Deszcz powoli wpisuje się w krajobraz zagarniając zachłannie kolejne chłodne wieczory pod swe rządy. Mokra aura połyka kolejne godziny i dni narzucając na świat szare prześcieradło. Nieubłaganie zbliża się deszczowa jesień pełna ciemnych dni, które większość ludzi przetrwa tylko dzięki kawie, a nieliczni dzięki ogrzewanemu garażowi…

Jesień z reguły traktujemy jako coś złego. Zabiera nam ciepłe letnie wieczory, okres urlopów i grillowania w obłędnie zielonym ogródku. Większości z nas od zawsze kojarzy się ona z chłodem, deszczem i wyższymi rachunkami za gaz.

A wcale nie musi być tak źle.

Świat od tysięcy lat wygląda niemal tak samo. W naszym pięknym kraju od lat panują cztery pory roku i raczej nie widzę szans na to, aby miało się to szybko zmienić. Wątpię, aby w niedługim czasie każdy mieszkaniec niebieskiego globu kupił starego mercedesa W123 w dieslu i kopcił na potęgę przyspieszając efekt cieplarniany.

Zresztą co to by była za frajda jeździć nad Atlantyk do Wrocławia i zbierać banany na Krupówkach.

Od zawsze towarzyszyły nam cztery pory roku i moim zdaniem mamy cholernie szczęście, że możemy poznać je wszystkie w całej okazałości. Znasz pachnące kwiatami sady pełne drzew jabłoni i wiśni.. Zapach rozgrzanej łąki i chłód wilgotnego lasu w upalny letni dzień… Znasz śliski dotyk jesiennych liści, mokrych od październikowego deszczu i piękno czerwonych koron drzew… I w końcu dotyk zimnego, białego puchu na zmarzniętej twarzy… Chrzęst zmarzniętej, śnieżnej skorupy pod grubymi, zimowymi butami…

Masz cholerne szczęście, że dane Ci jest poczuć to wszystko i powinieneś w końcu to docenić.

Szanujmy jesień, bo oprócz podwyżek cen gazu i pojawienia się na ulicach białych kozaczków sprawia, że innego wymiaru nabiera nasz własny dom. Staje się on przytulniejszy niż zwykle. Zaczynamy myśleć o filiżance gorącej herbaty z miodem po wędrówce w deszczu. O pluszowym kocu, którym możemy owinąć zmarznięte ramiona i ciepłym dotyku ukochanej osoby gdy za oknem pada deszcz…

Posłuchaj kawałka ‚November Rain’ w wykonaniu Gun’s n Rose’s.

Jestem pewien, że zrozumiesz wszystko to co staram Ci się przekazać.

Wsiadam do ciemnego wnętrza i od razu czuję mocny uścisk kubełkowego fotela sportsize. W panującym wokół półmroku dostrzec da się tylko delikatną linię kokpitu i zarys małej sportowej kierownicy. Całą resztę wnętrza spowija nieprzenikniona czerń…Przekręcam kluczyk i po chwili wnętrze rozświetla ciepła, bursztynowa poświata wskaźników. Obrotomierz zapala się ciepłym światłem a wskazówka po chwili wahania zatrzymuje się tuż poniżej pierwszej cyfry cyferblatu.

Cichy gulgot wydechu wyrównuje się przechodząc w równomierny baryton.

Na wyświetlacz starego JVC pojawia się optymistyczne HELLO, a z głośników zaczynają płynąć dźwięki fortepianu i gardłowego głosu Williama Bailey’a. Za to właśnie kocham November Rain…

Dotknięcie przycisku i brama garażowa zaczyna ślimaczym tempem unosić się w górę przy akompaniamencie piszczącego silnika chyba jeszcze radzieckiej produkcji. Światło październikowego poranka powoli zalewa wnętrze garażu wydobywając z mroku rysy przednich foteli i konsoli środkowej. Delikatnie wrzucam jedynkę i powoli odpuszczam sprzęgło…

Basowy klang rozbrzmiewa echem w ogołoconym garażu i stare BMW powoli wytacza się na plac. Pierwsze krople chłodnego deszczu pukają w przednią szybę dając do zrozumienia, że lato już dawno minęło. Blade światło wypełnia całe wnętrze, gdy samochód powoli przetacza się przez brukowany podjazd.

Skręt w prawo i powolny wyjazd na ulicę. Przyciszam nieco muzykę i wrzucam dwójkę. Wciskam mocniej gaz ,a dźwięk sportowego wydechu rozchodzi się po okolicy subtelnym aromatem niutonometrów…

We wnętrzu panuje jednak spokój…

Cicha muzyka usypia nerwową, nadsterowną atmosferę.

Korony drzew przyodziane w jesienne barwy czerwienią się na widok pędzącego BMW, jakby zazdrosne, że nie mogą brać udziału w tej nierozsądnej zabawie.

Jesienny liść, skuszony rykiem silnika pognał z wiatrem w dół próbując musnąć maskę rozpędzonej bavarii. Tańcząc wśród kropli deszczu upadł lekko na pobocze spoglądając w kierunku oddalających się świateł. Leżał tak w zadumie, póki dźwięk silnika nie zginął w szumie październikowego deszczu…

Śliska nawierzchnia zachęca do zabawy z tylnym napędem, a otulone deszczem zakręty kuszą, by posmakować nadsterownej przygody. Kolejne łuki pokonywane tuż poniżej progu przyczepności wywołują na twarzy uśmiech, który ostatnio towarzyszył mi chyba gdzieś w latach dziecięcych. Nieposkromiony, łobuzerski uśmiech mówiący więcej niż setki mądrych książek.

Pokochaj jesień.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *