Jakiś czas temu dostałem do przetestowania nawigację od Mio.

Miałem na spokojnie się z nią obwąchać i opisać swoje spostrzeżenia – ponieważ jednak w ostatnich tygodniach każdą wolną chwilę poświęcałem na pracę nad moim 328i, brakowało mi czasu, żeby się za to zabrać. Kiedy więc na horyzoncie pojawił się pierwszy od wieków wolny weekend, postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym i przeprowadzić test wybierając się na typowo prentką wycieczkę.

Od początku jednak ;)

Jak pewnie wiecie nie jestem jakimś zagorzałym zwolennikiem elektroniki. Noszę prosty zegarek ze wskazówkami, nie znam większości funkcji mojego telefonu i czuję wyraźny niepokój za każdym razem kiedy mam nastawić pranie (raz niechcący przerobiłem spodnie Izy na wersję dla myszy). W efekcie do większości elektronicznych sprzętów podchodzę ze sporą dozą nieufności – i nie inaczej było również i tym razem. Ponieważ jednak miałem do wykonania odpowiedzialne zadanie to chcąc nie chcąc musiałem się przełamać.

I teraz tak – do przetestowania dostałem nawigację Mio Spirit 7500 LM czyli jak wyczytałem w internetach podstawowy model serii 7000.

Na stronie Mio w wersji z mapami Polski kosztuje on 339 złotych (cała Europa to 449zł ale 50zł wraca z cashbacka). Szczegółowe informacje o jego parametrach znajdziecie tutaj.

Co moim zdaniem fajne – w tej cenie wraz z nawigacją dostajecie dożywotnią aktualizację map (można robić ją do 4 razy w roku co przy naszym tempie budowania nowych wystarcza aż zanadto). W pudełku oprócz samej nawigacji znajdziecie też dedykowany uchwyt na szybę, ładowarkę, płytę z oprogramowaniem, folię bombelkową na gorsze dni i dokumentację (wszystko po polsku).

081

Jeśli chodzi o samą nawigację to pierwsze wrażenia są raczej pozytywne – wyświetlacz jest spory (5 cali), a obudowa wygląda solidnie (plastik jest chyba nawet lepszej jakości niż ten, z którego zrobili deskę rozdzielczą w naszej Ibizie – nie, żeby było to szczególnie trudne ale jednak zaliczam to na plus):

087

W kwestii rozdzielczości wyświetlacz odstaje od tych stosowanych w nowych smartfonach ale na potrzeby nawigacji wystarcza w zupełności.

Duży plus za wielgachne przyciski, które bez większego problemu może obsługiwać nawet taka prymitywna małpa jak ja.

Mam palce jak kiełbaski dlatego na większości urządzeń mam spore problemy z trafianiem w odpowiednie guziki (gdybyście widzieli jak piszę SMSa to ze śmiechu wysmarkalibyście płuca przez nos). Tu na dokładkę trzeba czasem pacnąć coś podczas jazdy – serio duży plus.

082

Co ciekawe, sam interfejs z kafelkami jest praktycznie taki sam jak w starym Mio, z którego kiedyś korzystałem – moim zdaniem system jest spoko i najwyraźniej Mio jest tego samego zdania skoro zbytnio go nie zmienili.

Co dalej – pomimo, że Spirit 7500 LM jest raczej prosty to ma całkiem sporo opcji, w których możemy pomieszać. Możemy ustawić chociażby limity dla alertów o ograniczeniach prędkości (chwała bogu bo standardowe +5 km/h jest cholernie irytujące) czy wybrać kolorystykę map (to akurat fajne bo z grubsza da się dopasować kolory do barwy podświetlenia kokpitu – a na tym punkcie mam lekkie zboczenie).

084

Idąc dalej – od chwili kiedy wyjąłem Mio z pudełka zastanawiało mnie jak właściwie ma się ono do nawigacji w telefonie, której używałem do tej pory.

Zastanówcie się sami – po co właściwie kupować osobną nawigację kiedy dziś praktycznie każdy nosi w kieszeni inteligentny telefon z szerokopasmowym dostępem do darmowej pornografii i modułem GPS? Przyznam, że początkowo sam wychodziłem z takiego założenia (dlatego od jakichś 3 lat do nawigacji używałem tylko telefonu) ale po paru dniach spędzonych z Mio trochę się w moim myśleniu zmieniło – i zaraz Wam wyjaśnię dlaczego.

Po pierwsze – rozmiar.

Ponieważ jestem mężczyzną,  za każdym razem kiedy wychodzę z domu zabieram ze sobą tylko te rzeczy, które jestem w stanie bez większego problemu zmieścić w spodniach.

Najczęściej są to więc kluczyki, portfel oraz telefon – i tutaj pojawia się pierwszy problem. Ponieważ telefon noszę na co dzień w przedniej kieszeni, zależy mi na tym, aby nie miał on rozmiarów typowej fotokopiarki. Iza wszędzie zabiera ze sobą torebkę (jedną – bo ma ich chyba ze czterdzieści) dlatego może sobie pozwolić na smartfona z wyświetlaczem wielkim jak Syberia. Ja muszę zmieścić swój w kieszeni spranych dżinsów dlatego istnieje pewien maksymalny format, który nie powoduje u mnie wyraźnego dyskomfortu (czyli nie wbija mi się w jajka za każdym razem kiedy muszę przykucnąć żeby na przykład zasznurować but).

W porównaniu do Mio mój telefon wygląda więc tak:

071

Mio ma większy rozmiar, poziome ułożenie i matową matrycę. Poza tym w jego przypadku nie muszę patrzeć na tą okropną homoseksualnie białą obudowę (czarną kupuję od jakichś dwóch lat).

Plusów jest jednak trochę więcej.

Po pierwsze, nawigacja nie wymaga transferu danych co jest szczególnie spoko jeśli np. jeździcie na wakacje samochodem (mam takie stawki za roaming danych, że taniej wyszło by mi już nawet wynajęcie na tydzień chorwackiego przewodnika). Poza tym Mio korzysta z map TeleAtlas czyli tych samych, które znajdziecie chociażby w nawigacjach TomToma – i w przeciwieństwie do większości darmówek są one po prostu dokładne (kiedyś zainstalowałem w telefonie jakąś apkę dla biegających ludzi, która twierdziła, że przez środek mojej łazienki przechodzi droga szybkiego ruchu – przestałem się wtedy dziwić, że niektórzy ludzie słuchając poleceń wydawanych przez Grażynę z nawigacji potrafią wjechać samochodem do jeziora)

Jak to jednak sprawdza się w praktyce? Korzystając z fajnej pogody postanowiłem zabrać złotą:

026

I zrobić sobie wycieczkę na zlokalizowane u podnóża góry Żar lotnisko (głównie ze względu na fakt, że prowadzą tam bardzo fajne drogi ale o tym za chwilę). Wklepałem więc w nawigację frazę „Żar lotnisko” i o dziwo Mio poradziło sobie z tym bez większego problemu. Podał mi nawet numer telefonu choć nie mam pojęcia w jakim celu miałbym tam dzwonić.

Fajny jest też przycisk z serduchem umożliwiający szybkie wrzucenie danego adresu do ulubionych lokalizacji (w tej chwili mam zapisane 4 pozycje z czego 3 to knajpy z burgerami):

001

Co jeszcze mi się spodobało – Mio zawsze pokazuje cztery warianty trasy, a każdy z nich generuje w oparciu o nasze dotychczasowe poczynania.

Zrobiłem niestety trochę za mało kilometrów, żeby sprawdzić jak całe to uczenie się moich zachowań działa – poza tym podczas tego testu co chwila zatrzymywałem się na poboczu, żeby robić zdjęcia. Podejrzewam więc, że Mio wzięło mnie albo za kierowcę Peugeota, który ma problemy z zapaleniem pęcherza, albo kogoś kto jeździ Alfą (ba dum tss :v ). Z tego co udało mi się wyczytać w internetach działa to jednak mniej więcej tak:

Funkcja IQ Routes zbiera informacje od ludzi korzystających z map TeleAtlas (czyli wszystkie Mio i TomTomy) i szuka w nich jakichś sprytnych skrótów i alternatywnych tras, z których Ci korzystają (czyli na przykład odcinków, które niby są dłuższe, ale jednak da się je pokonać znacznie płynniej).

LearnMe Pro z kolei przygląda się temu jak okropnie prowadzę i dopasowuje do mnie proponowane trasy (jeśli więc przykładowo na myśl o autostradzie macie poważne stany lękowe to Mio dość szybko to skuma i będzie proponować Wam trasy, które je omijają).

Za niedługo czeka mnie wyprawa na mazury więc planuję przyjrzeć się temu bliżej.

Wracając jednak do wycieczki – oczywiście wybrałem trasę najszybszą bo Prentki:

002

A tak wygląda już sam tryb nawigacji:

003

005

Całkiem fajną sprawą jest możliwość wybrania tego jaka informacja ma się pojawiać w prawym górnym rogu. Można wybrać aktualną prędkość, przewidywaną godzinę dojazdu czy odległość do celu. Można też rozwinąć całą listę i widzieć wszystko na raz. Spoko jest też podawanie numeru budynku, na wysokości którego się znajdujemy – gdybym był dostawcą pizzy, brałbym to jak stara Honda olej.

006

Co dalej – pierwszy krótki przystanek urządziłem sobie na przełęczy Przegibek:

008

009

Ponieważ jednak było tam raczej nudno, dość szybko ruszyłem w dół:

010

012

A to powinno wyjaśnić Wam dlaczego postanowiłem wybrać się akurat na lotnisko, a nie dajmy na to – na festiwal golonki do Katowic.

Idylla.

021016

017

Co do minusów – cholernie irytowała mnie ładowarka z prostym kablem.

Plątał mi się on koło gałki zmiany biegów i ogólnie doprowadzał mnie do szału (w samochodzie bardzo lubię mieć porządek). Pierwszą rzeczą, którą zrobiłbym po zakupie Mio byłoby kupno drugiej ładowarki ze spiralnym przewodem bo ta ewidentnie zaburza mi feng-shui. Niby drobiazg ale za to Mio ma u mnie minus.

018

Co dalej – zauważyłem, że Mio podaje głosowo nazwę ulicy, w którą skręcamy. Początkowo trochę mnie to irytowało ale potem stwierdziłem, że w sumie jest całkiem fajne (szukając czegoś nie trzeba co chwila wgapiać się w ekranik + zawsze wiadomo na jakiej ulicy się znajdujemy):

019

Poza tym dość dobrze radzi sobie z ograniczeniami prędkości – jeździłem głównie po bocznych, mało popularnych drogach i w sumie tylko raz podawało mi inną dopuszczalną prędkość niż ta wynikająca z rzeczywistych ograniczeń:

029

Co dalej. ..

Parę razy próbowałem zrobić Mio w konia i sprawdzić jak szybko połapie się w wymyśleniu nowej trasy – pod tym względem jest znacznie szybsze od mojego telefonu (na co wpływ może mieć fakt, że w przeciwieństwie do niego nie ma pamięci zapchanej ogromnymi ilościami zdjęć przedstawiających gołe baby i turbosprężarki). Szczególnie widać to przy wytyczaniu długich tras. Raz kazałem mu wymyślić trasę do Monachium przez Suwałki – zajęło mu to około 10 sekund.

Mój telefon chyba dalej zastanawia się czy powinienem jechać obwodnicą Augustowa czy nie.

Za sprawą jednej z takich nieplanowanych zmian kierunku trafiłem z resztą na bardzo ciekawy odcinek biegnący wzdłuż jeziora:

035

030

032

039

Ostatecznie jednak trafiłem w końcu na położone u podnóża góry Żar trawiaste lotnisko:

023

Co prawda tego dnia nie startował tu żaden szybowiec, ale przynajmniej miałem ładne widoki:

022

027

Idąc dalej – spodobało mi się też to, że łatwo można wrzucić w trasę jakieś opcjonalne punkty bez konieczności zmiany głównego celu. W ten sposób można oznaczyć na przykład budkę z kebabem, stację benzynową albo punkt widokowy.

024

Tak właśnie trafiłem na taki oto „czeski, zamknięty dla ruchu tor wyścigowy” ;)

045

044

047

046

I teraz tak – potrzebowałem jeszcze informacji o tym jak Mio spisuje się w bardziej „codziennych” warunkach czyli po prostu w mieście. W tym celu przesiadłem się do wąskiej i postanowiłem pojeździć sobie trochę po obwodnicach i samym Bielsku. Uzupełniłem więc zapas chrupek:

053

A potem wybierałem punkty w różnych częściach miasta i różne warianty tras:

054

I jeździłem:

051

Jeździłem…

069

A potem minęło mnie e36 z przednim zderzakiem w klimacie F&F

052

Tak czy inaczej – spostrzeżenia. Wskazówki nawigacji są zrozumiałe nawet dla mnie co zdecydowanie jest spoko. Nawet na mocno porąbanych ślimakach i krzyżówkach nie miałem problemu z odnalezieniem właściwego zjazdu:

055

A takie podpowiedzi graficzne to już jest w ogóle mistrzostwo świata, nagroda nobla i strażacka grochówka:

059

Gdybyście wiedzieli ile razy wpierdzieliłem się w jakiś zły zjazd czy ulicę bo mój niepełnosprytny telefon wyświetlał jakiś niezrozumiały bełkot… Dobre są też informacje o zakazach wjazdu bo widać je z wyprzedzeniem, a nie dopiero kiedy już przymierzacie się do skrętu.

Na uwagę zasługuje też opcja wyszukiwania najbliższego parkingu.

Kiedy zbliżacie się do celu, w górnym lewym rogu pojawia się ikonka P:

066Po jej pacnięciu pojawi się opcja wyszukiwania po punktach POI najbliższego parkingu:

050

Kiedy wybierzecie któryś z listy, Mio poprowadzi Was do niego bez zmieniania samego celu podróży (po zaparkowaniu można więc zabrać nawigację w łapę i bez problemów dotrzeć na miejsce).

I tu jeszcze jedna fajna pierdoła – kiedy zaparkujecie możecie w prosty sposób oznaczyć położenie samochodu.

W ten sposób unikniecie problemów z jego znalezieniem kiedy na przykład wybierzecie się na miasto, żeby trochę pozwiedzać. Drobne sprawy ale mocno ułatwiają życie.

Reasumując – czy w erze smartfonów Mio Spirit 7500 LM ma rację bytu?

075

Moim zdaniem zdecydowanie tak, ale trzeba brać pod uwagę fakt, że naprawdę sporo jeżdżę, no i nie jestem też typowym smartfonowym fetyszystą.

Mój telefon jest raczej niewielki (przynajmniej jak na obecne standardy), a abonament, z którego korzystam niespecjalnie zachęca do częstego wykorzystywania transferu danych (szczególnie za granicą). W moim wypadku przewaga Mio nad telefonem jest więc po prostu miażdżąca. W wypadku telefonu już sama aktualizacja map przez transfer danych stanowi spore wyzwanie. Poza tym na korzyść Mio przemawia szybkość działania (nie zamulają go żadne fejsbuki i inne aplikacje), duży, czytelny wyświetlacz z matową powłoką i naprawdę mocny GPS.

Poza tym w wypadku mojego E30 telefon podpięty do ładowarki cholernie mocno się grzeje (nie ma nadmuchu klimy więc nad deską jest gorąco) przez co po godzinie pracy zdarza się mu zawieszać albo wyłączać (plus zdecydowanie nie jest to dobre dla baterii).

Przy Mio znika też problem wywalania nawigacji przez rozmowy przychodzące czy SMS-y i spokojnie można zostawić ją w uchwycie kiedy na przykład w czasie podróży zatrzymujecie się na stacji paliw czy w jakimś zajeździe (ze względów bezpieczeństwa telefon wolałem zabierać ze sobą co zwykle kończyło się wyłączeniem nawigacji i koniecznością włączania wszystkiego od nowa).

Podsumowując – Mio Spirit 7500 LM to naprawdę fajny, niedrogi sprzęt.

Za niecałe 350 złotych dostajecie solidną nawigację z jednymi z najlepszych map, ich dożywotnią, bezpłatną aktualizacją i sporą ilością fajnych funkcjonalności.

Jeśli w swoim samochodzie nie macie fabrycznej nawigacji, albo czasem irytuje Was sposób, w jaki działa nawigacja w Waszym telefonie to jest to naprawdę świetne rozwiązanie.

P.S. W bonusie mam dla Was kilka prentkich tapet z testu Mio:

Pozdrawiam,

Tommy

 

26 Komentarzy

  1. używane skoda 20 czerwca 2016 o 15:19

    W mojej nawigacji w telefonie nie lubię tego, że jeśli źle skręcę czy coś to nie nakierowuje tak raz dwa. A tutaj widzę w tym duży plus, szczególnie, że dużo jeżdżę za granicę

    1. Tommy 21 czerwca 2016 o 07:19

      Mój też ma z tym problem i jest to tym bardziej irytujące, że często podaje mi wskazówki w nieczytelny sposób (np. kiedy mam kilka zjazdów obok siebie potrafi rzucać komendę za wcześnie przez co ładuję się nie tam gdzie trzeba) przez co często musi kminić nad nową trasą ;)

  2. Norbert 20 czerwca 2016 o 18:55

    Haha wiedziałem że masz na tapecie porno :D

  3. krzyszp 20 czerwca 2016 o 20:03

    Kilka uwag:

    1. Istnieją nawigacje off-line na telefon, wystarczy taką uruchomić i problem transferu danych
    znika.
    2. Mapy OSM (darmowe) są już naprawdę dobre, ale jak ktoś się uprze, to i soft tomtoma może załadować (i nie tylko).
    3. Problem przeładowania aplikacjami jest prosty do ominięcia – wystarczy takie FB wyłączyć przed podróżą… Albo nie instalować :)
    4. Niektóre programy potrafią nie wywalać mapy podczas dzwonienia (tylo na moment samego odbierania/odrzucania rozmowy), niemniej większość nawet jak wywali, to i tak informuje głosowo…

    1. Tommy 21 czerwca 2016 o 07:32

      Widzisz – ja wiem, że są takie opcje ale przy moim poziomie ignorancji technologicznej i tak zawsze kończy się to na wyborze pierwszej możliwości, którą udało mi się zainstalować, i która jako-tako działa ;)

      Jakąś androidową nawigacją offline miałem podczas wypadu na Słowenię i była nawet całkiem ok na głównych drogach ale nie radziła sobie totalnie na lokalnych (mapy były niedokładne i brakowało na nich połowy dróg, którymi jeździliśmy). Na poszukanie lepszej brakło mi motywacji ;)

      Poza tym moje telefony to zawsze stare, zdezelowane strucle (uroki używania w garażu) więc co chwila brakuje miejsca, ramu albo coś w nich nie bangla ;)

      A tu po prostu wyjmuję ze schowka, włączam i działa – dlatego dla mnie to bardzo spoko opcja ;)

  4. Nielubiediesli 21 czerwca 2016 o 20:11

    Mam tę nawigację i jakiś czas temu porzuciłem ją w kąt, choć sam nie pamiętam dlaczego. Przypominam sobie tylko, że kilka razy idiotycznie mnie poprowadziła i bardzo często się upierała, że nie da się ustalić trasy z pominięciem dróg gruntowych. Problem leży pewnie w tym, że nie potrafię jest ustawić, ale tak czy siak – korzystam z telefonu. Dam jej jutro drugą szansę, ta oprawa graficzna mnie za każdym razem rozczula. Jest słodka jak świeży olej silnikowy.

    1. Tommy 22 czerwca 2016 o 10:19

      Ja dotąd używałem telefonu z powodu typowego lenia – wkurzał mnie jak jasna cholera ale mimo wszystko działał dlatego nigdy nie chciało mi się zainteresować tematem lepszej nawigacji.

      Gdyby Mio nie podsunęło by mi spirita to pewnie dalej jeździłbym z telefonem i klął na małe guziki ;)

      Co do map – tu nie jestem w stanie nic powiedzieć bo za mało z nim jeździłem. Z jakiś miesiąc czy dwa będę już wiedział więcej ;)

  5. dapo 22 czerwca 2016 o 08:24

    Jak wygląda aktualizacja, ma to coś Wi-Fi czy kabelek trzeba użyć.

    1. Tommy 22 czerwca 2016 o 10:28

      To prosty model więc niestety tylko kabel – myślę, że na te 2-3 razy w roku jestem w stanie jakoś to przeżyć ;)

  6. Krzychu 29 czerwca 2016 o 15:39

    Wiadomo, że urządzenia dedykowane do jakiegoś zadania będą lepiej spełniać swoją funkcję, niż te, w których jest to tylko opcjonalne. Dlatego mimo, że telefon mam całkiem spory to dalej śmigam z navi.

  7. Tronik 29 czerwca 2016 o 15:52

    Jak wygląda sprawa z żywotnością? Tani sprzęt zawsze kojarzył mi się z szybkimi usterkami, może w przypadku tej nawigacji jest inaczej. Co o tym myślisz?

    Ps. Fajny wpis, dla mnie osobiście za dużo zdjęć, ale reszta jak najbardziej na duży PLUS

  8. Tetley 19 sierpnia 2016 o 12:54

    Hej
    Procek co wyczytałem ma 800MHz
    Niestety(taki ze mnie Gapcio) nigdzie nie mogę trafć na info o ilości RAM
    Pomożesz?

    1. Tommy 22 sierpnia 2016 o 14:50

      Z tego co udało mi się dowiedzieć 7500 ma 128MB ramu (postaram się potwierdzić na 100% kiedy znajdę dokumentację bo mam bajzel w gabinecie ;) )

  9. Anonim 23 sierpnia 2016 o 20:58

    Hejloł
    Też tyle znalazłem w necie…
    A za dwa dni będę miał navi Mio w domu, to sie upewnię
    Tak nawiasem, został mi na placu boju modecom freeway mx 4 i mio 7500
    Wybrałem Mio z mapą Polski mając z tyłu głowy świadomość, że jak by co, to da się tu wgrać również AM……
    A że słabsza o drugie tyle ramu….hm… okaże sie w praniu.

  10. Paweł 25 września 2016 o 10:31

    Mam pytanie. Asystent pasa ruchu po prostu wlącza sie samo kiedy dojezdzamy do takich rozjazdów?

    1. Tommy 26 września 2016 o 07:34

      Tak – podpowiedź pojawia się sama na co bardziej złożonych skrzyżowaniach i rozjazdach

  11. Anonim 26 września 2016 o 21:30

    a gdzie kupic kabel zeby dozywotnią mape aktualizowac bo pytałem w sklepach to nie maja

    1. Tommy 27 września 2016 o 11:22

      Powinien leżeć gdzieś koło ładowarek do pendriveów ;)

  12. Anonim 28 września 2016 o 23:13

    nie wiem czy czytałes ulotke jaki dokładnie potrzebny w zwykłym sklepie nie dostaniesz tego kabla na 5 czegos(pinów chyba) od padów i penraivów to mozesz jedynie na ładowac ja przez kompa a nie aktualizacje zrobic jak dzwoniłem na info linie to powiedział gosc zeby im wysłac ton to oni to zrobia zeby tylko pokryc koszta przesyłki 15 zł w jedna strone a kabli usb nie maja w ofercie

  13. Anonim 2 grudnia 2016 o 18:06

    można wgrać inne mapy

  14. Maciej 24 stycznia 2017 o 23:12

    Może głupie pytanie, ale jak przesuwasz kafle? :)

  15. Magda 30 stycznia 2017 o 20:10

    A moja nie chce ładować :( nie mam pojęcia dlaczego.. Nie zdarzylam porządnie wypróbować

  16. Beskid 7 października 2017 o 00:19

    Trochę uwag do artykułu… istotnie jest miejsce na rynku dla nawigacji samochodowych, choć zasadniczą przewagą telefonu jest aktualny traffic poprzez net. Jednak nie zawsze mamy przy sobie kabel do ładowania telefonu, nie zawsze mamy wystarczająco naładowany telefon i nie zawsze mamy czas aby montować go w odpadającym uchwycie (te od naci są przeważnie stabilniejsze). Poza tym navi przeważnie lepiej znosi upał podszybia niż wybuchająca bateria w naszym Galaxy ;-)

    Ale wracając do opisywanego Mio – asystent pasa ruchu pojawia się zbyt rzadko i na stosunkowo prostych skrzyżowaniach, a czasem tam gdzie najbardziej go potrzebujemy niestety nie odpala wspomagania. Możliwe, że to kwestia aktualizacji map w tym kierunku i będzie się to zmieniać na lepsze. Nie jest źle ale w Garminach działa to lepiej. Sprawa druga to przeglądanie proponowanej trasy. I niestety tutaj wtopa bo na ogólnym widoku brak nazw miejscowości więc intuicyjnie zwiększamy przybliżenie, a mapa… praktycznie nie reaguje bo nazw miejscowości jak nie było tak nie ma, mimo rosnącego powiększenia. To akurat spory minus w stosunku do konkurencji. Kolejna sprawa to uchwyt – zatrzask jest asymetryczny więc trzeba celować (o zgrozo jak to czasem wkurza kiedy nie możesz trafić), a do tego wykonany jest z dziwnego plastiku i na początku są poważne problemy z wypinaniem (tzn. ramka navi niebezpiecznie odskakuje jakby miała pęknąć). Przypuszczam, że to kwestia wyrobienia i kontroli jakości (spasowania), aczkolwiek nie spotkałem się z takimi problemami nawet w tanich biedronkowych navi (a trochę ich przeszło w firmie przez moje łapska). Intuicyjność menu jest ok, natomiast schematy kolorów do wyboru są dziwaczne – bywa że okazuje się iż tereny z zielenią oznaczane są na niebiesko i lecimy jak po jeziorach, głupie to i mylące. Z kolejnych mankamentów: aplikacja do aktualizacji to topór przypominający Windows 95 ale znacznie mniej intuicyjna, radary tylko jako płatny dodatek i bardzo baaardzo blaszany dźwięk z głośniczków, który naprawdę ciężko porównać z najtańszym telefonem. Z ciekawych opcji – nawigacja kropkami oznacza naszą trasę na mapie w formie znikającego po jakimś czasie śladu. Pewnie ma to związek z funkcjami uczenia się naszych nawyków drogowych w danym terenie. W każdym razie pierwszy raz się z tym spotkałem i przyznaję, że to całkiem użyteczne bo kiedy krążymy po nieznanej okolicy to szybko orientujemy się gdzie już byliśmy więc nie tracimy czasu.

    Generalnie produkt niezły ale jeszcze trochę mu brakuje do Garmina ;-)

  17. gniewko_syn_ryba 10 października 2017 o 22:39

    Hahaha, dokładne mapy… ;))) Przy planowaniu przejazdu z północnej Grecji do północnej Macedonii (Kumanowo – odległość ok. 300 km) po kliknięciu opcji „Unikaj dróg płatnych” zaproponowała… objazd przez… Albanię i zrobiło się ponad 700 km (!!!). Wyjaśniło się dlaczego po wjechaniu do Macedonii – otóż wg superdokładnej mapy Mio przez ten kraj przebiega jedna (słownie: JEDNA) autostrada, oczywiście płatna i nie ma żadnych innych dróg, w tym tych, którymi jechaliśmy. Nie ma też miast, przez które przejeżdżaliśmy (np. Weles), a samo Kumanowo to punkt na autostradzie i żadnych ulic. Jedyne pocieszenie, że wpisaliśmy współrzędne punktu docelowego i jakoś w końcu doprowadziła nas na azymut… Podobną białą plamą (czy raczej czarną dziurą) była Bułgaria, gdzie z kolei nie pokazywała nowowybudowanych (ale przecież nie w parę miesięcy) autostrad – gdy jechaliśmy nimi, na ekranie Mio sunęliśmy przez pustynię i co chwilę pojawiał się irytujący komunikat „Zawróć gdy tylko będzie to możliwe”. Reasumując, urządzenie całkiem niezłe ale dokładność map woła o pomstę do nieba !!!… Pod tym względem darmowa Open Street Map bije toto na głowę (choć też nie jest idealna i miejscami odbiega od rzeczywistości). Ciekaw jestem, czy można do tego wgrać mapy alternatywne (producent o takiej opcji nie wspomina) – ktoś wie ?

Pozostaw odpowiedź Tommy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *