Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć jak kobieta płacząca średnio co piętnaście minut – gdzieś pomiędzy radiową reklamą proszków na ból waginy i irytującą piosenką o witaminach, miałaby skłonić mnie do tego abym wracał do oddalonego o kilka kilometrów domu przez miesiąc, z powodu idiotycznych ograniczeń prędkości, za które odpowiada grupa udzielających w radzie osiedla rencistów narzekających nawet na fakt, że na ich parcele spadają czasem liście.

Z resztą pomyślcie sami – na pewno Wy również widzieliście tę nową kampanię społeczną, w której wyglądający jak szpieg człowiek stara się przekonać nas, że wchodzenie wprost pod nadjeżdżający samochód jest przejawem odpowiedzialności społecznej i prawdziwie bohaterskiej postawy.

Nieodpowiedzialny, nie znający zasad korzystania z przejść dla pieszych samobójca – nasz nowy wzór do naśladowania. Kierowca, który zauważa tego świra i natychmiast hamuje to zaś najgorsza szumowina. Morderca.

Brakuje tylko jeszcze sceny na końcu, w której z osiedla nadbiegłby rozwścieczony tłum z widłami, który wyciągnąłby kierowcę za nogi, podpalił go, ukamienował, a potem grupowo oddał mocz na jego dopalające się szczątki.

Jak podejrzewam ta kampania powstała tylko dlatego, bo trzeba było wydać na coś unijne pieniądze, jednak moim zdaniem przyniosłaby one znacznie lepsze efekty gdyby za te pieniądze wysłać ubranych w pomarańczowe kamizelki inspektorów mających zdemontować znaki z ograniczeniem prędkości, które powstały wyłącznie po to, żeby za pobliskim krzakiem można było postawić przebrany za tirówkę fotoradar.

Bo widzicie, ja nie twierdzę, że przekraczanie dozwolonej prędkości jest wporzo.

Owszem, dość często zdarza mi się jeździć szybciej niż wolno ale wcale nie jestem z tego powodu dumny.

W życiu nie pochwalę się czymś takim moim dzieciom.

Jednak tak samo za nic nie odważyłbym się stwierdzić, że jeżdżę przepisowo.

Przede wszystkim dlatego, że nie da się chyba wymyślić niczego, co brzmiało by jeszcze bardziej nieprawdopodobnie.

Już nawet zarzekanie się, że moją pracę domową uprowadzili obcy przypominający fluorescencyjne bakłażany poruszające się na siedmionogich diplodokach brzmiałoby bardziej prawdopodobnie niż gadanie, że kilkukilometrowy kawałek położonej na obrzeżach miasta, dwupasmowej drogi (oddzielonej na dokładkę barierkami i pasem zieleni) pokonuję przepisową pięćdziesiątką.

Tego po prostu nie da się zrobić.

Jestem zdania, że każdy komu udaje się ten wyczyn, musi mieć niesamowicie okropne życie. To, że ktoś z własnej woli porusza się taką drogą, z taką prędkością świadczy wyłącznie o tym, że najwyraźniej jedzie on właśnie gdzieś, gdzie wcale nie chce się znaleźć.

Każda dodatkowa minuta, którą spędza on za kierownicą swojego wypłowiałego Hyundaia Getz słuchając płaczącej kobiety i piosenek o kremie do smarowania waginy jest dla niego czymś i tak znacznie lepszym od wizji znalezienia się tam, dokąd właśnie zmierza. W jego domu jak mniemam bo mamy właśnie godzinę 16:30, a o tej porze nie jeździ się na ryby.

Bo nie wiem czy wiecie, ale wychodzenie z domu w środku nocy tylko po to, żeby przez kilka godzin patrzeć na kołyszący się na wodzie kawałek plastiku to nic innego jak kolejny dowód na to, że wasza żona przypomina coś w rodzaju hybrydy Józefa Stalina i Krystyny Pawłowicz.

Wracając jednak do samych ograniczeń prędkości – jak powszechnie wiadomo najczęściej powinniśmy jeździć pięćdziesiątką. Do tego z resztą odnosi się ta kampania o wbieganiu pod samochody. Niemniej jednak moim zdaniem żadna reklama społeczna i żadne ograniczenie prędkości nie da nic, jeśli za kierownicą samochodu siedzi zadeklarowany debil.

No bo spójrzcie – owszem, często przekraczam ograniczenia prędkości, ale ponieważ posiadam coś takiego jak gałki oczne i mózg (nieduży ale zawsze) wiem, że o ile czasami,na niektórych drogach mogę pozwolić sobie na siedemdziesiątkę, o tyle przelatywanie z prędkością czelabińskiego meteorytu w pobliżu podmiejskiej szkoły podstawowej czy osiedla to nic innego jak zwyczajna próba zabójstwa.

Nie zawsze do niego dojdzie, ale w moim odczuciu takie zachowanie nie różni się specjalnie od rzucania nożami w przypadkowych przechodniów. 99 razy nie trafisz nawet w czyjąś nogę, ale to pewne, że prędzej czy później Ci się poszczęści.

Dlatego też zacząłem zastanawiać się, czy zamiast wydawać pieniądze na opłacenie kobiety, która płacze w radiu pomiędzy zapętloną piosenką Kamila Bednarka nie byłoby lepiej wynająć kilku wojskowych snajperów, którzy siedząc na ustawionych w pobliżu szkół kratownicach strzelaliby do każdego idioty, który próbowałby zbliżyć się do niej z prędkością przecinającego przestrzeń kosmiczną księżyca Saturna.

W ten sposób dość szybko wyeliminowalibyśmy z dróg większość idiotów, którzy nie rozumieją, że samochód to nic innego jak rozpędzony do sporych prędkości pocisk o wadze lekko ponad jednej tony. O tym nie mówią na egzaminach na prawo jazdy ale moim zdaniem świadomość siły jaką dysponuje każdy kierowca byłaby całkiem pomocna.

Wypadki samochodowe wyglądają fajnie kiedy ogląda się je w filmach z Angeliną Jolie, ale myślę, że kiedy mielibyśmy znaleźć się tuż obok wbijającego się w drzewo Forda Mondeo, odeszłaby nam nawet ochota na maślany popcorn.

Dlatego gdybym to ja został ministrem transportu, zarządziłbym by każdy egzamin na prawo jazdy rozpoczynał się od ustawienia w jednym miejscu wszystkich kursantów, a potem rozbiciu tuż obok nich wystrzelonego z katapulty Hyundaia Pony. Każdy kto przez najbliższy tydzień musiałby wyjmować z zębów i włosów kawałki rozpieprzonej w drobny mak szyby miałby moim zdaniem znacznie większe pojęcie o tym co jest w stanie się stać jeśli nieodpowiednio obchodzimy się z pedałem gazu.

Drugi problem z ograniczeniami jest taki, że im bardziej są one absurdalne, tym bardziej zaczynamy je ignorować. To trochę tak jak z naklejkami ostrzegawczymi umieszczanymi na elektrycznych podkaszarkach do trawy.

„Nie należy używać podkaszarki w czasie burzy z piorunami stojąc na dachu pobliskiego kościoła z owiniętym wokół nogi niezaizolowanym przedłużaczem. Może to spowodować porażenie”

Kiedyś czytałem o kobiecie, która zaskarżyła restaurację za to, że na kubku nie było napisane, że gorąca kawa jest gorąca. Najgorsze jest to, że dostała z tego powodu naprawdę sporo kasy.

Podobny problem mamy z ograniczeniami prędkości – gdyby nie stawiano ich na potęgę w miejscach, w których nie jest to w żaden sposób uzasadnione to jestem pewien, że znacznie więcej osób stosowałoby się do cyferek, które są nich namalowane.

Po prostu wiedzielibyśmy, że skoro ktoś postawił tu ograniczenie do czterdziestki to pewnie za zakrętem jest jakaś wielka przepaść, pole minowe albo nawierzchnia zrobiona ze stopionej czekolady i oleju słonecznikowego.

Tymczasem obecnie spodziewamy się co najwyżej grubego gościa w śmiesznej czapce ukrywającego się za przydrożnym krzakiem i zakładającego kaszmirową sukienkę na przenośny fotoradar.

Dziesięć mniej? Proszę bardzo, ale dajcie nam w zamian jakieś plusy.

30 Komentarzy

  1. Parzych 20 listopada 2013 o 17:41

    Jakbyś słyszał moje słowa wypowiedziane do małżonki podczas tego spota: "co da że będę jechał 50km/h, jak baran wjebie mi się prosto pod koła, bo właśnie pisze esemesa wchodząc na jezdnię i ni chuja tego nawet nie widzi…"

  2. Hubertus 20 listopada 2013 o 17:45

    Zapomniałeś (albo zgubiłem się w tekście) dodać, że kampania uderza tylko w kierowców, a nie w ludzi żyjących w przekonaniu "wszedłem na pasy więc teraz mam dupe ze stali".
    Żeby nie było, sam wielokrotnie "wymuszam" pierwszeństwo, gdy przechodzę przez pasy, ale nie robię tego przed autem oddalonym zaledwie 10m od pasów bo wiem, że mnie wtedy pierdolnie i pewnie zrujnuję mu życie, albo przynajmniej dzień. Czekamy na kampanie "rozejrzyj się przed wiejściem na pasy"…

  3. Krzysiek 20 listopada 2013 o 17:57

    Dodatkowo nie wliczali już przy 50 opóźnionego czasu reakcji. A co do bzdurnych ograniczeń to gen. Andersa w B-B jest idealnym przykładem

    1. Tommy 21 listopada 2013 o 07:29

      Ja częściej jeżdżę po odcinku Partyzantów-Bystrzańska i dostaję tam pospolitego pierdolca ;} Ostatnio zacząłem uciekać obok Gemini na ul. Żywiecką bo przynajmniej trasę mam urozmaiconą paroma zakrętami i krzyżówkami które można "atakować" na różne sposoby ;}

  4. Garnier 20 listopada 2013 o 19:17

    Pisałem parę dni na ten temat, więc podlinkowuję TUTAJ

    I w 100% w związku z tym zgadzam się z powyższym ;) Kolejna akcja, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

  5. Ronnie 20 listopada 2013 o 19:47

    Takie kampanie to idealny przyklad że z edukacją jest źle albo bardzo źle.

    Nie wiem jak was ale mnie za gnojka (a było to dawno temu) uczono patrzyć raz w lewo potem w prawo i znowu w lewo przed próbą przejścia przez jezdnie. Prościej sie nie da a zapamiętałem na całe życie i pod żaden samochód raczej nie wpadnę. Z reszta ja bym takie wchodzenie pod koła skwitował jednym: Naturalna selekcja. To może jeszcze zróbmy kurwa mać akcje "nie zapomnij oddychać, brak oddechu prowadzi do śmierci" No zwyczajnie debilizm i nic więcej!

    1. Parzych 20 listopada 2013 o 21:15

      Mnie też uczono od dziecka, patrz w lewo, potem w prawo, upewnij się jeszcze raz w lewo, a dochodząc do osi jezdni jeszcze raz w prawo…

      1. Slawek 20 listopada 2013 o 22:55

        Jestem juz po trzydziestce, a nadal pamietam jak mi to tloczyli do glowy od przedszkola. Mam to tak gleboko wbite do glowy, ze w Londynie pare razy o maly wlos nie wlazlem pod autobus :)

        Co do ograniczen, pelna zgoda. Na malych uliczkach zrobmy nawet do 40km/h, i bede jezdzil 40, ale do cholery, podniesmy limity tam gdzie sie da, a nie zmuszajmy ludzi do jezdzenia 70 po drodze o parametrach niemalze autostrady. Nie ustawiajmy ograniczenia do 40km/h na trzypasowej wylotowce z miasta tylko dlatego, ze na poboczu akutat kopia jakas dziure. 

        1. Tommy 21 listopada 2013 o 07:34

          Mnie straszyli głównie czarną wołgą (raczej średnio grzeczny byłem) ale też doskonale pamiętam recytowanie tego wierszyka o rozglądaniu się przed przejściem przez drogę.

          Swoją drogą – to trochę demotywujące, że kiedyś wystarczył prosty wierszyk, a dziś mamy wielotorowe kampanie społeczne, kamery monitorujące przejścia, mobilne centra nadzoru nad ruchem ustawiające się w pobliżu skrzyżowań i wlepiające mandaty każdemu kto choćby o centymetr ominie zebrę, barierki, ekrany i bóg raczy wiedzieć co jeszcze…

          Coraz więcej nadzoru i straszenia patykiem, a zwyczajna rozwaga zanika…

          1. maxx304 21 listopada 2013 o 08:43

            Fakt, myślenia nic nie zastąpi. Wiadomo, że każdy jeździ różnie, nie zawsze te przepisowe 50, ale jak stoję na pasach i widzę, że wóz się zbliża szybciej niż normalnie… nie, w sumie nieważne jak się zbliża. Zawsze szacuję odległość i pi razy oko sprawdzam, czy aby dam radę normalnie przejść. Jak nie, to stoję. 10-15 sekund więcej mnie nie zbawi, a pożyć jeszcze bym chciał. I nieważne, że stoję na pasach. Nie mam zamiaru jeździć na rozprawy z kierowcą na wózku inwalidzkim. Może i mam prawo przejść, ale nie muszę z tego tak nachalnie korzystać :)

  6. Sukuremu 21 listopada 2013 o 08:23

    Temat jest wałkowany wszędzie ;) Najgrosze jest to że tak naprawdę tylko ~5-10% ludzi jest świadomych tego debilizmu? Reszta to po prostu przyjmuje na wiarę, bo tak w TV mówią, bo jak jest akcja to musi być powód itp.

    Ostatnio w biurze o tym rozmawialiśmy i kolega opowiadał jak to jedzie jak gdyby nigdy nic, po prostu na zakupy. A żona naprawym fotelu jak nigdy, popatrzała mu w zegary i tak subtelnie, z wyczuciem (młode małżeństwo :P ) podpowiedziała: A może tak 10 wolniej?.

    Koledze oczywiście ręce i suty opadły. Jak ktoś się nie interesuje hobbistycznie czy w jaki kolwiek inny sposób, po prostu takie akcje przyjmuje podświadomie pod czaszkę.

    Taki jest niestety przejaw coraz większej ignorancji społeczeństwa (chcielismy zachodu to mamy :( )

    Czyli krzykacze pokrzyczą a reszta społeczeństwa i tak nie wie o tym krzyku.

  7. wmatusiak 21 listopada 2013 o 08:33

    Ja generalnie uważam że jeżdżę przepisowo, pomijajać przekraczanie prędkości ;) choć i z tym ostatnio walczę. ;) Ograniczenia są idiotyczne to się zgadza niestety ;) 

    A wracając do "reklamy" mnie w niej razi zupełnie co innego ;) Czy przypadkiem ta "wspaniała" skoda zgodnie z przepisami unijnymi nie powina mieć ABS'u ? A jeśli nie ma to czy reklama nie powinna głosić hasła "hamowanie pulsacyjne ratuje życie" ?

    Strasznie mnie boli że jakiś kretyn od kamani za unijną kasę uczy ludzi że zablokowane koła są OK.

    1. Sukuremu 21 listopada 2013 o 08:40

      To już swoją drogą że cały spot jest zrobiony "na odpierdol się".

      Pusta jezdnia, pusty chodnikm, i święta krowa która włazi pod wóz.

      Kierowca jedzie, nie widzi z 60m pieszego, widzi go dopiero z 3 metrów. Skodzinka nie hamuje z ABS bo poco.

      A przecież np chłop mógł by wyjść zza źle zaparkowanego auta, krzaka, mógł być zmrok. Kierowca wtedy ma prawo mieć spóżniony refleks jak mu się pcha pod koła taki burak. A hasłem kampani było by coś w stylu: Zaufanie i pewność na drodze nie istnieją czy coś. Żeby uświadomić ludzi o tym że jak jeden kierowca Cię puszcza nie znaczy to że inny na pasie obok też to zrobi.

      Buraki-pieszaki nie nie myślą ogólnie o drodze jak o niebezpieczeństwie. "Mam pierwszeństwo!" odpowie Ci każdy, najczęściej Ci co nie mają prawka i zielonego pojęcia o przepisach. A takie kampanie tylko podsycają ich apetyt na pierwszeństwo i utrwalają przekonanie o "stalowej dupie" (uwielbiam to hasełko! :D )

      1. maxx304 21 listopada 2013 o 08:46

        Dobry alternatywny scenariusz. Może machniemy kontra-filmik, żeby pokazać, jak to ma wyglądać? W roli głównej Tommy i jego BMW, będzie lepszy podtekst. Kto ma ochotę zagrać pieszego?

        … yyy, na mnie nie patrzcie!

        1. Tommy 21 listopada 2013 o 08:57

          Ja jestem za (zawsze chciałem zostać reżyserem). Mam już nawet wizję – deszczowy poranek, lekka mgła i spokojnie sunące pustą drogą BMW.

          A potem Styeven Segal, wybuchy jądrowe i odrzutowce!

          I ziuuuuuu!, ziuuuuuuuuu ta! ta! ta! ta! ta! ta! bam!

          A potem cycki! Cycki cycki cycki! Wszędzie gołe cycki!

          1. Sukuremu 21 listopada 2013 o 09:00

            "TV4 i Puls o 3:00 AM zapraszają na wystrzałową produkcję, młodego i nowego, niezależnego reżysera…"
            Tak ten scenariusz sie prezentuje :D

            1. Tommy 21 listopada 2013 o 09:02

              Liczyłem co prawda na HBO ale w sumie w scenariuszu przewidziałem też atak gigantycznych mrówek mutantów więc faktycznie pasuje pod ramówkę TV Puls

  8. Maveriq 21 listopada 2013 o 15:55

    Patrząc na w miarę współczesne samochody droga hamowania z 50 razem z około sekundowym czasem reakcji to 20-23m. Reklama sugeruje nam więc, że w przypadku jazdy pięćdziesiątką pieszy uchodzi z życiem wybiegając 20 metrów przed samochodem… który z kolei mógłby go zabić jadąc 60km/h. Kto do ch*** wafla wybiega na jezdnię 20 metrów przed "pędzącym" samochodem? Przecież nie hamując samochód z tą prędkością wjechałby na przejście dla pieszych po 1,2s! Każą nam ratować samobójców?

    1. Ronnie 22 listopada 2013 o 17:38

      Nie zgadzam się, ta reklama mówi jasno że jesteśmy debilami którzy nie potrafią myśleć a kierowcy to mordercy. To taki unijny standardzik. Na prawo i lewo z TV ma się wylewać że potrzebujemy państwa opiekuńczego (czytaj że taka ilość urzędników jest potrzebna za 40 tysięcy ojro na miesiąc) i to oni wiedzą lepiej jak ma być a ty jesteś jak taki słodki labrador, no fajny ale sam bez dyrektyw z UE nawet po piwo nie skoczy bo nie wie jak. 

  9. sku 22 listopada 2013 o 21:19

    10 mniej do setki jest spoko !

  10. Ven_ 22 listopada 2013 o 23:13

    Kolejna kampania z przekazem "z dupy". Owszem, każde 10km/h mniej daje większe szanse pieszemu, ale to co oni pokazują to już jest przegięcie pały. 
    Przesłanie tego spota w odczuciu chyba każdego normalnego kierowcy to: "każdy pieszy to cholerny samobójca". Dlaczego nikt nikogo nie uświadamia, że przeciętne auto waży średnio 11-12 razy więcej niż dorosły człowiek, że jest zrobione z metalu i bebechami mu krzywdy nie zrobisz, że ma ogromną bezwładność i prawie zerową zwrotność w porównaniu do pieszego!!!!
    "bo pieszy na pasach ma pierwszeństwo" – padnie odpowiedz. Owszem, ale wymuszenie jej to jak taniec nad przepaścią. Auto się wyklepie, albo przetopi – Człowieka można jedynie pochować.
    Pogratulować tym, którzy nadzorują takie projekty i obmyślają ich "przesłanie"

    Innym aspektem jest sama "degeneracja" przekazów emitowanych w akcjach społecznych. pamiętacie akcję "wyłączmy prąd, włączamy myślenie"? Ta o wyłączaniu wszystkiego z gniazdek 'bo świeci i prąd zżera'.
    jeżcząc po nocy po mieście widzę tyle oświetlonych bilboardów (bo każdy o 3 w nocy musi wiedzieć że w zamkniętym Lidlu jest akurat kaczka i kalesony w promocji) że ich zużycie energi jest na pewno większe niż wszystkich pozostawionych ładowarek i urządzen w trybie czuwania w całym kraju. Owa kampania świetnie "wyłączyła myślenie" tym co ją robili, bo jeżeli im chodziło o ekologię i oszczędności to chyba nie trafili.

    Niestety, ale prorokuję coraz więcej takich kampanii "wyłączających myślenie"
     

  11. Anonim 29 listopada 2013 o 09:50

    A jakby pokazać tą samą reklame tylko inny tekt " przechodzień wchodzin na pasy nierozgladając sią czy nadjeżdza pojad" i zamienić tytuł kampani "  rozejrzyj się zanim wejdziesz na pas " skręt szyją w praowo i w lewo ratuje życie" !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! wcale nie uzwględniono zachownia pieszego w reklamie co przyczynia się tworzeniau i utrwalania sereotypu że to kierowca jest wszystkiemu winnien.

  12. zibi54 1 grudnia 2013 o 23:40

    Oglądanie plastiku na wodzie porównałbym z Twoim przebywaniem wielu godzin w garażu, więc tu akurat się z Tobą niezupełnie zgadzam. Sam poluję i wędkuję inie ma to nic wspólnego z moją panią.

    Zgadzam się z Tobą całkowicie w kwstii bzdurnych ograniczeń prędkości.

    Zastanawiam się często co by było gdyby każdy kierowca mia łprawo raz w roku zabić jednego przechodnia? Czy wtedy każdy przełżący palant na czerwonym, wnieoznakowany miejscu lub wbiegający na przejście bez spojrzenia czy coś jedzie nie zastanowiłby się czy kierowca ma już wyczerpany limit.

  13. Andrzej 11 grudnia 2013 o 22:05

    10 km/h mniej ratuje życie. Podnieśmy wspólnie świadomość pieszych dotyczącą skutków przekraczania jezdni. Piesi zazwyczaj nie mają szans w zderzeniu z samochodem.

    W związku z przygotowaniami do realizacji ogólnopolskiej kampanii społecznej dotyczącej skutków przekraczania dozwolonej prędkości szukamy autentycznych historii ludzi, którzy opowiadając o swojej tragedii pomogą coś zmienić.

    Analizowałem to setki razy gdy nadjeżdża samochód o 10 km za szybko, pieszy wchodzi pod pojazd – bo nie chce żyć, TO samobójca!
    gdy pieszy widzi samochód jadący o 10 km mniej, – Wchodzi po pojazd by otrzymać odszkodowanie, by mieć za co żyć!

    tak wygląda obraz polski za PO gdzie mówi się ŻE, PIESZY MA PIERWSZEŃSTWO!!!!!
    (do ŚMIERCI),dla korzyści ZUS, NFZ i etc.

    PIESZY GŁOWA W PRAWO, GŁOWA W LEWO JESZCZE RAZ W PRAWO I PRZED SIEBIE NA ŚWIATŁO czy zielone, Daj znać kierowcy ze chcesz przejść daj mu czas by mógł wyhamować,
    GDY CHCESZ ŻYĆ,  –  NIE SŁUCHAJ GŁUPICH REKLAM!
    PIERWSZEŃSTWO MA ZAWSZE WIĘKSZY NIE MIERZ SIĘ Z SAMOCHODEM. I ŻYJ!

    1. Jędrek 14 sierpnia 2014 o 19:46

      Andrzej, Ty z Anglii piszesz? Najpierw w lewo, potem w prawo i jeszcze raz w lewo!!!

  14. Peter motosoul.pl 13 grudnia 2013 o 23:38

    Kampania słaba i większość odbiorców tak ją postrzega. Może to sprawi, że coś drgnie.

    Ale uwaga – jest iskierka nadziei w postaci kampanii Policji (!) gdzie pokazane jest, że na wypadki składa sie wiele czynników. spoty z kampanii można zobaczyć tutaj: brd.policja.pl. Ciekawe tylko, że policja, która oficjalnie najczęściej wspomina, że powodem zdarzenia było niedostosowanie prędkości do warunków, tutaj przyznaje, że może coś innego też mogło wpłynąć na spotkanie pieszego z samochodem.

    PS. na koniec autoreklama: moje zdanie nt kampanii "10 mniej ratuje życie"

  15. 5520 19 grudnia 2013 o 15:28

    Ja zawsze powtarzam, zę pierwsze podstawowe prawa na drodze – to prawa fizyki, z których wynika jasno, że rozpędzony pojazd nie ma szans się zatrzymać w miejscu i nie zmieni tego nawet majacy wejść od nowego roku przepis o bezewględnym pierwszeństwie pieszego na pasach. Owszem plusem tej kampani jest uświadomienie kierowcom, że szanse pieszego na przeżycie po spotkaniu z samochodem drastycznie maleją wraz ze wzrostem prędkości o te 10 km/h i to rzeczywiscie potwierdzają statystyki. Jednak skutek tej kampanii jest dokłądnie odwrotny – promuje tylko nieodpowiedzialne zachowania wśród pieszych i utwierdza ich w przekonaniu że na przejściu dla pieszych mogą wszytsko. Bo mimo że na spocie pieszy wchodzi prosto pod nadjeżdżający samochód – to przesłanie jest jasne "Bo kierowca jechał ze szybko". A Piesi już i tak mają zbyt wybujałe mniemanie o sobie. Już nie raz ledwo wyhamowałem w takiej sytuacji, a pieszy jeszcze miał jakieś pretensję i to nie zawsze jadąć osobówką. Hamowanie w takiej syttuacji autobusem pełnym emerytów, którzy jedyne czego sie potrafią trzymać w czasie jazdy to wózek na zakupy – to jest dopiero przeżycie:) Pozdrawiam :)

     

     

  16. Niemen 22 stycznia 2014 o 14:20

    Z tym wędkowaniem to mam identyczne odczucia :-). A co do znaków to ostatnio miałem przyjemność trochę podróżować po Australii. Tam mają taką fajna zasadę, że jak jest niebezpieczny zakręt (albo inne niebezpieczeństwo) to walą znak ostrzegawczy z dodanym pod spodem ograniczeniem prędkości obowiązującym na tym niebezpiecznym odcinku. Czyli jak są góry i jest dużo zakrętów to przed każdym stoi znak ostrzagający o zakręcie z obowiązującą maksymalną prędkością. No bo wiadomo, nie każdy zakręt jest taki sam jak poprzedni i ustawienie jednego ograniczenia na górskich serpentynach jest może i proste ale zwykle niewystraczające. Pamiętam, że jechałem któregoś dnia przez takie właśnie góskie serpentyny już po zmroku, mocno zmęczony, mając za sobą cały dzień drogi. Kilometry przejechane tego dnia ostro dały mi w kośc ale mimo to jechało mi się rewelacyjnie, jakby mi pilot dyktował notatki. Ograniczenia na poszczególnych zakrętach były dopasowane do faktycznej charakterystyki drogi. Oczywiście każdy ma inne auto i inne możliwości ale tu było tak, że już po paru zakrętach wiedziałem na co mogę sobie pozwolić i mogłem być pewny, że kolejny zakręt mnie nie zaskoczy. Chiciałbym aby kiedyś w Polsce znaki były ustawione tak aby nam pomagały a nie przeszkadzały.
    Pozdro!

  17. Sławo 30 października 2014 o 13:59

    Dobry tekst i mnóstwo racji. Ja pokonuje co piątek i w poniedziałek spowrotem jedną z tras na południu Polski, od Tatr po bramy Bieszczad. Jak bym miał jechać przepisowo to wyjeżdzając o 16 zeszło by mi te 150 km tak gdzieś do 22/23 napewno ;) I właśnie zamiast robić kampanie to paru urzędników z instruktorami bezpiecznej jazdy niech zlikwiduje parę zakazów wyprzedania na prostych ok 1,5-2 km w szczerym polu pomijajac dwa domy po jednej stronie i to w budowie(miejscowość Ptaszkowa) gdzie na końcu najczęsciej czycha smutny pan z miernikiem w ręku lub lornetkami, a za prostą 30 zakrętów w lewo, 29 w prawo więc aż się prosi na tej prostej wyprzedzić TIRa lub śmieciarkę jeśli nic nie jedzie z drugiej strony. Oczywiście to przykład ale na trasie o ktorej mówie takich absurdalnych zakazów jest z 20, a nie wspomne już o możliwości wyprzedzania w miejscach gdzie naprawdę boję się tego podjąć bo czołówa 50/50 jeśli coś by jechało z podobną predkością naprzeciw. Dalej idąc może wkońcu dorobimy się porządnych poboczy gdzie wolniejszy będzie mógł zjechać delikatnie. No i wkońcu edukacja praktyczna, a nie wymyślanie 1000 głupich pytań na egzamin prawo jazdy, zamiast podnosić badania z 30 na 200 (bo mało wiecznie), to trzeba było obowiązkowo dorzucić 2h jazdy nauki poświęconej np jazdy na zamek, jazdy z górki na biegu, płyności ruszania ze skrzyżowania itp. ;)

  18. Kamil 17 grudnia 2014 o 18:42

    Zawsze się dziwię jak mówią że zginął ktoś na przejściu dla pieszych. I to pieszy miał zielone światło. Rozumiem że jakiś mało spostrzegawczy kierowca dał ciała i przejechał na czerwonym świetle, ale jak można przechodzić przez pasy nie patrząc nawet czy nie nadjeżdża jakiś samochód.

    Dziś próbowałem przejść przez ulicę Górską w Bielsku-Białej, niedaleko apteki. Nie jestem pewien ale tam wszędzie jest ograniczenie do 40km na godzinę. Ale wracając do tego przejścia dla pieszych.. Tam nie ma świateł i przejście jest od razu za zakrętem. Tak więc patrząc w prawo mam jasny obraz sytuacji czy coś jedzie, natomiast z lewej strony nic nie widać i rozpędzony samochód który jedzie często więcej niż 40km/h może we mnie uderzyć. Bardzo niebezpieczne przejście.

    Zmierzam do tego że wina zawsze będzie kierowcy na przejściu dla pieszych. Każdy kierowca, i tego uczą na kursie, powinien zwolnić, zdjąć nogę z gazu przed przejściem dla pieszych. I wtedy mamy to 10 mniej. Dodatkowo ważną czynnością jest ocena warunków pogodowych. W deszczu, na mrozie to hamowanie się wydłuża i kierowca musi o tym pamiętać że w na suchej nawierzchni droga hamowania będzie krótsza. Dotyczy to głównie początkujących i młodych kierowców.

    Nie mniej jednak włażenie pod koła, nie rozglądanie się na przejściu dla pieszych to oczywiście czyste samobójstwo.

    Wszystkim jednak bardzo się spieszy. Pieszy zwykle doskonale widzi przejście dla pieszych. Kierowcy już rzadziej. Klasyczna sytuacja kiedy są dwa pasy ruchu i tylko jeden samochód się zatrzymuje żeby przepuścić pieszego, a na drugim pasie ktoś zapierdala. Wyprzedzanie autobusów albo wyprzedzanie na pasach przejścia. Ale nieraz byłem też świadkiem sytuacji jak jakaś babcia przechodziła sobie przez jezdnię w niedozwolonym miejscu i prawie została potrącona.

    Reklamy i akcje nic nie pomogą. Problem jest w nauczaniu na kursach jazdy.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *