To jak bardzo producenci samochodów dbają o nasze bezpieczeństwo mogłoby zawstydzić nawet moją przedszkolankę, która kilkanaście lat temu dwoiła się i troiła wybijając mi z głowy coraz to bardziej wymyślne zabawy niosące śmierć i zniszczenie.

Jakieś dwadzieścia lat temu lista wyposażenia dostępna w większości modeli samochodów wyglądała równie okazale co menu smażalni ryb mieszczącej się w jakiejś zapadłej dziurze u wybrzeży pachnącego domestosem jeziora.

Można było wybrać wspomaganie, el. regulowane lusterka, welurową tapicerkę i (szaleństwo) ABS. Dla burżujstwa były jeszcze zagłówki z tyłu i spryskiwacze reflektorów, które były równie praktyczne co plastikowe sztućce dodawane do krwistego steku z knajpy na wynos.

A dziś kupując jakiegoś stosunkowo taniego japończyka mamy do dyspozycji ABS, ESP, EPC, FBI, KGB i całą masę innych wynalazków stworzonych w przeświadczeniu, że na fotelu kierowcy siedzi świnka morska z porażeniem mózgowym.

Wszystkie te udogodnienia i zdobycze współczesnej techniki bardzo wyraźnie poprawiają właściwości jezdne samochodu, jego komfort, ergonomię i cały szereg innych cech ale mają jedną zasadniczą wadę:

Sprawiają, że kierowca staje się zbędnym balastem, który na podobieństwo dzieciaka w supermarkecie macha sobie na lewo i prawo plastikową kierownicą przymocowaną dla ściemy do wózka z zakupami.

A przecież nie ma systemu antyzagapiającego się, czy poprawiającego szybkość reakcji kierowcy. Cała sztuka prowadzenia samochodu opiera się właśnie na pewnych odruchach, szybkości reakcji i zdolności skupienia uwagi akurat na tym, na czym trzeba. Motoryka w czystej formie.

Stare dobre tylnonapędówki, gdzie kierownica służyła tylko do trzymania się jej podczas dodawania gazu w poślizgu znikają definitywnie z naszych dróg. Ich miejsce zajmują błyszczące pseudo terenówki pachnące plastikiem z recyclingu i spalinami z tuningowanych common raili. A szkoda, bo pomimo, że były one dużo bardziej niebezpieczne, to jednak wychowywały rzesze naprawdę dobrych kierowców.

„Prostki są dla szybkich samochodów, zakręty dla szybkich kierowców”
Jak mawiał świętej pamięci Colin McRae.

Dziś niewiele brakuje do tego, żeby dzieciaki uczyły się jazdy na playstation, a egzamin zdawały w symulatorze z załadowanym need for speedem. Potem taki mega cwaniak dostaje od mamusi i tatusia nowego seata i szaleje ciągnąć za ręczny jak ostatnia pipa. W końcu to dużo prostsze niż ustawienie samochodu do poślizgu na wahadło, a efekt bardzo zbliżony, prawda?

Tym sposobem staje się on mistrzem wciskania gazu na prostej, co wprawia w osłupienie jego współpasażerów wydających z siebie dźwięki w stylu „ale to zapierdala”, „o kutwa pięknie Ci to ciśnie” albo po prostu „zajebiście”. Sielanka kończy się jednak w momencie gdy spod świateł tego potwora na ropę objedzie stare e30, czy rs2000 ze zgnitymi nadkolami.

„Bo mam chujowe opony teraz. Normalnie bym go wyjebał”

Co jednak się stanie kiedy ESP zgłupieje na przymarzniętej kałuży wyrzucając tył na zewnętrzną, lub po prostu naszego mistrza kierownicy zaatakuje z partyzanta wygłodniała i rządna krwi podsterowność na zarzuconym syfem zacisku ze spadaniem ?

Raczej nie spodziewałbym się, że założy on zdecydowaną kontrę pilnując jej głębokości i wyprowadzi samochód po 3 odbiciu. Równie marne szanse, że przytomnie dohamuje i popuści lekko koła, żeby zniwelować efekt wyjeżdżającego do zewnątrz przodu auta.

Raczej skończy się to wbiciem hamulca w podłogę i zaciśnięciem zębów, a potem tłumaczeniem znajomym, że to wina samochodu, bo opona była do dupy, albo na drogę wyskoczył pies i nasz dobroduszny kierowca pragnął kosztem samochodu ratować mu życie.

Szkoda, że tak się dzieje, ale taka jest cena postępu. Mimo wszystko cieszę się jak głupi, kiedy na drodze mijam gościa w moim wieku w jakimś dobrze utrzymanym 106 rally, czy bmw e21. Spora grupa młodych ludzi jeździ staruszkami, bo po prostu jeszcze nie stać ich na nowszy samochód.

Sporo osób jednak świadomie wybiera stare, klasyczne samochody i resztę pieniędzy inwestuje w ich odbudowę i udoskonalenie. Nawet jeśli za tę cenę mogli kupić świeżo sprowadzone A4 4motion Tdi.

Dlaczego to robią?

Bo wiedzą co dobre.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *