kierownicy i montaż mojego „zimowego” momo corse D32.

Gdybym próbował szaleć na seryjnej kierownicy już dawno zwichnąłbym sobie łokcie.

To naprawdę fajne – przewróciłem kolejną kartkę tej tylnonapędowej książki, a tam rozpoczęła się zupełnie nowa opowieść. Bohaterowie niby Ci sami, ciągłość fabuły zachowana, a okazuje się, że każde kolejne zdanie czytam z wypiekami na twarzy i zapartym tchem.

Za to właśnie kocham stare samochody!

P.S. Żeby nie było, że z te prace nad bordową to ściema, wrzucam Wam kilka zdjęć. Ot tak. Na zachętę( uprzedzając pytanie – tak, na razie  M52).

Pozdrawiam,

Tommy

25 Komentarzy

  1. Marcin 7 listopada 2013 o 18:27

    Normalka przy swapie,swap mojej 328i trwa do dziś w zasadzie i zawsze coś wychodzi po drodze,ale codziennie odhaczam kolejny punkt z listy i jest tej roboty coraz mniej,generalnie wóz już dawno jeździ i wygląda,a pozostały same pierdoły które jednak są wisienką na torcie.

  2. Michal 7 listopada 2013 o 18:35

    Ampery to jednostka natężenia prądu. Jednostką napięcia jest wolt :). Chociaż ja nie wiem Tommy kiedy robisz sobie jaja, a kiedy na prawdę robisz błąd. Strasznie fajnie tak wykreować "swoje blogowe ja" ;)

    1. sulkov 7 listopada 2013 o 18:46

      Bo Tomuś nigdy nie robi sobie jaj. Wszystko tutaj jest na 100 procent poważnie :>

        1. sulkov 8 listopada 2013 o 14:27

          Tutaj nie ma co się głupio uśmiechać. Mistrzostwem świata w Twoim wykonaniu było to, że ludzie naprawdę myślą, że nie jesteś idiotą. A idiotyczne wpisy uważają za robienie sobie przez Ciebie jaj :>

          1. Tommy 8 listopada 2013 o 14:29

            To była jakaś żaluzja ?

            1. Bio 11 listopada 2013 o 21:20

              Mi to na firankę wygląda…

  3. maxx304 7 listopada 2013 o 20:24

    Gratulacje, nieźle to wygląda. Zresztą, jak zwykle jesteś perfekcyjny. Skoro już jest dostęp, to zrobimy to, tamto, owamto… I dobrze. Dzięki temu po pierwsze dłużej masz co robić, a po drugie ogarniasz nie tylko to co najważniejsze, ale też detale, które niejednokrotnie są bardziej istotne od wkurwionego niedźwiedzia pod maską. Wsadzić nowy silnik – ok, wsadzić nowy silnik w gówno (czytaj – brudną i zardzewiałą komorę itp) – też nie sztuka. Sztuka to zrobić to po swojemu. Czyli dobrze :)

  4. MALPOWATY 8 listopada 2013 o 00:23

    Do odrdzewiania polecam kwas szczawiowy w stężeniu około 20%. Robi cuda ino potem trza wygotować w wodzie destylowanej, a z komorą silnika będzie cięzko. Daszz radę, znam Cię!

  5. Zyga 8 listopada 2013 o 07:48

    Czekałem na ten wpis. Wszystko ładnie pięknie, rajcuje mnie taki perfekcjonizm. A w trakcie lektury się mi nasunęło takie pytanie: wał wyważałeś samodzielnie? Jest na to "domowy" sposób?

    1. Tommy 8 listopada 2013 o 07:58

      Do perfekcjonizmu temu daleko, ale zależy mi na tym aby było przynajmniej czysto i w miarę estetycznie.

      Odnośnie wału – jest on fabrycznie wyważony, a na obu jego połówkach w okolicy wspornika są białe kropki, które muszą się pokrywać (składając wał pierwszy raz nie zwróciłem na to uwagi). Niestety nie wiadomo mi nic o domowych sposobach wyważania.

      1. radosuaf 8 listopada 2013 o 08:57

        O to samo miałem spytać :). U mnie wał delikatnie wibruje, a że jest to transaxle i kręci się toto dość żwawo, w okolicy Poznania ciężko znaleźć osobę, która to ogarnie…

        1. Zyga 11 listopada 2013 o 19:45

          Byłem jednego razu u fachowca od wałów. Gadka szmatka, rzut okiem na wyważarkę, sto pięćdziesiąt za wyważenie. No to zacząłem dopytywać: przy jakich prędkościach wyważa, jakie dokładnści, gwarancja, itp. …to mnie gość prawie wypchnął z warstatu wykrzykując: "jak ja zrobię to jest dobrze!"

  6. Garnier (justwelldriven.com) 8 listopada 2013 o 10:41

    Cóż, ze swapem jest jak z remontem domu: jak już zaczniesz, to nigdy nie skończysz, bo zawsze coś wyjdzie w trakcie tobienia czegoś innego. Ale w sumie jest to fajne, że zawsze jest coś do zrobienia, ja to osobiście uwielbiam. 
    Ale pracuj nad tym potworem, pracuj, chce go zobaczyć gdzieś na żywo ;)

  7. wuner 8 listopada 2013 o 15:28

    Dobra robota, Tommy! Podoba mi się Twoja filozofia pracy – jak robić, to od a do z. A mnie się wydawało, że to ja jestem nad wyraz pedantyczny…

  8. rafal 8 listopada 2013 o 16:00

    dałeś dupy… tego kolektora się nie maluje, tylko wymiania na taki z m50b25

  9. Hopman 8 listopada 2013 o 17:09

    Nie no szacun za wytrwałość. Ciekaw jestem efektów końcowych :-)

  10. Zbych 9 listopada 2013 o 20:35

    A mnie takie artykuły urzekają. Bo nie jeden szary człowiek serfujący po necie przeczyta i pomyśli głupie teksty nastolatka co to tuninguje swoje bmw i pali gumę pod remizą… "Wtajemniczeni", czyli my, czytając to po prostu utożsamiają się z Tobą i wiedzą, że to co sam piszesz,.. sami przeżyli czy przeżywają. Bo czy może być coś piękniejszego niż siedzenie niejednokrotnie w chłodnym garażu z ućapkanymi łapamie w czarne kleiste coś, i skręcanie tego czegoś w całość, czy to właśnie nie wywołuje u nas "tego motoryzacyjnego podniecenia". Bo przecież Tommy jest idiotą, że maluje zderzak, progi, i inne pierdoły przy głupim swapie…?!  Nie, on jest po prostu jednym z Nas, zakochanym miłośnikiem zajebistej motoryzacji w czystej postaci :D

    1. sulkov 12 listopada 2013 o 13:36

      I tu jesteś w błędzie Zbychu!

      Wszyscy wiedzą, że Tomuś to nastolatek co tjuninguje swoje bmw i pali gumę pod remizą. Nie ma tutaj żadnego "wtajemniczenia".

      1. sulkov 12 listopada 2013 o 13:38

        Poprawka: "13:36 Tommy:  ja nie palę gumy tylko haratam jedynkę pod odcięcie jak rasowy fan Scootera i Ewy Farna"

  11. Pawian 14 listopada 2013 o 10:33

    Ponad rok temu stwierdziłęm ze w mojej E30 przyda sie remont ropniaka bo coś się zaczeło niedobrego dziac, nie odpalał nieraz i nie wiadomo czy i kiedy był robiony rozrząd. Myśle sobie, przecież to szybko pójdzie, wyjąc, rozebrać, wyczyścić, cośtam pozmianiać i do komory. Taa jasne. Jak wyjelismy M21 to stwierdzilem ze komore wyczyszczę, że założe rozpórkę, że zmienie poduchy. jak rozkręciliśmy silnik to wszystkie śrubki oddałem pogrupowane do cynkowania na żółto/złoto. Kapę zaworów, kolektor itp poleciały w czarny mat z polerowanymi paskami i napisami, wszystkie podkładki, uszczelki, śruby głowicy, mocowania, filtry filerki itp itd nowe. Pomijam telefony od znajomego z którym to robiłęm pod tytułem: "naruchaj mi nową gumę pod podstawę filtra oleju bo tą by się dało założyć ale skoro już mamy rozłożone" – 42zł w aso. Albo siedzenie nocami, czyszczenie i malowanie wszystkiego co tylko widać żeby nie było brudne  i nie wyglądało jak nei od kompletu przy ładnym motorze. Generalnie akcja trwała około 2 miesiące ale silnik od tamtej pory pracuje jak nowy (by spróbował inaczej) przejechałem ok 10tyś km i nie dzieje się totalnie nic. O koszta mężczyźni nie rozmawiają ale oczywiście ten zabieg nie był w żaden sposób opłacalny. Większość znajomych mówiła: swapuj na M50B25 i masz spokój a nie tego ropniaka robisz. Tylko że takie M50 też bym rozebrał i poskładał od nowa ładnie…

  12. Pawian 15 listopada 2013 o 13:26

    Dzięki za dodanie zdjęcia, mając dwie lewe ręce do komputera i potrafiąc tylko odpalić you tube'a i wpisać bmw burnałt nie liczyłem że mi się uda samodzielnie wgrać foto. :D
    Zbiorniczka płynu na sprzyskiwacz jeszcze nie było na foto bo się prał w zmywarce ( najlepszy sposób na doczyszczenie)

  13. Michhh 25 grudnia 2013 o 16:19

    To jest własnie nie kończąca sie opowieść jeżeli ktoś jest oczywiście Pedantem (Być Nim = Prze*jebane) Też nim jestem.. Przy zmianie tylko sprzegła w moim 318is na sprzęgło od M20, gdy zobaczyłem ze moja skrzynia biegow składa sie z piachu i oleju a nie z amelinium, to zrozumiałem że nie moge tego tolerować i tak zostawić. Oczywiscie cała ta skrzynia wyczyszczona i zmienione wszystkie uszczelniacze które wyszły 80zł, a skrzynie można dostać za 100-150zł hehh.. No i oczywiście  nie wypadalo by zmienic uszczelniacza na wale gdzie koło zamachowe sie przykreca i te male lozysko co walek od skrzyni wchodzi. I tak ze zmiany sprzegla rozgrzebane pół samochodu, zdjety kolektor ssacy i gdy zobaczylem posniedziale oczka na końcówce kabli od alternatora i rozrusznika to tez nie mogłem tego tolerować i musiały wleciec nowe, przy okazji węże od paliwa do wtrysków też nowe no bo jak.. I tak w kółko bez końca to sie dzieje hehh. A Najlepsze że za używane sprzęgło koło zamachowe+tarcza(9mm gruba)+Docisk dałem 150zł, a za specjalistyczne łożysko oporowe od e21 323i bo se ubzdurałem że musi być SKF dałem 135zł więc to jest kompletna głupota i choroba na tym punkcie. Co dzien wyzywam te e36 :))

Pozostaw odpowiedź Garnier (justwelldriven.com) Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *